tag:blogger.com,1999:blog-34090917799363724252024-03-16T02:12:39.417+01:00Kresowa ZagrodaMałe gospodarstwo na pograniczu wschodnim, przyjazne środowisku i dobrym ludziom, wytrwałe. Na tym blogu można pobyć w nim i poznać jego życie, pracę, poczuć rytm czterech pór roku, a także trochę pofilozofować...Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.comBlogger1282125tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-58143730770304804042024-02-29T15:41:00.005+01:002024-02-29T17:01:31.524+01:00Siedem srok na drzewie<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguL512Wo1Chr5EnqULkxUtdG-xDp7Jn6ZbS2Hs01YqwuBw7A6klp76m9tchS0tGRWh9_ba81ueS6-1yeiIHLjcOZGJihelbHO-GGRAG0Ga5E1Rh-nmVCNBzI5tjqHFCHqa4gsr0GFNTxSg6wpR1ABfoYmf8AaIwI2GNzPwMRXYu8FGE2Emy4h-zkkR0crq/s3264/IMG_1265.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguL512Wo1Chr5EnqULkxUtdG-xDp7Jn6ZbS2Hs01YqwuBw7A6klp76m9tchS0tGRWh9_ba81ueS6-1yeiIHLjcOZGJihelbHO-GGRAG0Ga5E1Rh-nmVCNBzI5tjqHFCHqa4gsr0GFNTxSg6wpR1ABfoYmf8AaIwI2GNzPwMRXYu8FGE2Emy4h-zkkR0crq/s320/IMG_1265.JPG" width="320" /></a></div><p>Ciepła, a od czasu do czasu nawet słoneczna pogoda sprzyja myśleniu o wiośnie. Nie wiadomo już za co się zabrać a co kończyć, żeby zdążyć na start kolejnego sezonu. Zwłaszcza, gdy się siedem przysłowiowych srok za ogon trzyma.</p><p>Anna co i raz różne biznesy załatwia, rolne, urzędowe, remontowe, zleceniowe, raz warsztaty, innym razem konstruuje zabudowę poddasza, lepi naczynia i talerze, szkliwi i wypala, jeszcze innym jakieś internetowe webinary obczaja i uczy się montażu filmików, tudzież walczy z kompostem i ściółkowaniem krzaczków oraz szykowaniem grządek pod zasiew. Dodać należy zwyczajne obowiązki, kozy, drób, noszenie drewna, pranie, czasem wypad do sklepu i oto jest się w czym pogubić. <br />Ja też mam swoje sroki, oprócz obowiązków codziennych, gotowania, omiatania chałupy, obrządków zwierząt, bo aż trzy książki usiłuję skończyć, aby ruszyć jakoś z ich wydawaniem. Jestem drobiazgowa i redagowanie tekstów, wciąż dopisywanie szczegółowych treści, zabiera mi mnóstwo czasu. Nie jest to dobre dla ciała fizycznego i zdrowia, bo siedzenie boli, oczy słabną od gapienia się w ekran. Staram się jak mogę ćwiczyć <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Qigong" target="_blank">Ći-kong</a> lub ile się da chodzić zamiast siedzieć, i już na przykład nawet z oglądania filmów zrezygnowałam. <br />Po pierwsze i najważniejsze niemożebnie mnie znudziła sztuka filmowa, oglądam co najwyżej dziennie jeden lub dwa filmiki ulubionych "kanalarzy" na YT, a intelekt trenuję na książkach. Czytam je w nocy, bo dopada mnie niekiedy, częściej niż rzadziej, bezsenność śródnocna, więc zamiast się denerwować i przewracać z boku na bok, palę w ciemności chińską punktową latareczkę, biorę czytnik i wchodzę w światy wyobraźni, o niebo ciekawsze od obrazkowych współczesnych "bohomazów". Prawdziwa satysfakcja!<br />Od początku roku udało mi się już 15 książek przeczytać, teraz studiuję szesnastą. Różnego autoramentu, od "Dziejów" Herodota, opowieści filozofa Jamblicha czy Pitagorasa, religioznawczych wywodów Sir Frazera przez zadziwiające powieści fantastyczne Snerga-Wiśniewskiego (dopiero teraz widać, że był wizjonerem) czy współczesne fantastyki i koncepcje na temat SI autorstwa Jacka Dukaja, po podręczniki astrologiczne.</p><p>Temu wszystkiemu towarzyszy przyroda, śpiewy małych ptasząt wiosennych w lesie obok, klucze powracających gęsi i żurawi. Wczorajszy widok nawet mnie zadziwił,
choć już widziałam nasze ptactwo w różnej akcji! Stało się to
wkrótce po tym, jak po niebie przeparadował ogromny klucz dzikich
gęsi. Nasze indyki stwierdziły, że też chcą poznać więcej
świata. Zdołałyśmy jeden moment uchwycić na krótkim filmiku, najlepiej odtwarzać go w zwolnionym tempie,
0,5. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/TAu4exwW6CI" width="320" youtube-src-id="TAu4exwW6CI"></iframe></div><p>Prawie wszystkie, oprócz trzech najcięższych indorów, które nie zdecydowały się na wspinaczkę wysiadywały niczym orły sokoły na gałęziach naszego podwórkowego dębu, gulgając do siebie z podziwem. Po chwili zostały stamtąd łatwo sprowadzone. Wystarczyło je zawołać na miskę owsa, zaraz wszystkie z szumem wielkich skrzydeł sfrunęły do obejścia i dały się zamknąć w ptaszarni. Niestety, Anna nie zdążyła tego lotu złapać aparatem, czego mocno żałujemy, bo widok był "nieziemski". Ot, brak (jeszcze?) refleksu filmowca.</p>Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-20315735637334954242024-02-16T16:38:00.008+01:002024-02-17T16:30:42.733+01:00Wczesne przedwiośnie<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoojXINqdqmZ43n6LhigqOr2W7-zP4WCwsmG_b4BBHdik5tFwkx_idFp5jhuDH6vjG8cx0xgbkUpUfK0m_Qj2oEn5CzhRBCg-8_e56gTjwu15nhLwaSKH9Ib-_1XgFZnZKHIt6h6KZvjLLHuzYTK9TUqttS7FJTxeaJDMZxbPlKE68JLx3v_Vi2uSD54R-/s2448/IMG_1202.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="2448" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoojXINqdqmZ43n6LhigqOr2W7-zP4WCwsmG_b4BBHdik5tFwkx_idFp5jhuDH6vjG8cx0xgbkUpUfK0m_Qj2oEn5CzhRBCg-8_e56gTjwu15nhLwaSKH9Ib-_1XgFZnZKHIt6h6KZvjLLHuzYTK9TUqttS7FJTxeaJDMZxbPlKE68JLx3v_Vi2uSD54R-/w320-h320/IMG_1202.JPG" width="320" /></a></div><p>Zima gdzieś się ulotniła, choć zajrzała niedawno na kilka dni i nocy. Przyszły słoneczne dnie, które nastrajają do ruszenia się sprzed komputera i wyjścia na dwór, powrotu do jakichś czynności i robótek fizycznych, przygotowujących gospodarstwo do nowego sezonu. Wakacje mają się ku końcowi. </p><p>Zlatują już duże ptaki, jak dzikie gęsi i żurawie oraz mniejsze ptaszęta, które witają nas o poranku radośnie powitalnym kląskaniem, kwileniem, gwizdaniem i nawoływaniami, a także przy wieczornym obrządku mówią dobranoc, w imieniu Pana Boga, naszego wspólnego Stwórcy. Odpowiadam im moim nieumiejętnym naśladowaniem ich gwizdów, a gdy niekiedy któryś mi odpowie, cieszę się jak dziecko.</p><p>Zaczęłam od małego przemeblowania pokoju komputerowego i wymiany biurka i jednego z foteli komputerowych na nowy. Nie robiłam specjalnych obliczeń feng-shui na ten nowy chiński rok (drewnianego Smoka, jakby ktoś nie wiedział), ale intuicyjnie zmieniłam kierunek ustawienia swojego stolika, bo zbyt nagle zaczęłam popadać w dziwną ospałość i brak energii przy dawnym ustawieniu. Już następnego dnia wszczęłyśmy samodzielne konstruowanie obudowy poddasza, poszły w ruch ołówek i miarka, ukośnica, wiertarka i wkrętarka. Roboty z tym jeszcze dużo, ale do wiosny powinnyśmy zdążyć. <br />Dzisiaj zaś odzyskiwałyśmy pracowicie stare płyty, które nam dawno temu znajomi sprezentowali czyszcząc swój gospodarski śmietnik, aby teraz przyciąć je odpowiednio na półki. Przesiadywanie przy komputerze zaczyna mnie męczyć i czuję to zwyczajnie w mięśniach, zwłaszcza skurczonym godzinami brzuchu. Zatem zmieniłam dietę na lżejszą i więcej razy ćwiczę Qiqong, aby mięśnie i krążenie pobudzić. Co rano wyskakując zaraz po ablucjach na taras albo na dwór i kłaniając się i machając rękami ku Gospodzinowi jednocześnie na niebie i w sercu przebywającemu.