29 lutego 2024

Siedem srok na drzewie

Ciepła, a od czasu do czasu nawet słoneczna pogoda sprzyja myśleniu o wiośnie. Nie wiadomo już za co się zabrać a co kończyć, żeby zdążyć na start kolejnego sezonu. Zwłaszcza, gdy się siedem przysłowiowych srok za ogon trzyma.

Anna co i raz różne biznesy załatwia, rolne, urzędowe, remontowe, zleceniowe, raz warsztaty, innym razem konstruuje zabudowę poddasza, lepi naczynia i talerze, szkliwi i wypala, jeszcze innym jakieś internetowe webinary obczaja i uczy się montażu filmików, tudzież walczy z kompostem i ściółkowaniem krzaczków oraz szykowaniem grządek pod zasiew. Dodać należy zwyczajne obowiązki, kozy, drób, noszenie drewna, pranie, czasem wypad do sklepu i oto jest się w czym pogubić. 
Ja też mam swoje sroki, oprócz obowiązków codziennych, gotowania, omiatania chałupy, obrządków zwierząt, bo aż trzy książki usiłuję skończyć, aby ruszyć jakoś z ich wydawaniem. Jestem drobiazgowa i redagowanie tekstów, wciąż dopisywanie szczegółowych treści, zabiera mi mnóstwo czasu. Nie jest to dobre dla ciała fizycznego i zdrowia, bo siedzenie boli, oczy słabną od gapienia się w ekran. Staram się jak mogę ćwiczyć Ći-kong lub ile się da chodzić zamiast siedzieć, i już na przykład nawet z oglądania filmów zrezygnowałam.
Po pierwsze i najważniejsze niemożebnie mnie znudziła sztuka filmowa, oglądam co najwyżej dziennie jeden lub dwa filmiki ulubionych "kanalarzy" na YT, a intelekt trenuję na książkach. Czytam je w nocy, bo dopada mnie niekiedy, częściej niż rzadziej, bezsenność śródnocna, więc zamiast się denerwować i przewracać z boku na bok, palę w ciemności chińską punktową latareczkę, biorę czytnik i wchodzę w światy wyobraźni, o niebo ciekawsze od obrazkowych współczesnych "bohomazów". Prawdziwa satysfakcja!
Od początku roku udało mi się już 15 książek przeczytać, teraz studiuję szesnastą. Różnego autoramentu, od "Dziejów" Herodota, opowieści filozofa Jamblicha czy Pitagorasa, religioznawczych wywodów Sir Frazera przez zadziwiające powieści fantastyczne Snerga-Wiśniewskiego (dopiero teraz widać, że był wizjonerem) czy współczesne fantastyki i koncepcje na temat SI autorstwa Jacka Dukaja, po podręczniki astrologiczne.

Temu wszystkiemu towarzyszy przyroda, śpiewy małych ptasząt wiosennych w lesie obok, klucze powracających gęsi i żurawi. Wczorajszy widok nawet mnie zadziwił, choć już widziałam nasze ptactwo w różnej akcji! Stało się to wkrótce po tym, jak po niebie przeparadował ogromny klucz dzikich gęsi. Nasze indyki stwierdziły, że też chcą poznać więcej świata. Zdołałyśmy jeden moment uchwycić na krótkim filmiku, najlepiej odtwarzać go w zwolnionym tempie, 0,5. 

Prawie wszystkie, oprócz trzech najcięższych indorów, które nie zdecydowały się na wspinaczkę wysiadywały niczym orły sokoły na gałęziach naszego podwórkowego dębu, gulgając do siebie z podziwem. Po chwili zostały stamtąd łatwo sprowadzone. Wystarczyło je zawołać na miskę owsa, zaraz wszystkie z szumem wielkich skrzydeł sfrunęły do obejścia i dały się zamknąć w ptaszarni. Niestety, Anna nie zdążyła tego lotu złapać aparatem, czego mocno żałujemy, bo widok był "nieziemski". Ot, brak (jeszcze?) refleksu filmowca.

