26 lipca 2019

Letnia codzienność

Był festiwal, trochę dorocznych spotkań, muzyki, handlu jarmarkowego.
Pogoda dopisała, było ciepło, raz krótko padało, nie nazbyt gorąco, kulturalnie.
Pastwisko odrasta, kozy pasą się na nim wygodnie póki co.
Sąsiednie pola stają się wolne od zboża, bo już są żniwa, zatem i stres, że pójdą w szkodę znika.
Ogórki, ogórki, ogórki.
Na razie idą głównie na sałatki w słoikach i małosolne. Dziś doszedł też syrop z mięty, którą trzeba było zebrać, tak się rozrosła. Już drugi raz w tym roku taki zbiór. Anna stosuje go namiętnie do napojów i drinków. Dla mnie za słodki, wolę soki owocowe.

Ogródek daje także na co dzień jarmuż (zjadamy z patelni z jajkiem albo serem, podobnie jak szpinak), sałatę, rzodkiewkę z drugiej tury, fasolkę, koper, liściasty seler i liście buraka, zioła w wielkiej liczbie. Właśnie był drugi dosiew po zebranych i zjedzonych już dobrach, nowy rzut jesiennej rzodkiewki, szpinaku i sałaty.
Pomidory w cieniu akacji mają jednak zbyt mało światła w ciągu dnia, aby się zaczerwienić. Czekamy na upały, może wtedy dojdą. Ale upałów, wbrew zapowiedziom, nie ma. Najwyżej dojrzeją na parapecie okien od strony południowej.
Te kilka drzewek przy płocie od południa już zostało obejrzanych przez urząd i jest pozwolenie na ich wycięcie. Ponieważ jednak rosną na granicy ogródka, drogi i mogą zahaczyć przy wycince o druty elektryczne konieczna jest specjalistyczna firma z odpowiednim sprzętem do wykonania tego. Poza tym poczekamy na zbiór pomidorów, rozkręcimy stelaż tunelu i dopiero wtedy będzie można wziąć się za to zbyt długo odkładane działanie w miarę bezpiecznie.
Miłośników drzew uprzedzam, że mamy ich wokół domu i w obejściu całe mnóstwo, nie zamierzamy ich wycinać, są zbawieniem dla domu w upały i mrozy, dla nas i zwierząt, które mają gdzie się kryć. Niemniej te kilka robinii robi od kilku lat zbyt wielki cień w miejscu grożącym awarią, i konieczność jest nieodwołalna.

Do tego Jary doznał wreszcie natchnienia i zaczął przychodzić do pomocy. Można było ruszyć stary wychodek z miejsca, znaleźć mu nowe, rozebrać go też z daszka, aby wyremontować go, uszczelnić i pomalować. Trwa rżnięcie drewna na zimę i układanie w drewutni oraz naprawa ogrodzenia.

18 lipca 2019

Sezon ogórkowy

Były trudne chwile przez upały i suszę, która całkowicie wypaliła pastwisko. Kozy, wściekłe z niezaspokojonego apetytu dawały się we znaki, znikając w buszu, i wymuszając wielogodzinne spacery z nimi, w celu kontroli, aby gdzieś w szkodę nie weszły. Bo przecież zboża i uprawy na polach jeszcze.
Od czasu jednak, gdy zaczęło wreszcie padać, zrazu słabowicie, ale ostatnio całkiem porządnie, ziemia dostała odpowiednią ilość pomocy z nieba i trawa w zagrodzie zaczyna powolutku odrastać. Na tyle, że kozy spędzają tam kilka godzin dziennie bez ucieczek. Niemniej na spacer też trzeba się od czasu do czasu wybrać, aby pragnienie zielonego zaspokoić.

Były już zbiory porzeczek. Mimo suchej wiosny jakoś okazało się, że nawet w sumie obrodziły kapkę lepiej, niż w zeszłym roku. Jednak czarnych było mniej, za to rezultat podbiły porzeczki czerwone, i przede wszystkim białe. Które uginały się do ziemi pod ciężarem owoców. Rosną w ogródku przy domu, gdzie mają cień w razie upału i są systematycznie podlewane.
Zrobiłam trochę galaretki porzeczkowej, soków i reszta poszła na wino. Kilka gąsiorków pyrka pracowicie. Czyli zapasy witaminek zostały uzupełnione.

W ogródku zielenina rośnie bujnie, dynie kwitną i rozrastają się wszerz i wzdłuż. Zioła również. Bób już został zjedzony, zaczęła się fasolka jako przystawka. Jarmuż i sałata w zamian za szpinak. Pomidory spowolniły dojrzewanie z racji chłodów i zachmurzenia. Za to dojrzewają systematycznie ogórki i mamy ich do woli. Sezon ogórkowy rozpoczęty zatem.

Poza tym były nowe lęgi. Kolejna partia indycząt poszła na swoje. Gąsięta mają się dobrze i zaczynają obrastać w pierwsze piórka. Kurczaki dawno samodzielne.