</p><p>Ponieważ pewne dawne pisaniowe zatrudnienia są już ku końcowi, a dalej nie wiem co będzie, nieśmiało przymierzam się do opanowania wizualnej strony internetu. Pierwszym krokiem było założenie konta na You Tube dla Kresowej Zagrody. Udało się, zabawa trwa. Niniejszym podsyłam pierwszy, inaugurujący je filmik. W tle słychać trąbkę szarej gąski Pulcherii.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/jK-pIa0tQN0" width="320" youtube-src-id="jK-pIa0tQN0"></iframe></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div>Poza tym czytam, myślę, rozważam, otwieram się na nowe koncepcje filozoficzne. Przechodzę tzw. w klasycznej astrologii "rok klimakteryczny" (to taki, który się dzieli przez 7), który dawno temu traktowano jako próg życia i śmierci. Dokładnie w tym roku życia zmarł Mój Mistrz, oraz moja mama, zatem mam co brać pod uwagę, bo takie rzeczy się kodują w podświadomości. Jednym słowem, aby nie umrzeć, trza mi urodzić się na nowo! Nie przelewki.<div><br /></div><div>Ten sam filmik z dodatkiem, na dowód, że robię postępy. To tak walentynkowo, choć z lekkim opóźnieniem.:)</div><div> </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/D2vrCMgZVL4" width="320" youtube-src-id="D2vrCMgZVL4"></iframe></div>Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-19344298717951777912024-02-08T14:21:00.005+01:002024-02-08T14:25:49.279+01:00Tłusto i słodko<p style="text-align: left;"></p><div style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3bm6v73fgT0beguYPfeaKJbugAxVaEtmWtmk08sMTntSEtTJORhyP1S2nPDrjT3N5XZbhOmD2HT-Jj6Qq3oDlmCU4KfJ0cqiJ2C8fWNVmKHlZGSkfyIiCK_ZBVZOHl-IO_q0wpSVqCp600wegAI2JD9puItdc_GqV75WLUKk1PLs0X90KFV4eBMpJvH4h/s320/paczki1.jpg" width="320" /></div><p style="margin-bottom: 0cm;">Słodkie jem tylko raz do roku,
w Tłusty Czwartek. Mam stały przepis na pączki serowe bez glutenu
i białka kurzego. Oto on:</p><p style="margin-bottom: 0cm;">Jedno duże jajo gęsie</p><p style="margin-bottom: 0cm;">200 gram twarogu koziego</p><p style="margin-bottom: 0cm;">1 szklanka mąki bezglutenowej (stosuję mieszankę ryżowej, kukurydzianej i ziemniaczanej)</p><p style="margin-bottom: 0cm;">2 łyżeczki cukru</p><p style="margin-bottom: 0cm;">1 łyżeczka proszku do pieczenia</p><p style="margin-bottom: 0cm;">Ewentualnie kapka mleka koziego dla
rozrzedzenia ciasta, gdyby twaróg był zbyt suchy.</p><p style="margin-bottom: 0cm;">Olej do smażenia</p><p style="margin-bottom: 0cm;">Cukier puder do posypania</p><p style="margin-bottom: 0cm;">Kłaść ciasto łyżką na gorący
olej, smażyć do zrumienienia.</p><p style="margin-bottom: 0cm;">Całość zajmuje pół godziny pracy. </p><p style="margin-bottom: 0cm;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNtnhpP9J8Rds2qrCFEp0GBWcflcloYqvImjC2bideItWVYyJhX4ETg8CIMGolLp07WDbDAj6BDMk2mh6eNVsPdyg7o5L7sECWLJ21X7n10ZLOT1o81nF5VL4GLdK7SG0dR63DeQEPsTcb5ehfNY8SBb71r01z_ZHYz46ekQIVkl0bEcJU9eSKDxcCEOj-/s3264/paczki.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNtnhpP9J8Rds2qrCFEp0GBWcflcloYqvImjC2bideItWVYyJhX4ETg8CIMGolLp07WDbDAj6BDMk2mh6eNVsPdyg7o5L7sECWLJ21X7n10ZLOT1o81nF5VL4GLdK7SG0dR63DeQEPsTcb5ehfNY8SBb71r01z_ZHYz46ekQIVkl0bEcJU9eSKDxcCEOj-/s320/paczki.jpg" width="320" /></a></div><p style="margin-bottom: 0cm;">Na zdjęciu ostatek, który zdołałam
ocalić do fotografii.</p><p></p><p></p>Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-18945286959443863082024-01-31T16:11:00.001+01:002024-01-31T16:12:05.168+01:00Krótka trzustka<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8qKF86vn6xLOwEjELMi97zY-0VhdfVF5Q-OgKco-LJ5l3mJv-JQwPaeGnJAsEY2ya-W39kNAXSZGa6fHuOM7TJw6QC10btTqxG4uy-rIGVFOkxrb1m_ibbU4voLDJEf_xf6W3QJQrSVxUOD7jrNt0hjXiK3Dy8s36gz2bdYehoenGlBluuhD0UWxobhZi/s2448/koza.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="2448" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8qKF86vn6xLOwEjELMi97zY-0VhdfVF5Q-OgKco-LJ5l3mJv-JQwPaeGnJAsEY2ya-W39kNAXSZGa6fHuOM7TJw6QC10btTqxG4uy-rIGVFOkxrb1m_ibbU4voLDJEf_xf6W3QJQrSVxUOD7jrNt0hjXiK3Dy8s36gz2bdYehoenGlBluuhD0UWxobhZi/w200-h200/koza.jpg" width="200" /></a></div><p>Śniegi już oczywiście schodzą, bo po wczesnej zimie przyszło wczesne przedwiośnie. Ponoć iluzyjne, ale jak na razie internetowe meteo niczym nie straszy. Spełniła się przepowiednia znajomego masarza, który patrosząc tuszkę zauważył jeszcze wczesną jesienią: "Krótka trzustka, krótka zima". Warto zapamiętać, bo to wtajemniczenie jeszcze etruskich <a href="https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/haruspikowie;3910258.html" target="_blank">haruspików</a>, wróżących z wnętrzności zwierząt ofiarnych. </p><p>Kozom też się wiosna przypomniała, a jakże.<br />Zaczęły się wykoty. Matkom nabrzmiały cyce.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhU-tIG7-pjss0FeqmEWgHlqtsrAyrVILh_4uvTgFi5zhHJdo8az8gDoFxvDOhkBVH9YDYtpN7NwUIgfvQ7J5QJX546vOfcsA6I6q1rPCdzM_S6R3ZZzTumYMAgTNm5B-nYqsngCdkZyRusA9wMRDH4u-QlpfVjl-CC8574Qny_BxiB0Hx9hMvLyfJ44U2g/s2448/koza1.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="2448" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhU-tIG7-pjss0FeqmEWgHlqtsrAyrVILh_4uvTgFi5zhHJdo8az8gDoFxvDOhkBVH9YDYtpN7NwUIgfvQ7J5QJX546vOfcsA6I6q1rPCdzM_S6R3ZZzTumYMAgTNm5B-nYqsngCdkZyRusA9wMRDH4u-QlpfVjl-CC8574Qny_BxiB0Hx9hMvLyfJ44U2g/s320/koza1.jpg" width="320" /></a></div><p>Jak na razie wsio myszouchy. Po puszkinowskim tacie. Czyli rasa bezucha (bezuszna), jakby ktoś nie zrozumiał. Już wychodzą na spacery.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibaoPE6-NU9QrJ54dzBVq1zSdlhnLrytvcBv6bswEOZTsQhti6r6OHRUi8f1ET0ejAF_rPZlWoCZBd-7zC72012gba_OehrLQ4JzEVZEw67qR9P8XXgaCaf2tgILvptcbZIoCWQ-WShwTW2ZaFDV7kqglbjBcxWXULni3YnJ1S0ZrGB9zXlHu4e74qQ1ob/s2448/koza2.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="2448" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibaoPE6-NU9QrJ54dzBVq1zSdlhnLrytvcBv6bswEOZTsQhti6r6OHRUi8f1ET0ejAF_rPZlWoCZBd-7zC72012gba_OehrLQ4JzEVZEw67qR9P8XXgaCaf2tgILvptcbZIoCWQ-WShwTW2ZaFDV7kqglbjBcxWXULni3YnJ1S0ZrGB9zXlHu4e74qQ1ob/s320/koza2.jpg" width="320" /></a></div><div><br /></div>Powyżej Kafcia z mlekiem, jak na razie jedyna ze zwykłymi uszami, po mamie.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5Wzc3_14NRwn0Xp-4vG0jliZN4zhWfSVuFgFHOFi6eD75hhbqpRawFg9JpC-jnHBOiWj8Ymy4UoGgRYiZAkC9YFB_gQuNgpMw_CJE39w_2Sq-7Z1blPUEJL0P5vSKqL2HGGhF6GPpdQqxwfb9jGvvfJi0Iyarr0X47CiHm1qj-tWg_LQUI4vcT_g2vXuJ/s2448/koza3.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="2448" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5Wzc3_14NRwn0Xp-4vG0jliZN4zhWfSVuFgFHOFi6eD75hhbqpRawFg9JpC-jnHBOiWj8Ymy4UoGgRYiZAkC9YFB_gQuNgpMw_CJE39w_2Sq-7Z1blPUEJL0P5vSKqL2HGGhF6GPpdQqxwfb9jGvvfJi0Iyarr0X47CiHm1qj-tWg_LQUI4vcT_g2vXuJ/s320/koza3.jpg" width="320" /></a></div><br />A to jej brat bliźniak. Czarny Książę.Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-17189155447710343912024-01-21T10:59:00.005+01:002024-01-28T09:33:19.593+01:00Zimowanie<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZE1viAyBpDDXT-D66_TEEfsKWoYRL62NYBUMrsJL7QldDisjpHh3PDbNiPAzBdqYPW0RrjA6pXizv9OUbKtC-gmb1yMWiPR8wdgktuB_HiocYG44ZsMbi1Oh-LKmnVS_U_iw-yUtzgkHRdtjbTA7oXtV4Bx6NQT2zx738C6sfrrRT34rd9XOF9I9Hlle4/s3264/zima24.