Zrobiłam obchód włości, z Kicią, Kolą, kozami i Gusią, drepczącą uparcie krok w krok za naszą gromadką, nie zważającą na trudy przedzierania się niezgrabnymi łapkami przez rżysko, chaszcze i wysokie trawsko. Trawa na ugorze wyschła dokumentnie, ale zielone liście zakrzaczeń są ciągle atrakcją dla kóz. Czeremcha już owocuje, choć kiście nie są jeszcze w pełni czarne, a owoce słodkie. Trzeba będzie zerwać je już niedługo na świąteczną nalewkę.
W sadzie pełno spadów. Kozy nie nadążają uprzątać. Pozwalamy zbierać je ludziom ze wsi i sąsiadom, przyzwyczajonym od lat, że sad był długo bezpański, a zatem jakby wspólny. W zamian jednak dostajemy warzywa z ogródka, które u nas nie wyrosły (cukinię, ogórki, koper, marchew, buraczki), a nawet masło własnej roboty.
Same robimy codziennie świeży kompot bez cukru, świetny dla zgaszenia pragnienia. Resztki zjadają zwierzęta. Próbny cydr w 5-litrowym gąsiorku nabiera mocy, kwas już dawno został wypity. Niektóre jabłka są już w miarę dojrzałe w smaku i te pokrojone na cząstki zaczynamy suszyć na kuchni.
Wypróbowałam przepis na twarożek podpuszczkowy, który na koniec miksuje się ze śmietanką albo masłem oraz dodatkami ziołowymi. Wyszło tego dość sporo, więc przygotowałam trzy rodzaje, z nacią pietruszki i solą, z pieprzem czarnym mielonym i solą i śmietankowy do użycia na słodko z miodem albo konfiturą. Spore śniadaniowe urozmaicenie po zwykłych twarożkach z kwaśnego mleka, serach miękkich i dojrzałych maziowych, no, i żółtych rozmaitych.
aż się głodna zrobiłam :)
OdpowiedzUsuńserki zjadły się nadzwyczaj szybko, no, wespół zespół z sąsiadką... dziś robię kolejną porcję zatem, z oregano, bazylią, czosnkiem i papryką (tzn. każdy smak osobno). :-)
OdpowiedzUsuń