16 lutego 2024

Wczesne przedwiośnie

Zima gdzieś się ulotniła, choć zajrzała niedawno na kilka dni i nocy. Przyszły słoneczne dnie, które nastrajają do ruszenia się sprzed komputera i wyjścia na dwór, powrotu do jakichś czynności i robótek fizycznych, przygotowujących gospodarstwo do nowego sezonu. Wakacje mają się ku końcowi. 

Zlatują już duże ptaki, jak dzikie gęsi i żurawie oraz mniejsze ptaszęta, które witają nas o poranku radośnie powitalnym kląskaniem, kwileniem, gwizdaniem i nawoływaniami, a także przy wieczornym obrządku mówią dobranoc, w imieniu Pana Boga, naszego wspólnego Stwórcy. Odpowiadam im moim nieumiejętnym naśladowaniem ich gwizdów, a gdy niekiedy któryś mi odpowie, cieszę się jak dziecko.

Zaczęłam od małego przemeblowania pokoju komputerowego i wymiany biurka i jednego z foteli komputerowych na nowy. Nie robiłam specjalnych obliczeń feng-shui na ten nowy chiński rok (drewnianego Smoka, jakby ktoś nie wiedział), ale intuicyjnie zmieniłam kierunek ustawienia swojego stolika, bo zbyt nagle zaczęłam popadać w dziwną ospałość i brak energii przy dawnym ustawieniu. Już następnego dnia wszczęłyśmy samodzielne konstruowanie obudowy poddasza, poszły w ruch ołówek i miarka, ukośnica, wiertarka i wkrętarka. Roboty z tym jeszcze dużo, ale do wiosny powinnyśmy zdążyć.
Dzisiaj zaś odzyskiwałyśmy pracowicie stare płyty, które nam dawno temu znajomi sprezentowali czyszcząc swój gospodarski śmietnik, aby teraz przyciąć je odpowiednio na półki. Przesiadywanie przy komputerze zaczyna mnie męczyć i czuję to zwyczajnie w mięśniach, zwłaszcza skurczonym godzinami brzuchu. Zatem zmieniłam dietę na lżejszą i więcej razy ćwiczę Qiqong, aby mięśnie i krążenie pobudzić. Co rano wyskakując zaraz po ablucjach na taras albo na dwór i kłaniając się i machając rękami ku Gospodzinowi jednocześnie na niebie i w sercu przebywającemu.

Ponieważ pewne dawne pisaniowe zatrudnienia są już ku końcowi, a dalej nie wiem co będzie, nieśmiało przymierzam się do opanowania wizualnej strony internetu. Pierwszym krokiem było założenie konta na You Tube dla Kresowej Zagrody. Udało się, zabawa trwa. Niniejszym podsyłam pierwszy, inaugurujący je filmik. W tle słychać trąbkę szarej gąski Pulcherii.


Poza tym czytam, myślę, rozważam, otwieram się na nowe koncepcje filozoficzne. Przechodzę tzw. w klasycznej astrologii "rok klimakteryczny" (to taki, który się dzieli przez 7), który dawno temu traktowano jako próg życia i śmierci. Dokładnie w tym roku życia zmarł Mój Mistrz, oraz moja mama, zatem mam co brać pod uwagę, bo takie rzeczy się kodują w podświadomości. Jednym słowem, aby nie umrzeć, trza mi urodzić się na nowo! Nie przelewki.

Ten sam filmik z dodatkiem, na dowód, że robię postępy. To tak walentynkowo, choć z lekkim opóźnieniem.:)
 

8 lutego 2024

Tłusto i słodko

Słodkie jem tylko raz do roku, w Tłusty Czwartek. Mam stały przepis na pączki serowe bez glutenu i białka kurzego. Oto on:

Jedno duże jajo gęsie

200 gram twarogu koziego

1 szklanka mąki bezglutenowej (stosuję mieszankę ryżowej, kukurydzianej i ziemniaczanej)

2 łyżeczki cukru

1 łyżeczka proszku do pieczenia

Ewentualnie kapka mleka koziego dla rozrzedzenia ciasta, gdyby twaróg był zbyt suchy.

Olej do smażenia

Cukier puder do posypania

Kłaść ciasto łyżką na gorący olej, smażyć do zrumienienia.

Całość zajmuje pół godziny pracy. 

Na zdjęciu ostatek, który zdołałam ocalić do fotografii.