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZE1viAyBpDDXT-D66_TEEfsKWoYRL62NYBUMrsJL7QldDisjpHh3PDbNiPAzBdqYPW0RrjA6pXizv9OUbKtC-gmb1yMWiPR8wdgktuB_HiocYG44ZsMbi1Oh-LKmnVS_U_iw-yUtzgkHRdtjbTA7oXtV4Bx6NQT2zx738C6sfrrRT34rd9XOF9I9Hlle4/s320/zima24.jpg" width="320" /></a></div><p>Śnieży dalej, z doskoku, ale tych doskoków było już tyle, że straciłam rachubę. W obejściu mamy teraz małą Szwajcarię, góry i wąwozy między nimi, po których codziennie trzeba przejechać szuflą, zwiększając szczyty, aby nie stracić kontroli nad sytuacją. W niektórych newralgicznych miejscach wczoraj musiałam odkuć już iście skamieniałą zmarzlinę szpadlem, aby móc dostać się do nich w potrzebie.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLCKhofo0Si79JWOcPA7j32-frNZo1qg8JvcmLC3Nlm7MBQPKJO0clEcrBCKYCCGdVShlXZOuVHoDy-zgqnufsy5ZpmibeBbE-3ATgp7_zBEUqJr0F_yJ6FBbXm6iWy-tYuMBE7K5dpit8-gENrojKwi6n1NZN7IYHgNuLAcxidKiI-mL4SuRJJiYIDCi9/s3264/zima24.1.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLCKhofo0Si79JWOcPA7j32-frNZo1qg8JvcmLC3Nlm7MBQPKJO0clEcrBCKYCCGdVShlXZOuVHoDy-zgqnufsy5ZpmibeBbE-3ATgp7_zBEUqJr0F_yJ6FBbXm6iWy-tYuMBE7K5dpit8-gENrojKwi6n1NZN7IYHgNuLAcxidKiI-mL4SuRJJiYIDCi9/s320/zima24.1.jpg" width="240" /></a></div><p>Nadmiar ciężkiego śniegu zawalił okrycie pod starą cieplicą, z którego korzystał drób.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7aNMAsK-jalrHQp2kwcYskaW6cYs5W6aNGgEuBzmOQhpWpR6_d2DL2PQl3-4r1h2yyRmea3cj9dEnV8BVR2CF1iZaQ0qcCkUBX_67nIUvTW_fnBtdvCoOKTur4Zce6ywuNpLP7H8gFxULT7A2DLsJPU43DKzS0Kco3kaT65HYBBYsntJYguvrHHWUshxM/s3264/zima24.3.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7aNMAsK-jalrHQp2kwcYskaW6cYs5W6aNGgEuBzmOQhpWpR6_d2DL2PQl3-4r1h2yyRmea3cj9dEnV8BVR2CF1iZaQ0qcCkUBX_67nIUvTW_fnBtdvCoOKTur4Zce6ywuNpLP7H8gFxULT7A2DLsJPU43DKzS0Kco3kaT65HYBBYsntJYguvrHHWUshxM/s320/zima24.3.jpg" width="240" /></a></div><br /><p>Kaczusie jakoś sobie jednak radzą w odśnieżonych rejonach, drepcząc po śniegu, wypuszczane z kurnika wtedy, gdy nie ma zbytniego mrozu albo zawiei. To nader odporny narodek.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdNoPdUq7KSK-Is3jDCVMjD52PEz-Uu-ou6M8ufCWDgr4fYg-CdBd04QgOC1MOdbX9CNo8Bm4JBapgsUkrwFwpv8Cm6eRpxr-4rMhBtOl4wN-fC0_1TSBpqt9PfTsZe5KzuCUpHmuU9mRTScWOflJx3u-vdnVVthxq00Np72DoYdg2kEFj1jEhIajyl2I0/s3264/zima24.2.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdNoPdUq7KSK-Is3jDCVMjD52PEz-Uu-ou6M8ufCWDgr4fYg-CdBd04QgOC1MOdbX9CNo8Bm4JBapgsUkrwFwpv8Cm6eRpxr-4rMhBtOl4wN-fC0_1TSBpqt9PfTsZe5KzuCUpHmuU9mRTScWOflJx3u-vdnVVthxq00Np72DoYdg2kEFj1jEhIajyl2I0/s320/zima24.2.jpg" width="240" /></a></div><p>Ponadto Anna rozbiegana, ma wiele pracy, pomysłów, potrzeb i planów tu i tam. Organizuje sobie i dzieciom różne zajęcia na ferie, co wymaga zakupów, wyjazdów i uzgodnień. Ja siedzę cierpliwie, jak ten żółw w skorupie, na miejscu i co najwyżej kontaktuję się ze światem przez internet. Muszę przyznać, że miałam ostatnio coś w rodzaju ataku depresji i wycofania się w głąb, (całkiem jak autyk), którą na tyle znam, że od razu podjęłam kroki zapobiegawcze. Zamiast rozmyślać i karmić straszliwego głoda zabieram się za czytanie książek. Wróciła mi czytelnicza pasja i nieraz spędzam nad książką kilka godzin, bardziej w nocy niż w dzień, w chwilach częstej i zwyczajnej w późniejszym wieku bezsenności. Podstawowe witaminy ważne w zimie, gimnastyka na powietrzu, odśnieżanie jako ćwiczenie fizyki ciała, nauka (tym razem zasad indyjskiej astrologii). Żadnych horrorów, kryminałów, tragedii w filmach czy mediach, poza tymi, które zwyczajne życie dookoła mnie niesie. Nie są spektakularne, ale jest co wiedzieć. <br />Dzisiaj dręcząca mnie w ostatnich latach planeta Pluton, zawieszona jakby specjalnie dla mnie na końcówce znaku Koziorożca, weszła wreszcie prawie na dobre (bo zawróci w niego jeszcze na krótko 1 września tego roku, by całkiem wejść 20 listopada tr.) do następnego znaku Wodnika i od rana czuję dziwną ulgę i zwyżkę nastroju. Może nie będzie tak źle. Na inaugurację owego epokowego wejścia na całe 40 lat następnych znajomy astrolog podrzucił mi film do obejrzenia. Japońską anime, "Ghost in the Schell" czyli "Duch w pancerzu". Takie wskazanie ducha czasów, które nadchodzą. </p><p>Udało się złapać pana elektryka, który zamontował wreszcie nowy sterownik. Przyznam, że niewiele to zmieniło w naszej codzienności. Tyle, że nie muszę już kontrolować temperatury pieca, aby nie przekroczyła normy, bo pompa rozgania nadwyżkę ciepła po kaloryferach. Z tego wynikła rozmowa i konkluzja, że trzeba poważnie pomyśleć o generatorze prądu i alternatywnych rozwiązaniach, bo zakład państwowy jest coraz bardziej zaniedbany, ilość pracowników zmniejszyła się więcej niż o połowę, nie ma komu pracować i nie ma nowych chętnych do pracy, infrastruktura coraz starsza, maszyny się psują i stoją nienaprawione, a wypożycza się w razie potrzeby sprzęt od prywatnych właścicieli. Ci nawet słupy wymieniają. Ile to może potrwać?</p><p>Opieszałość służby odśnieżającej również jest godna zastanowienia pod tym kątem. Nasza boczna droga nigdy nie była rozpieszczana, jest w ostatniej kolejności, ale w obecnych wciąż odnawiających się dośnieżeniach nic się nie pojawia z pomocą. Ciężki sprzęt leśny robi od czasu do czasu koleiny, które pogłębiają się tak, że samochód z niższym zawieszeniem może nie przejechać. W razie jednak spotkania pędzącego wozu z naprzeciwka z trudem albo niemożliwością jest zjechanie na pobocze bez niebezpieczeństwa utknięcia albo zderzenia. Czasem jedzie się i 20-30 km na godzinę. Z drugiej strony, są to warunki, do których starzy wiejscy Podlasiacy są przywykli i cierpliwie czekają wiosny, po prostu. Dawniej wyciągano sanie i zaprzęgano konia, który to widok był mi znany jeszcze w czasie, gdy tu zamieszkałam, teraz sanie może i są tu i ówdzie w stodole zaparkowane, ale koni brak. Czasem nieliczni hodowcy urządzają tam i siam kulig, ale to już cała impreza rozrywkowa, a nie zwyczajna potrzeba zajechania do gminy, sklepu czy kościoła, jak bywało zimową porą.</p><p>Ale nie ma co narzekać. Prąd po ostatniej dobowej awarii jest, choć wczoraj w trakcie powiewów wiatru "migał", czyli nie złamało się żadne drzewo na poważnie. Na razie. Baterie i telefony ponabijane. W razie. Nowe książki na czytnik ściągnięte. Jest czym palić i grzać się. Lodówka i piwniczka pełna, czekać tylko wykotów. Kaczki i gęś zaczęły się nieść, kury nie przestały. To ważne. Pora wyskoczyć na taras ptaszkom leśnym słoninki podrzucić!</p>Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-86971424303596815162024-01-12T15:04:00.003+01:002024-01-12T15:04:44.351+01:00Ku odwilży...<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpkUhGoPk6FswvI6Kd_nCrRh0vYqBQb5BWbZiSL6sQ21rPg0wE7ydIfGpxR7TVVCg-_RefMDGNsoMkOdD1l4sqJcQst3lZfmQ2DsxX5EGQwLiSMgfZuhNkOScCPz6lbGtqKSPZczHLuC71Kuji5Z7csruOdX0TUA8yK7CZk05eWKMxu2x52gbhir0DgjQk/s3264/IMG_1127.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpkUhGoPk6FswvI6Kd_nCrRh0vYqBQb5BWbZiSL6sQ21rPg0wE7ydIfGpxR7TVVCg-_RefMDGNsoMkOdD1l4sqJcQst3lZfmQ2DsxX5EGQwLiSMgfZuhNkOScCPz6lbGtqKSPZczHLuC71Kuji5Z7csruOdX0TUA8yK7CZk05eWKMxu2x52gbhir0DgjQk/s320/IMG_1127.JPG" width="240" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">Podjazd odśnieżony i otwarty, dzień słoneczny, acz jeszcze mroźny. Śnieg chrzęści pod nogami, dłonie przymarzają do klamki zewnętrznej, gdy są choćby lekko wilgotne.