27 marca 2022

Wiosna, gdzie ty?

Pogoda ciągle niezdecydowana. Nieustanne przymrozki nocne powodują, że słoneczne i ciepłe dnie nie wystarczają, aby przyroda ruszyła z wiosną. Co prawda przeszłam z tego powodu w dzień na palenie pod płytą opałem zgromadzonym dzięki kozom - pracowitym zgryzaczkom gałęzi leśnych. A świat wokół pełen jest ptasich treli. 

Anna nie mogąc się doczekać ciepła wzięła i posiała już grządki tunelowe, głównie rzodkiewką, koprem i szpinakiem. Trzeba było rozciągnąć szlauchy do podlewania. A zasiewy nakryć włókniną dla ochrony przed nocnym zimnem.

Pomidory i papryka kiełkują w domu, czekając na swój czas.

Poza tym odbywa się wydobycie obornika z koziarni. Andriusza obiecuje, nie przychodzi, więc na razie praca samodzielna i powolna przez to. Wydobyte "złoto" idzie do ogrodu na kolejne wały, zbudowane wzdłuż tunelu. Marzą się truskawki, więcej ich. No, i klasycznie dynia. Zeszłoroczne zbiory wciąż jeszcze używamy, karmiąc nimi kozy, drób i siebie.

Gdy to się skończy czeka odsadzenie dzieciaków na noc do osobnego boksu. Rosną ładnie. Dzięki temu będzie można doić rano mleko i zacząć robić twarogi i jogurt. Jestem już ich bardzo spragniona.

Oto nasze pociechy tegoroczne. Gdyby ktoś chciał kupić, prosimy o kontakt. Cena przystępna. Utrudnienia kontrolne w okolicy wyraźnie się zmniejszyły, poza tym nie mieszkamy na "wąskim pasie przygranicznym" ale kapkę obok. Można się umówić przez e-mail. 

Koziołki i kózki karmione mlekiem matek są najlepszym materiałem reprodukcyjnym, nie chorują i duże rosną, przekazując w genach swoje najlepsze cechy potomstwu. Wiem coś o tym, bo bywało, że zakupione rasowe sztuki z instytutu czy od farmera odstawiającego koźlęta tuż po urodzeniu, mocno nas rozczarowywały w hodowli. Jest naprawdę duża różnica w jakości.


 Oto słodkie zabawy w ciągu dnia.

Przykłady koziołeczków.


Mają już 2 miesiące.

18 marca 2022

Przedwiosenne ceny

Mimo wiosny za pasem noce wciąż są z przymrozkami, palenie w piecach zatem nie ustaje. Choć dnie są przeważnie słoneczne, co pozwala z racji fotowoltaiki używać więcej elektrycznego sprzętu, np. upiec chleb w piekarniku a nie w kaflówce, wypalić trochę ceramiki czy gotować na kuchence elektrycznej, a nie na gazie. Którego ceny mocno wzrosły. Ponoć już butla stówkę kosztuje, czyli 2 razy więcej niż w zeszłym roku.

Palenie w piecokuchni zimą (to rodzaj niedużego pieca c.o. z fajerkami) jest na tyle wygodne i oszczędne, że oprócz ogrzanego mieszkania i ciepłej wody w bojlerze można spokojnie ugotować obiad, wodę w czajniku czy karmę dla zwierząt. W gospodarstwie karmienie drobiu odbywa się codziennie niezależnie od sezonu, zatem zagotowanie takiego dużego garnka ziemniaków i ziarna to duży wydatek energii. Gdyby był to gaz, pewnie jedna butla starczyłaby zaledwie na miesiąc. Tymczasem wciąż jeszcze używam w nagłym wypadku gazu z butli kupionej na jesieni zeszłego roku! Tak, rocznie zużywamy najwyżej półtorej butli, zatem podwyżka ceny nie jest czymś dotkliwym w naszym przypadku. W cieplejszym sezonie, gdy tylko noce zaczynają być na plusie, przechodzę z c.o. na palenie w kuchni żelaznej. Stosy i stosiki okorowanych przez kozy, już porąbanych i w dużej mierze suchych gałęzi, które do tego najlepiej się nadają, zalegają w wielu kątach obejścia, czekając na puszczenie dymka przez komin w ciągu lata i jesieni. Anna przywozi je dość często z działki leśnej, aby stado miało co robić na dworze w pogodne dnie zimowe. Bydełko ogryza je pracowicie i z apetytem, a potem ja mam czym palić pod płytą.