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgU8lcTu3yVEjksZTEm_3KYu6gJUsmJYyEGnMXLkCY4HnJt3mqIWafctOCms6Aqvt4qmJhxZtajzkM8jHAAIm7P1Cqxu8FIty5cdNK0F10NVZEylLw5wVgoIAIYCDnk8lJp4NEJrRSmDm0Lj2HR55n97dTChdyiAHK9H6StA_bFTGhF_RQaMhssiaabq2OB/s3264/IMG_1141.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgU8lcTu3yVEjksZTEm_3KYu6gJUsmJYyEGnMXLkCY4HnJt3mqIWafctOCms6Aqvt4qmJhxZtajzkM8jHAAIm7P1Cqxu8FIty5cdNK0F10NVZEylLw5wVgoIAIYCDnk8lJp4NEJrRSmDm0Lj2HR55n97dTChdyiAHK9H6StA_bFTGhF_RQaMhssiaabq2OB/s320/IMG_1141.JPG" width="320" /></a></div></div><br />Drób nasłonecznia się w cieplicy, łapki grzejąc. Trzeba przyznać, że kury się starają, mimo ich małej ilości, zawsze jakaś coś zniesie, codziennie zbieram zatem jedno, dwa, albo trzy jaja. <p></p><div>Ponoć idzie odwilż. Anna mydło domowe warzy.</div>Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-28822155082787943452024-01-09T18:00:00.002+01:002024-01-09T18:03:49.337+01:00Kłopoty zimowe<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEJzwSACeNaSK-Ub5jgt1B9TOP2t9xTKHoFk_9dguX876CkxHxh4-gzOUUWVbmhSEYk3jl2_BqhtUA23crPLhHhHSbWTGfu24P6_DxY5wcR0hdDYdzhzEyQ5xPJgBupk3dZI7MpcjKorXlRq_bspS_k61aaNg7wckFk3ezVvnaACv1jV6IlyJMBmBXeul1/s2400/IMG_1126.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1800" data-original-width="2400" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEJzwSACeNaSK-Ub5jgt1B9TOP2t9xTKHoFk_9dguX876CkxHxh4-gzOUUWVbmhSEYk3jl2_BqhtUA23crPLhHhHSbWTGfu24P6_DxY5wcR0hdDYdzhzEyQ5xPJgBupk3dZI7MpcjKorXlRq_bspS_k61aaNg7wckFk3ezVvnaACv1jV6IlyJMBmBXeul1/s320/IMG_1126.JPG" width="320" /></a></div><div><br /></div>Oczywiście zaraz po poprzednim tu wpisie na temat ciepłej zimy, zawiało, napadało i teraz mrozi ekstremalnie, tzn. bardzo średnie jak na Polskę to ekstremum, bo do ok. 18 stopni na minusie w nocy. Już zresztą po dwóch takich nockach zaczyna się ocieplenie.<div>Nie obyło się bez całodobowej awarii prądu, w wyniku oblodzenia łączy na dużym obszarze. Przetrwanie było łatwe, wspieramy się lampkami na doładowywane baterie, a ogrzewanie jest klasyczne i nie wymaga energii. Z braku czynnego komputera po prostu w ruch poszły książki i czytniki w długi ciemny wieczór.</div><div>Drogi śliskie i oblodzone, wymagają wielkiej uważności, o czym przekonało się onegdaj kilku chwackich stróżów zagrody granicznej, lądując zespołowo w rowie, a potem w szpitalu. No, cóż, mieszkańcy dawno się martwią o swój los, zwłaszcza po sławnym rozjechaniu przez nich królów puszczy na drodze, i tu nauczka spadła z nieba. Zbyt duża prędkość na zakręcie, brak ostrożności, zarozumiałość młodzieży w mundurze na dzikim terenie rodem z regionów zawsze odśnieżanych i jest placek. Naprawdę, przed wyjazdem z garażu trzeba modlitwę słać do nieba o to, aby nie spotkać pędzących nie wiadomo po co i do czego (ponoć trwa spokój w wiadomej materii) przedstawicieli porządku i nie musieć zjechać z kolein na drodze do rowu, aby dać się wyminąć! </div><div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSbvjOo6xENzA3ej2drplaPGphF0_yYOgWVruHVrAPzvOdhS59e3a2t9bLIM0m88Jvq7w8sNmUFx0rABjhxwbPAYHsSStExfVEmYRmF1s44rAjl7oFBsEwWKZzYE6jIoKunddsOLCs3ZAfHK-oHkyGvaC9_OkOs8FEnDmbZBeZC770Si4fZxyZU5QeK20I/s2400/IMG_1104.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2400" data-original-width="1800" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSbvjOo6xENzA3ej2drplaPGphF0_yYOgWVruHVrAPzvOdhS59e3a2t9bLIM0m88Jvq7w8sNmUFx0rABjhxwbPAYHsSStExfVEmYRmF1s44rAjl7oFBsEwWKZzYE6jIoKunddsOLCs3ZAfHK-oHkyGvaC9_OkOs8FEnDmbZBeZC770Si4fZxyZU5QeK20I/s320/IMG_1104.JPG" width="240" /></a></div><p>W domu zaś panuje przytulne ciepło. Choinka została już rozebrana, klasycznie, na Trzech Króli, został tylko Mikołajek, robiący za domowego skrzata. A na piecu bigos pyrkocze.</p></div>Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-13430573283642459202024-01-01T17:27:00.002+01:002024-01-09T18:19:40.294+01:00Ciepła zima<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCPXR8ky2K8QPERjfIQvceOs6TUXVM8h4UjZBci9nWJkJY8c9Ey_ktRgcsSgGgku1I15vAUVzvMGTO5xQrOdpOEpAR8I1LLuX7inOCSH-QEfm78Q2uoxCM_e9OkuG_gUJdAPiiUdSxKOYxvbn_NRWWdSo4dB6Rgx-Ygg0e1U2njbKm8V2v-Mu_U4n5oLkf/s4128/20231231_121721.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3096" data-original-width="4128" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCPXR8ky2K8QPERjfIQvceOs6TUXVM8h4UjZBci9nWJkJY8c9Ey_ktRgcsSgGgku1I15vAUVzvMGTO5xQrOdpOEpAR8I1LLuX7inOCSH-QEfm78Q2uoxCM_e9OkuG_gUJdAPiiUdSxKOYxvbn_NRWWdSo4dB6Rgx-Ygg0e1U2njbKm8V2v-Mu_U4n5oLkf/s320/20231231_121721.jpg" width="320" /></a></div><div><br /></div><div>Jak pokazują powyższe i poniższe zdjęcia, robione wczoraj, czyli w dzień sylwestrowy, zima odeszła wraz z końcem roku i przyczaiła się za przebraniem jesieni. Temperatury oscylują plus minus blisko zera Celsjusza, nocą i za dnia, więc piece chodzą oszczędnie po kilka godzin w ciągu doby i dobrze jest. Kozy w taki ciepły czas wychodzą pod naszą kontrolą na przechadzkę i skubią co tam znajdą, gałązki zakrzaczeń, zielone igliwie sosen i jałowców oraz kępki traw. Są już mocno brzuchate. Bardzo spokojne i powolne.</div><div>Z brakiem mleka na razie poradziłyśmy sobie tak, że raz w tygodniu Anna przywozi kilka litrów świeżego mleka krowiego kupione na miejscowym targu. Od razu stawiam jeden litr w jogurtownicy, wymieszany z kilkoma łyżkami ulubionego jogurtu Activia (okazuje się być najsmaczniejszy i najefektywniejszy). I w ten sposób zdobywamy smaczny naturalny jogurt na codzienną przekąskę albo śniadanie. Mleko jest od zdrowej wiejskiej Mućki, kwaśnieje i wydziela śmietanę jak należy. Podkreślam sprawę, bo w rejonie gdzie są większe hodowle krów mlecznych można się naciąć na "mleko antybakteryjne", które zamiast kisnąć gnije. Krowy są przerasowione (nierzadko o chorych parametrach), specjalnie karmione antybiotykami, aby dawały mleko jałowe, które dopiero w mleczarni sztucznie się zakwasza co wola producenta sobie zażyczy. </div><div>Pozostała z dostawy reszta idzie do zabielania porannej jaglanki czy owsianki, do kawy i na smaczek dla psów. Gdy braknie, wyciągam butelkę zamrożonego koziego mleka i ono służy w międzyczasie do następnego zakupu.</div><div>Awaryjne mleko w kartonie czy nawet to w butelce robiące za naturalne, ze sklepu jest tak nam obu niesmaczne, że szło najwyżej dla psów, Anna dolewała je sobie do kawy, ale za każdym razem głośno wyrzekając.</div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjB2khb2pveZOlW-A9Cf9_-a6fCxGsTEe1sYn_Ka6Ocg61S-e7KeNXDHfWAmlj0CIhn93wnCTS_dLhjHw0yhrJdMVg5iGA8TRq777Cf2Q7umNR3CtOxEpSi5j3dHbTqAsY5kjPeKoJwzAm4_XEsZKrF9YPYuuHLtbFgkRYUNICe_HmfVmclErMnIVZ-qKkU/s4128/20231231_115137.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4128" data-original-width="3096" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjB2khb2pveZOlW-A9Cf9_-a6fCxGsTEe1sYn_Ka6Ocg61S-e7KeNXDHfWAmlj0CIhn93wnCTS_dLhjHw0yhrJdMVg5iGA8TRq777Cf2Q7umNR3CtOxEpSi5j3dHbTqAsY5kjPeKoJwzAm4_XEsZKrF9YPYuuHLtbFgkRYUNICe_HmfVmclErMnIVZ-qKkU/s320/20231231_115137.jpg" width="240" /></a></div><div><br /></div><div>Ptaszydła mają się dobrze. Gąska Pulcheria, mimo wdowieństwa i sporej już wiekowości, ma dobry humor. Zakolegowała się z kaczusią Kasią i resztą stadka kaczego, zarządza także sprawnie kilkoma kurami, które nam pozostały. Kury niosą się cały czas, choć niecodziennie, a Pulcia w ten prawie wiosenny czas zniosła mi już 4 wielkie gęsie jaja. Które skrzętnie zbieram, jako dotknięta alergią na kurze białko i stosuję do lanych klusek czy placków. </div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdkObi5610aZYAaIpf0E99UasiwI41Ht4KT31MOxvlaEFnWp4T4qngzENzsgh557Dm3BB4CXK5ejZayEsFW7ZcDU_MoV5CQsl7Tdx7TWBgIsIYKS8YVuPgSMyi5VBo0FCvoYbW3gllW-s9I3yIrVfD9CPKeCce4pR6Vtu5D7hi_7d34YUSEeE29DOofxdL/s4128/20231231_114816.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4128" data-original-width="3096" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdkObi5610aZYAaIpf0E99UasiwI41Ht4KT31MOxvlaEFnWp4T4qngzENzsgh557Dm3BB4CXK5ejZayEsFW7ZcDU_MoV5CQsl7Tdx7TWBgIsIYKS8YVuPgSMyi5VBo0FCvoYbW3gllW-s9I3yIrVfD9CPKeCce4pR6Vtu5D7hi_7d34YUSEeE29DOofxdL/s320/20231231_114816.jpg" width="240" /></a></div><br />Psiska pełnią swą podwórkową wartę pilnie obwąchując wszelkie ślady.<div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIseXxs10NqPfTOs0sqk5VrXLhJweLgTniYsDo3CNqa-aDoClqcFYPDzFm0R3rsApEmdsbmdBGDBhkjMf0SHgLiTqKequWFOI-OnIVz0PmDVDoaj5uIbJKltKCA41pDqXun-ug7lQ72sZsBiuq3NPabWrp2AwtOUJnca6cjlFXLNwHYjiTkoUgsbSUpL7r/s4128/20231231_114808.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4128" data-original-width="3096" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIseXxs10NqPfTOs0sqk5VrXLhJweLgTniYsDo3CNqa-aDoClqcFYPDzFm0R3rsApEmdsbmdBGDBhkjMf0SHgLiTqKequWFOI-OnIVz0PmDVDoaj5uIbJKltKCA41pDqXun-ug7lQ72sZsBiuq3NPabWrp2AwtOUJnca6cjlFXLNwHYjiTkoUgsbSUpL7r/s320/20231231_114808.jpg" width="240" /></a></div><p></p></div><div>A indyki, już ładnie podrośnięte wyfruwają z rumorem ze swojej indyczarni i łapią ciepło i słońce w każdej suchej chwili dnia. Gdy zaczyna padać wracają pod dach. Jak się okazuje, jest wśród nich kilka indorów i trzeba będzie je pod wiosnę albo sprzedać albo ubić. Bo zgody w stadzie nie będzie, tylko rywalizacja o samice i krwawe, mordercze bitwy.</div>Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-41781611571358639672023-12-24T19:02:00.004+01:002023-12-24T19:03:38.262+01:00Wigilia 2023<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEig9hawGYmLPo8EMHxFJqE9ybZg7ndci5Xz99_T4eg4xinQqYlnR4pwzI_vg4lI0FgrJcvrHoY4xxH8yQtujIBTCGKHAA8Rmd4IIDui-NW8dSe2uazpQdqZ44H7z_7ZEkNMhw9MLv0dG_CjeyypbCFeBVRiDX6lwHJAOoaALBU39PdCU4hWny2Sal76xOdp/s2133/IMG_1099.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2133" data-original-width="1600" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEig9hawGYmLPo8EMHxFJqE9ybZg7ndci5Xz99_T4eg4xinQqYlnR4pwzI_vg4lI0FgrJcvrHoY4xxH8yQtujIBTCGKHAA8Rmd4IIDui-NW8dSe2uazpQdqZ44H7z_7ZEkNMhw9MLv0dG_CjeyypbCFeBVRiDX6lwHJAOoaALBU39PdCU4hWny2Sal76xOdp/s320/IMG_1099.jpg" width="240" /></a></div><br />Wesołych i zdrowych Świąt Bożego
Narodzenia, bez obstrukcji i niestrawności, bez obżarstwa i zatruć,
pośród miłości i wzajemnej wyrozumiałości, a nie narzekań i pretensji, przy
rozświetlonym drzewku, jako osi świata do nieba, w ciepłym domu, u
boku przyjaznych ludzi i zwierzątek, życzą wszystkim Czytelnikom tego bloga ktosie spod Lasu, Kresowianki.
Niechaj się dzieje wam wszystkim dobro, pokój, wybaczenie, mądrość i smak!Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-64497192846038118242023-12-20T15:07:00.007+01:002023-12-20T17:15:02.968+01:00Przedświąteczne lśnienie<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzwSywH0g2_1JYdJu3BPX9t8kYytv3TSXr2yNDMCCAMUuvHWy75MNbs4OX_cfR3U_rCJCwhOXdH6-is00-Xh2fBmudxXeCb4hEZmvAcj2PvyHiPahCesgb346WYAZ-nV5qHnnLSbRAEz9PUH1AN_0lrvACRO21WgUiazT1IKz-a624tbNLRQOCyMElaawq/s350/zima.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="262" data-original-width="350" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzwSywH0g2_1JYdJu3BPX9t8kYytv3TSXr2yNDMCCAMUuvHWy75MNbs4OX_cfR3U_rCJCwhOXdH6-is00-Xh2fBmudxXeCb4hEZmvAcj2PvyHiPahCesgb346WYAZ-nV5qHnnLSbRAEz9PUH1AN_0lrvACRO21WgUiazT1IKz-a624tbNLRQOCyMElaawq/s320/zima.jpg" width="320" /></a></div><br />Po prawie tygodniu stanęłam na nogi, smak wrócił, wyszorowałam nawet kuchenną pieczkę na wysoki połysk, choć już na drugi dzień, czyli dzisiaj, sił nie stało na dalszy ciąg porządków. Sprzątam nie dlatego, że tak wypada, ale że konieczność. A Święta, nasze odrodziny i Nowy Rok warto przywitać w odświeżonym wnętrzu. <br /><br />Na podlaskiej wsi trwa odwieczny przesąd, mający coś wspólnego z chińskim feng-szuei, że jak komina nie wyczyścisz przed nowym rokiem, okien nie umyjesz i podłogi nie wyszorujesz, to cały następny rok będziesz żyć w brudzie i biedzie. Komin przewodzi energie z dołu ku górze, i nie tylko może się zatkać i doprowadzić do pożaru czy zaczadzenia mieszkańców, ale poprzez niego posyła się życzenia ku niebu, często opatrzone spaleniem w palenisku czegoś w ofierze (mogą być kości z kaczki, ptaka fruwającego albo jakieś zioła wonne). Stąd jeśli jest czysty i cug dobry w nim mieszka to i życzenia biegną szybciej i skuteczniej. <br />Sztuka feng-szuei uważa, że otworami okiennymi i drzwiami wpada do domu ze świata żywa energia Qi. Jeśli szyby są czyste, drzwi w odpowiednią stronę, we wzmacniającym kolorze, a wszystko dodatkowo opatrzone np. w dźwięczące dzwoneczki to Qi niesie dobro, szczęście i zdrowie. W przeciwnych przypadkach odwrotnie.<div>Wziąwszy jeszcze i ten fakt, że wszystko to dzieje się w okolicach równonocy zimowej i pory odrodzenia się światła nieba, to wdruk energii jest odpowiednio mocny i rzeczywiście długo działający, aż do następnego okrążenia.<br /><div><br />Komin mamy już wyczyszczony, piec lśni, jeszcze tylko odkurzacz puścić w ruch, mopem parowym wymyć podłogi, okna przetrzeć, no i łazienkę umyć, nie jest źle. Bez pośpiechu, zdąży się do moich imienin.<p></p><p>Z jadła i napoju to przede wszystkim śledzie w różnych wariantach trzeba przyrządzić nieco wcześniej, a to zawsze idzie sprawnie. Są kupione, tylko odmoczyć. W wigilię zupa grzybowa w planie. Jarzębiak dojrzał odpowiednio do skosztowania. Nie obżeramy się jakoś specjalnie przez te trzy dni, zawsze z braku ochoty. Duch Świąt sprawia, że nie chce się jeść, bo Sytość fruwa w powietrzu. Po co się więc jeszcze dodatkowo przejadać? </p><p>Anna rozpracowuje z pasją budowę gwiazdy betlejemskiej. Zmywarka cicho chodzi. Ja jeszcze trochę słaba po chorobie lubię po obiedzie uderzyć w krótką drzemkę dla regeneracji sił. <br />Każdego wieczoru przed snem czytam jakiś fragment książki na czytniku. Teraz zainteresował mnie "Lód" Jacka Dukaja, w zimowym klimacie podróży do Irkucka transsyberyjską koleją na początku XX wieku w towarzystwie Nikoli Tesli, pośród zwalczających się agentur rosyjskich ociepleników i lodowników, aby zbadać możliwość dogadania się z "lutymi", mroźnikami rozwalającymi biologiczne organizmy niczym kwantowy komputer. No, i tak się plecie.</p></div></div>Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-67687774708887240272023-12-12T10:36:00.002+01:002023-12-20T15:56:03.103+01:00Ukryty smok<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiU3GQOHmdH36OcTJ6tBzsqzztTZ-boNoIKCUFNG5jmYUV45JbEnvbDEKgYDMBz9Rk0fUohXASyjuv8SWY9jxThdRVXr_-g4vew10qBcWSQnI1P_gyhyYKk2I4QKwSadviRQmizl0wIuht3ONDTK8mevYQGWRJ1iWitsyQfk_Bs7hdW2xyGra6FRDAPw6EH/s400/ges.