Inna rzecz, podwyżka cen ziarna. Właśnie trzeba było dokupić pszenżyta dla kur. Cena, tak jak gazu, podwoiła się od zeszłego roku. Z tego powodu trzymanie dużej ilości niosek przestaje być opłacalne, koszty wzrosły, więc i cena jaj wiejskich również, klienci się kruszą. Kilogram jaj kosztuje teraz 16 złotych, co wychodzi mniej więcej złotówka za jajko. Tymczasem kury niosą się wiosną znakomicie i jaja wylewają się zewsząd w całym domu. Ostatnio oddałyśmy je w dużej ilości uchodźczym rodzinom ukraińskim, stacjonującym w gminie. "Domasznyje?" - kobiety się ucieszyły. I my też, że przynajmniej komuś się przydały. Płacimy też jajami pomagierowi za drobniejsze prace i fatygę.
W planie zatem zmniejszenie stada. Pięć niosek i kogut to wystarczająca ilość, zwłaszcza że mam uczulenie na kurze białko i zjada je tylko Anna. Mnie dokarmiają gęsi, kaczki i indyczki, jeśli już. Bo rzadko potrzebuję. Tak mi w nawyk weszło niejedzenie mącznych potraw, że i jaj nie ma do czego wbić.

Chłody nie pozwalają jeszcze zająć się na poważnie ogródkiem, do tego czeka nadal czyszczenie koziarni i wywózka obornika. Na razie papryka kiełkuje w doniczkach na parapecie kuchennym i w pokojach, a Anna wyciągnęła glebogryzarkę, którą uzdatniła grządki w cieplicy i zaraz je obsiała nowalijkami. Wczoraj zdołała przechwycić Andriuszę wracającego z pracy w lesie i udało nam się szybko i sprawnie zaciągnąć w trójkę folię na dużym tunelu. Kolejny ruch wykonany. I tak codziennie coś.

9 marca 2022

Wyłączone i już

Ledwie otworzyłam oczy rano przykuł moją uwagę znajomy dźwięk.
- Idź szybko, nałap wody! - wołam jeszcze z pieleszy - To znaczy, że wody zaraz nie będzie!
Anna ruszyła się leniwie sprzed komputera i poszła po wiadro i pod kran.
- Nie ma już! - słyszę z łazienki.
- Noż, kurna! Znowu nie uważałyśmy - burczę i wygrzebuję się z pościeli na świat boży. Jeszcze boży.
Najpierw sprawdzam zasoby. Prawie żadnych. Pełny kuchenny czajnik wczoraj ugotowanej wody to raptem 2 litry, niecały litr przegotowanej z wczoraj, czajnik elektryczny pusty, w wiadrze dla zwierząt resztka na dnie. Może starczy dla kur, ale nie dla kóz, nawet dla jednej!
Anna w tym czasie sprawdziła ogłoszenia. No, i masz, nie podali na lokalnej grupie fejsbukowej, skąd zazwyczaj czerpiemy aktualności, a na stronie gminnej, że dziś będzie wyłączenie od 9 do 15.
- Nie ma jeszcze 9 i już wyłączyli - smętna konstatacja.
- To nasza wina - mówię - Ostatnio wyłączali już trzy razy w niedługich odstępach. Musimy nie tylko przywyknąć, ale i przygotować się na braki wody. A my ciągle jak te lale z Warszawy!
- Co robimy? Akurat śnieg spadł, nabiorę trochę.
- To za mało.
- Może kury się napiją, ale koza na pewno nie. Poza tym już to przerabiałam na Dąbrowie, pełen kocioł śniegu dawał garstkę wody.
- Ścisły reżim wody do picia. Nie gotuję dzisiaj zupy, ale frytki upiekę do wczorajszego mięsa. Do ubikacji woda z prania. Drób sobie poradzi, bo zjada śnieg. Kozom damy zwiększoną dawkę krojonej dyni, na szczęście te zwierzaki potrafią zaspokajać pragnienie warzywami, jak wielbłądy. I doczekają jakoś do włączenia.
- Jest wanna z deszczówką pod rynną, przebiję lód i coś będzie w razie potrzeby do polania albo mycia.
- Dobrze, na razie działamy z tym co jest. Ale na przyszłość trzeba wdrożyć nowe procedury, nie liczyć na infrastrukturę. Kłania się pompa do studni moja-twoja, jakiś filtr do jej uzdatniania, dodatkowe zbiorniki na deszczówkę, zapasy wody do picia w pojemnikach, będziemy je napełniać znowu po użyciu, ale musi być zawsze na podorędziu. I pamiętaj, trzeba nalewać wiadra i garnki wody wieczorem codziennie, aby nie było takich niespodzianek rano.