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="267" data-original-width="400" height="214" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiU3GQOHmdH36OcTJ6tBzsqzztTZ-boNoIKCUFNG5jmYUV45JbEnvbDEKgYDMBz9Rk0fUohXASyjuv8SWY9jxThdRVXr_-g4vew10qBcWSQnI1P_gyhyYKk2I4QKwSadviRQmizl0wIuht3ONDTK8mevYQGWRJ1iWitsyQfk_Bs7hdW2xyGra6FRDAPw6EH/s320/ges.jpg" width="320" /></a></div><p></p><p>Zima trwa choć się zmywa. Niż i ocieplenie sprawiły, że śniegi zalegające z hukiem pospadały jednej nocy z dachu. Dopadały jednak zaraz nowe, gęste i lepkie. Wokół zalega biała mgła. A my przechodzimy doroczną zarazę. Jak zawsze drogą obsmarkania przez jakieś chore dziecko przyprowadzone przez beztroskich rodziców na warsztaty w domu kultury. <br />Anna pierwsza weszła na jej ścieżkę, ja się trzymałam. Przynajmniej ułatwia to funkcjonowanie pośród codziennych obowiązków. <br />Po trzech dniach poczuła się lepiej, a mnie zmogło. I jak zawsze przyszpiliło do łóżka mocniej. Objawy trudne do zaklasyfikowania i nazwania. Grypa? Katar? Przeziębienie? Cowid? Po prostu nazwę tę chorobę katarem z gorączką i brakiem smaku. Tylko brakiem, a nie zniekształceniem, jak miałam przy znamiennej zarazie. Niemniej apetyt stał się minimalny, kawa poszła w odstawkę, a wszelkie jadło stało się mdłe. Przychodzi mi jeszcze jedna nazwa do głowy: koffit. Bo jakoś zawsze na tę kawę pada niesmak. <br />Gorączka nie była jakaś niebotyczna, choć pewna nie jestem. Zwyczajnie w termometrze padła bateria i nie ma jak sprawdzić. Powtórzyła się we dwie noce. Pierwszej po wstaniu z łóżka zakręciło mi się w nogach i o mało nie upadłam, zaskoczona osłabieniem. Ratuję się używaniem koca elektrycznego, w przypadku pojawienia się dreszczy i wychłodzenia, które zapowiada nawrót gorączki. Z lekarstw podstawowe witaminy, Ibuprom na ból głowy, krople do nosa (oj, bez nich byłoby trudno sprawę przejść), kilka kropel jodu na dzień. No, i 2-3 kieliszeczki jakiejś nalewki, pigwówki, aroniówki albo malinówki. <br />Siła wraca powoli i w systemie dwa kroki do przodu, jeden do tyłu. Już mi tęskno za kaczusiami i kozami, ale jeszcze nie mam siły wyjrzeć na świat dzienny zewnętrzny. Zajmuję się tylko wewnętrznymi obowiązkami, szykowaniem karmy dla zwierzyny i paleniem w piecu. Póki co ratuję się oglądaniem na ekranie komputera układu Tai ci zwanego bodajże, o ile dobrze pamiętam, Tańcem Smoka, w różnych wykonaniach chińskich mistrzów i mistrzyń. Działa nawet tylko przez oczy. Regulując energię życiową i ustawiając wszystko ku życiu i zdrowiu.</p>Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-81459384660241178592023-12-03T10:01:00.007+01:002023-12-04T10:35:56.014+01:00Przedświąteczne nauki<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXIuBDXwcyaiEPpsGz24Hg0CEbxkct6V3mQeSF9ug4N2H38_vqEWNa7Y2zqpY9_Cf-T5bpa_0xUJ6emOO_9FJnsY9VkBcID7ttYsZE_NKZODdybBgsClQWj8vNpZfcs_-X9L_yLUtvPf6mBpyWV8A27vQz2cLDIY3tNFi-ykSsnYOXQ15BPmDulDvSO9oA/s2400/gwiazda%20dobrowaoda%20024.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXIuBDXwcyaiEPpsGz24Hg0CEbxkct6V3mQeSF9ug4N2H38_vqEWNa7Y2zqpY9_Cf-T5bpa_0xUJ6emOO_9FJnsY9VkBcID7ttYsZE_NKZODdybBgsClQWj8vNpZfcs_-X9L_yLUtvPf6mBpyWV8A27vQz2cLDIY3tNFi-ykSsnYOXQ15BPmDulDvSO9oA/s2400/gwiazda%20dobrowaoda%20024.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEispPQr9QAhL84GUZYjbr097naLJD6xcYWFwiZ2vqmQ0rpWouu4m0Uvoy8pZ0m_Sc_2RyGG5SxXxVDfprUkdCvfHSVT828jEW30eAWFRldaMZYi_X3Qc1IrGgZwP6SQfMw3vyKU4DXto2keu_wDGspv-nnzc3ctiQlZPalicS-D31vEie0i6bjI4GqzJTr-/s2400/gwiazda%20dobrowaoda%20055.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2400" data-original-width="1800" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEispPQr9QAhL84GUZYjbr097naLJD6xcYWFwiZ2vqmQ0rpWouu4m0Uvoy8pZ0m_Sc_2RyGG5SxXxVDfprUkdCvfHSVT828jEW30eAWFRldaMZYi_X3Qc1IrGgZwP6SQfMw3vyKU4DXto2keu_wDGspv-nnzc3ctiQlZPalicS-D31vEie0i6bjI4GqzJTr-/s320/gwiazda%20dobrowaoda%20055.JPG" width="240" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">Kilka wspomnień z warsztatów. Gotowy wzór.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><img border="0" data-original-height="2400" data-original-width="1800" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXIuBDXwcyaiEPpsGz24Hg0CEbxkct6V3mQeSF9ug4N2H38_vqEWNa7Y2zqpY9_Cf-T5bpa_0xUJ6emOO_9FJnsY9VkBcID7ttYsZE_NKZODdybBgsClQWj8vNpZfcs_-X9L_yLUtvPf6mBpyWV8A27vQz2cLDIY3tNFi-ykSsnYOXQ15BPmDulDvSO9oA/s320/gwiazda%20dobrowaoda%20024.JPG" width="240" /></div><br />Do roboty.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqM5mkjcUy7tkvo1vsZV5BYl7dFWOaVtY4Zs3g6ADxy4Q3NmxDkC1l0kUtv0VyBy6Z8Hp0mCNgj0d6WNNay5MdmllFEQ2injWuVti8_hCnk-V0mAVJNRdXVpR6tJYapQMSxjz_WqszSZ6f9SIyzWwlEkGwyrXxQadp8dTznMW1AK0hDnu4wmDqnmkF9P3p/s2400/gwiazda%20dobrowaoda%20039.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2400" data-original-width="1800" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqM5mkjcUy7tkvo1vsZV5BYl7dFWOaVtY4Zs3g6ADxy4Q3NmxDkC1l0kUtv0VyBy6Z8Hp0mCNgj0d6WNNay5MdmllFEQ2injWuVti8_hCnk-V0mAVJNRdXVpR6tJYapQMSxjz_WqszSZ6f9SIyzWwlEkGwyrXxQadp8dTznMW1AK0hDnu4wmDqnmkF9P3p/s320/gwiazda%20dobrowaoda%20039.JPG" width="240" /></a></div><div><br /></div><div>Szkielet do wypełnienia.</div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1sPmoJMAK9nhm-adngoGq5kdFbTQWZiYTcV98ZJmT8Ca5HIG2d5p5xRki6j_BOR9LgYlx6u8bv-gJsi1AUfoMdYQPgECYEBzY9N0hhk_zXcj6dksuo3Y5lyEOldGKhpmHP5jchPFVD4jnTQZWk9pe1Is_VINd2_gpm4PHUuYpsGp6I6tcdK4ka4u0tkfs/s2400/gwiazda%20dobrowaoda%20030.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2400" data-original-width="1800" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1sPmoJMAK9nhm-adngoGq5kdFbTQWZiYTcV98ZJmT8Ca5HIG2d5p5xRki6j_BOR9LgYlx6u8bv-gJsi1AUfoMdYQPgECYEBzY9N0hhk_zXcj6dksuo3Y5lyEOldGKhpmHP5jchPFVD4jnTQZWk9pe1Is_VINd2_gpm4PHUuYpsGp6I6tcdK4ka4u0tkfs/s320/gwiazda%20dobrowaoda%20030.JPG" width="240" /></a></div><div><br /></div>I wycinanki.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsOdtUI8C7Nepd9blo-yqe3QRs3JqDo9EOdNfL3nTtPl5lu-q1NC50ews2SaM9pDfeRHyZrlfvFshGGluEo8-7-DsVGHWVIa7PAXP2N8wD8GkX53G1cEd-N5JdcQCQyCt4SjM844cqXUT6vv3YPOmQowFVQl_fh45uZXH1bSKcoHdXJKf4tCjn1Rs3ayHR/s2400/gwiazda%20dobrowaoda%20007.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1800" data-original-width="2400" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsOdtUI8C7Nepd9blo-yqe3QRs3JqDo9EOdNfL3nTtPl5lu-q1NC50ews2SaM9pDfeRHyZrlfvFshGGluEo8-7-DsVGHWVIa7PAXP2N8wD8GkX53G1cEd-N5JdcQCQyCt4SjM844cqXUT6vv3YPOmQowFVQl_fh45uZXH1bSKcoHdXJKf4tCjn1Rs3ayHR/s320/gwiazda%20dobrowaoda%20007.JPG" width="320" /></a></div><p></p>Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-77237956309267840212023-12-01T15:32:00.002+01:002023-12-01T15:42:17.672+01:00Gadu gadu i zima w pełni<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEip8aI5T8H-FGWaZwp6s6rcADJvC0jfupMux-jiD_DoixjmEG2yZxJBWg2oBqXpkt55WkxHgGhqo-aApw_azYVfoZnxfyDj3Vk-cH5ecIn3xPFlPh_tIPQWGA5VAmwA8t2vIEpvGNQBrh_7kxj_oBy8FdLJCJ60EVRXCX925fuBBryy_sLLXm6MWHzHyVcA/s2448/kaczki%20002.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="2448" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEip8aI5T8H-FGWaZwp6s6rcADJvC0jfupMux-jiD_DoixjmEG2yZxJBWg2oBqXpkt55WkxHgGhqo-aApw_azYVfoZnxfyDj3Vk-cH5ecIn3xPFlPh_tIPQWGA5VAmwA8t2vIEpvGNQBrh_7kxj_oBy8FdLJCJ60EVRXCX925fuBBryy_sLLXm6MWHzHyVcA/w200-h200/kaczki%20002.jpg" width="200" /></a></div><br /><p></p><p>I ścisnął mróz. Nie jakiś kosmiczny, ale nie listopadowy na pewno. Nieco śniegu naleciało, jednak mniej niż np. na Pomorzu, gdzie wilgotność jest większa. Anna zerwała resztki zieleniny z tunelu, którą skarmiam drób.</p><p>A drób ma się nieźle. Indyki zostały przeprowadzone ze stodółki pod dębem, zbyt zimnej na taki czas, do indyczarni w oborze, gdzie mają większe pomieszczenie pomiędzy kozami i garażem, ocieplone zatem z każdej strony, również od sufitu, bo na stryszku pełno siana zalega. Dostały świeżą słomianą podściółkę i póki co zimują, wypuszczane jedynie w słoneczne dni na kilka godzin, aby mogły rozprostować skrzydła. Bo fruwać lubią, niczym "orły, sokoły".</p><p>Za to kaczusie są mrozoodporne, ale i sprytne bestyje. Upatrzyły sobie legowisko w obejściu, pod resztkami starego tunelu, gdzie żeśmy część słomy zmagazynowały, aby mieć ją pod ręką, gdy potrzebne będzie odświeżenie ściółki w oborze. I tam, chronione od śniegu spadającego na głowę i wiatru dmuchającego w piórka spędzają swój kaczy czas, nierzadko wespół z kurami. Wychodząc jedynie na karmienie i do wodopoju.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh19hM2Su8KVMbGRBpkP7t9Mii1eDXVGEGDcEOWfyD3gEU8Rx-6UmB6IVZ6wQKaW_QCgMZIPAz_rFnkM8BLdH9HYAt1BOXSab5MU1cTpf4MhCVSvY5mPG0sPmrtCG3wg2sZWZvb_GlbgptfiVrK727AQSJJkLUw-GI6O4EqjC-GHBx36psqtsIfKChCkCF0/s2448/kaczki%20004.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="2448" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh19hM2Su8KVMbGRBpkP7t9Mii1eDXVGEGDcEOWfyD3gEU8Rx-6UmB6IVZ6wQKaW_QCgMZIPAz_rFnkM8BLdH9HYAt1BOXSab5MU1cTpf4MhCVSvY5mPG0sPmrtCG3wg2sZWZvb_GlbgptfiVrK727AQSJJkLUw-GI6O4EqjC-GHBx36psqtsIfKChCkCF0/s320/kaczki%20004.jpg" width="320" /></a></div><div><br /></div>My też się grzejemy, wychodząc na dwór jedynie w potrzebie. <br />Anna przez kilka dni słuchała bezpośredniej konferencji fejsbukowej pod wezwaniem "Żywe siedliska", i cieszę się, że ta już się skończyła, bo z trudem można się z nią było porozumieć w normalnych sprawach. Zaraz słychać było: "Cicho, cicho! Nie gadaj! Przeszkadzasz! Nie teraz! Za chwilę...". Ledwie to wytrzymałam.<div>To, co niechcący podsłuchałam przekonało mnie, że na ogół młodzi uczą młodych i już po dwóch trzech latach odgrywają ekspertów rolniczych, dietetycznych i ekologicznych, z pełną barwnością i swadą przydając sobie epickiego wyrazu i lecąc na wdzięku osobistym oraz modnym, wyświechtanym już słownictwie i wyrażeniach typu: "energie", "przestrzeń", "wibracje", "oczyszczenie", "wspólnota". Zwolennicy wegetarianizmu piali swoje, po czym dostawali ładunek informacji od praktykujących rolników, że gospodarstwo naturalne rodzące zdrowe rośliny musi być nawożone przez zwierzęta, bo bez zwierząt się nie da i już. A dietetycy przekonywali o wyższości spożywania masła i słoniny, nad olejami. I ich przeczysta ideologia nieco traciła na swej boskiej wzniosłości. <br />Acz było też sporo wykładów ludzi z pasją, merytorycznie przygotowanych, nie rozwlekłych w swojej opowieści, a nawet kilkoro starszych praktyków rzeczywistości, których warto było posłuchać. Więc co kto chciał to miał. Ostatecznie Anna wyszła z tego zadowolona, nawet zainspirowana i chętna do jakichś nie wiem jakich jeszcze działań, ale jeszcze bardziej ucieszona, że wreszcie się skończyło to nieustanne nadawanie i ma czas dla siebie. <br />Póki co zaczyna uczyć się angielskiego, i chodzi na warsztaty, przygotowując też przedświąteczne jarmarkowe stoisko. Jakie warsztaty? Ano w niedalekiej wiosce będzie nauka wycinanek ludowych i robienia gwiazdy betlejemskiej dla kolędników prowadzona przez twórczynie ludowe.</div>Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-86005521787944022422023-11-27T16:19:00.004+01:002023-11-27T16:35:13.755+01:00Zimne gorące<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbnkiSqA2kCzUWjLlY3nA0m0ePw3rofL8n50QiNAeZrCiP6ykBM59tLctDDKJJso4J4J7UL4NS9aVVH8wdERm0l9w4DrUY0rZVZaw1h_PXJU_f7pUnSXJTjlPUztla5hevanWB5vGz_CY7nYarjokbfUV38fFpvtSpcUdpXFoc_KV2oRd5yL3DVg81d3Id/s4128/gusie.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4128" data-original-width="3096" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbnkiSqA2kCzUWjLlY3nA0m0ePw3rofL8n50QiNAeZrCiP6ykBM59tLctDDKJJso4J4J7UL4NS9aVVH8wdERm0l9w4DrUY0rZVZaw1h_PXJU_f7pUnSXJTjlPUztla5hevanWB5vGz_CY7nYarjokbfUV38fFpvtSpcUdpXFoc_KV2oRd5yL3DVg81d3Id/s320/gusie.jpg" width="240" /></a></div><br /><p>I zaczęło mrozić, nieco śniegu spadło, a niektóre poranki, jak wczoraj czy dzisiaj są w pięknym ostrym słońcu. Aż chce się wyjść na idealnie czyste powietrze i odprawić codzienną poranną gimnastykę wobec oka pana nieba. Jakby ktoś pytał, to ćwiczę sobie pradawną chińską Qigong (czyt. ći-kong), genialne proste powolne ruchy harmonizujące całe ciało, łatwe do zapamiętania, bo w sumie jest ich osiem, i do wykonania nawet dla staruszków czy różnych połamańców, sprawiające że utrzymuje się nie tylko giętkość kręgosłupa, wszystkich stawów, wzroku, mięśni, poczucie równowagi i dotlenienie, ale i spokój umysłu i serca.</p><p>Ptaki mają się dobrze mimo zimna. Karmię je suto i różnorodnie, dla urozmaicenia dostają im się jeszcze zielone liście tego i owego trwające w cieplicy. Odporne na takie przymrozki są zwłaszcza jarmuż i kapusta pekińska. Kury, choć tylko te młode nadal się niosą i co jakiś czas jaja zaczynają się wysypywać z lodówki. Wtedy zawiadamiamy chętnych do zaopatrzenia się.</p><p>W wolnowarze rosół się warzy przez całą noc. Generalnie nastał czas gorących wywarów i zup. Rozgrzewka od strony żołądka to kolejny sposób, aby przyjąć zimę pogodnie. I zdrowo, mam nadzieję.</p><p>Piec działa spokojnie w swoim tempie, a właściwie dwa piece, bo w nocy i z rana grzeje nas kaflowa pieczka. Nowy sterownik do pompy już zakupiony, teraz szukamy fachowca. Póki co nie ma biedy. Nawet mam wrażenie, że bez pompy ciepło kaloryferów dłużej się utrzymuje. I gdy już ruszy, będę jej pewnie używać tylko dla szybszego rozruchu ogrzewania. Przyspieszenie rzędu może 40-50 minut, a może mniej, jak sądzę, zatem nic znacznego.</p>Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-64551965003209402662023-11-23T10:14:00.006+01:002023-11-27T16:33:19.345+01:00Rozgrzewki czasNasilające się zimno i nocne mrozy kazały nam przedwczoraj uruchomić piec c.o. To zawsze dzień napięcia. Bo trzeba najpierw wyczyścić piec i przewód kominowy wiodący do pieca (udało się w oparach pyłu, który trafił na kompostownik jako zasilacz gleby) i wyrównać wodę w grzejnikach oraz ciśnienie czyli wykonać stosowne odpowietrzenie. Tym razem, gdy już wszystko się dokonało jak trzeba, zaczął szwankować sterownik do pompy wspomagającej obieg. Nie jest to awaria uniemożliwiająca grzanie, bowiem mamy system postawiony hydraulicznie, więc jedynie obieg ciepła w kaloryferach zwolnił i dom ogrzewa się jakąś godzinę później.<p>Kolejnego dnia sterownik "odpoczął" i zadziałał jak zawsze. Na koniec padł, gdy już piec stygł. Zatem jest sprawa do załatwienia. Trudno, urządzenie działało bez szwanku całe 12 lat, ma prawo zasłabnąć.</p><p>Dzisiaj piździ zimny wiatr, zawiewając lodowatym deszczo-śniegiem, po którym zapewne pozostanie wielka gołoledź, i nawet ptactwo pozostało w swoich zamknięciach. A kozy, które od chwili pierwszych opadów śniegu uznały, że czas zimować pod dachem są zabezpieczone zamkniętymi wrotami do koziarni. Mają w środku zacisznie i cieplutko, wylegują się na ściółce żując siano i ledwie odpowiadając pojedynczym zdawkowym beknięciem na powitanie, gdy się do nich zajdzie, nakarmić czy napoić. <br />Już tylko dwie kozy są dojone co dwa dni, reszta zasuszona. Magazynuję te resztki w zamrażarce, w butelkach. W ten sposób Anna ma w zimie swoje mleko do kawy, ja zabielacz do zupki porannej, a koźlątka awaryjne dokarmianie na przedwiośniu w czasie, gdy jakaś matka wraca do mleczności dłużej niż szybciej.</p><p>Niedawno jeszcze udało się nam zwieść od ziomków ze wsi zalegającą u kogoś w stodole słomę żytnią. Było tego kilka obróceń przyczepką (plus pełna paka) przez dwa dni. Słoma za stara na skarmianie, ale nadaje się w zupełności na podściółkę w kurniku i koziarni, reszta zaś trafiła na wały dyniowe w sadzie i kilka grządek wzniesionych. </p><p>Ponadto spróbowałam nastawioną 2 miesiące temu czeremchówkę, i powiem wam, nie ma lepszego lekarstwa na rozgrzewkę w ten zimny i przewiewny czas! </p>Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-81336206462997065572023-11-13T17:15:00.005+01:002023-11-23T10:21:39.991+01:00Zanikanie<p>Poranki już mocno rześkie, wilgotne i mgliste. Powoli przygotowujemy się na śnieg i mróz. Liście selera i pietruszki z cieplicy i grządek, kwiat aksamitki i liście kocimiętki powędrowały do suszenia. Aksamitkę piję codziennie w ramach herbatki, a także robię mocniejszy napar, razem z szałwią, czasem dorzucam liście dębu i dolewam do gorącej kąpieli. Profilaktycznie, nie żeby się leczyć. Ot, przyjemnie jest się wypławić raz w tygodniu w jakichś zapachowych naturalnych substancjach. Kocimiętka ma właściwości nasenne i uspokajające, podobne do melisy, więc mieszam je z aksamitką jako swoje ziółka wieczorne.</p><p>Anna jeszcze czasem idąc za kozami w las przynosi garść grzybów. Podgrzybki i maślaki już zanikły, ale można nadal znaleźć kurki i zielonki (w moim rodzimym regionie także podsłonkami nazywane). I tak czasem jeszcze zdarza się zupa grzybowa, albo sos ze świeżych grzybów.</p><p>Wczoraj przy niedzieli ponadto wylądowała na jarmarku w Białymstoku. Kulturalnie pod dachem urządzony, więc zimno nie doskwierało, zebrał blisko stu wystawców. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgBOdlH00Rwwrrby8qSfZWIJ9c-wcFDnmAyCQzZkv4dS9G2I-Zu4GPlBI4WdcIPbRe3EfTA13FW2uIoq6L2l8n-7YZOi8l6MzTE70J6sJqeOJIqFUrXtDRsVCBz0CdO_og5GcSZ0qOrWDjTeOtjyAbIV9x_axzWm0hMNBLM6rjtLZRiXb1O4BDnbG2iY0t/s4128/20231112_112359.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4128" data-original-width="3096" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgBOdlH00Rwwrrby8qSfZWIJ9c-wcFDnmAyCQzZkv4dS9G2I-Zu4GPlBI4WdcIPbRe3EfTA13FW2uIoq6L2l8n-7YZOi8l6MzTE70J6sJqeOJIqFUrXtDRsVCBz0CdO_og5GcSZ0qOrWDjTeOtjyAbIV9x_axzWm0hMNBLM6rjtLZRiXb1O4BDnbG2iY0t/s320/20231112_112359.jpg" width="240" /></a></div><p>Wróciła wieczorem, może nie tyle wzbogacona, bo po odjęciu kilku stówek zapłaty za stoisko pozostało niewiele, ale zadowolona z poobracania się pośród ludzi, znajomych i nieznajomych ceramików, w dużym mieście, w swojej branży.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbXytbLg9N7drH2ceoKE-dir0eDNn_uG_UW-24lBNpEqSXlapEaqOwVKT4M05XG_72iNT11GQkdskyeXkIO6zitOikBbrVyWChNIWcy8LjuKkkWUDlHWg-cLZjDHWqwYf8rTnSmHgiZS3-GOVB9AcR4fn-wd3cR8y1iHOyLWOHL26DRVBRyAwOczCIg0OV/s4128/20231112_111614.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4128" data-original-width="3096" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbXytbLg9N7drH2ceoKE-dir0eDNn_uG_UW-24lBNpEqSXlapEaqOwVKT4M05XG_72iNT11GQkdskyeXkIO6zitOikBbrVyWChNIWcy8LjuKkkWUDlHWg-cLZjDHWqwYf8rTnSmHgiZS3-GOVB9AcR4fn-wd3cR8y1iHOyLWOHL26DRVBRyAwOczCIg0OV/s320/20231112_111614.jpg" width="240" /></a></div><div><br /></div>Tak nawiasem mówiąc, zapomniałam byłam zapisać na blogu, że we wrześniu Anna odbyła kurs robienia tynków z gliny. Może się do czegoś przyda nam ta wiedza, bo dziury w paszarni wciąż zapraszają niechcianych drapieżnych gości, i strach tam drób zostawić.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYBwY7B_M3_tBT6VCWcpqYCzB5BaZGTQH3sD5OBdygpzBXbfh0JPVx434tRaGJaFuQJoPKIa4S-QwN03eK4p6Y08s8qGOJlFMfk9NDYY1L78xQfVrsn7_ZDhoFTZzPl4FlOT5rFG2YsiNISNzXI4cOs0vpcoTCdxYfQSeYqICg156Q5EVNUkLvjgS7l_hx/s4128/20231112_112425.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4128" data-original-width="3096" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYBwY7B_M3_tBT6VCWcpqYCzB5BaZGTQH3sD5OBdygpzBXbfh0JPVx434tRaGJaFuQJoPKIa4S-QwN03eK4p6Y08s8qGOJlFMfk9NDYY1L78xQfVrsn7_ZDhoFTZzPl4FlOT5rFG2YsiNISNzXI4cOs0vpcoTCdxYfQSeYqICg156Q5EVNUkLvjgS7l_hx/s320/20231112_112425.jpg" width="240" /></a></div><div><div><br /></div><div>Póki co to raczej odpoczynek jest jej bardziej potrzebny, a nie nowe plany. Jak to po każdym sezonie.</div><div>Mleko u kóz na naszych oczach zanika, więc i ta praca staje się z dnia na dzień lżejsza. Już niedługo wakacje rolnika!</div></div>Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-28977497389130191552023-11-06T17:35:00.007+01:002023-11-07T13:34:27.289+01:00Jesień już<p>Trochę się pozmieniało, ale wypadki szybko ogarniamy. Takie to już gwiazdy na niebie w ostatnim czasie, dużo opozycji planet w znaku Skorpiona i Byka. W samo zaćmienie Księżyca padł mi komputer. Szczęściem w nieszczęściu zdołałam spisać swoje pliki, spodziewając się niespodziewanego. I po kilku dniach zostałam właścicielką nowszego modelu. </p><p>Było też kiełbasienie domowe i ukręciłyśmy 8 kg wyjątkowo pysznej kiełbasy w ciągu pewnego jednego dnia. Trzeba też było kupić nową zamrażarkę (stara chodzi, a jakże, ale zawsze lepiej mieć zapas, niż nie mieć w razie awarii), gdzie oprócz kiełbasy i mięsa z tegorocznych kaczek zamrażam jeszcze mleko i sery twarogowe. Bo kozy zaczęły już ograniczać mleczność, są dojone tylko rano, niektóre co dwa dni. Zatem starcza na jogurt i twaróg, które robię co 3 dni.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMKwhgOI4ZjOIlfC8CBotDsXLD1V9jxJkosuYIaIGOcS-dYshFK4Pm7pT0dLlrXKBidFjI4ty4FgovxbioTA8LdPtD_IjDi0bM8pN8o3MvmgkFRg3q4wrLpDu4cvQ9jNiJfs3Ilz2Ah81YRiM1IO6hUGuppPqhL66_wtc2M9xkuMMX78E5T2P7ROWhVHU0/s4128/145.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3096" data-original-width="4128" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMKwhgOI4ZjOIlfC8CBotDsXLD1V9jxJkosuYIaIGOcS-dYshFK4Pm7pT0dLlrXKBidFjI4ty4FgovxbioTA8LdPtD_IjDi0bM8pN8o3MvmgkFRg3q4wrLpDu4cvQ9jNiJfs3Ilz2Ah81YRiM1IO6hUGuppPqhL66_wtc2M9xkuMMX78E5T2P7ROWhVHU0/s320/145.jpg" width="320" /></a></div><p>Ponadto przy zmianie miesięcy tuż przed pełnią był wysyp grzybów, Anna prawie nie wychodziła z lasu, wpadła w szał grzybobrania. Takich jak poniżej pełnych kubełków przyniosła niezliczoną ilość.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMbTBjwIHrl0Wbm_e5rXSRkaAyul-C4WMTzT6Bz_DxnU1AhLp9hymSpC4kNc5npmflEfd4Vm6YnHvU_nAfqjvN4JMBNmeixzpVULdp9ZIYLeTkbNRJrki5vnDG4zwT_b5qquQu3RhaJYerqNfelNFtNVpVSMBlaxR-WKLDU71MX6r0YPcHlrVNem4MZJx8/s4128/136.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3096" data-original-width="4128" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMbTBjwIHrl0Wbm_e5rXSRkaAyul-C4WMTzT6Bz_DxnU1AhLp9hymSpC4kNc5npmflEfd4Vm6YnHvU_nAfqjvN4JMBNmeixzpVULdp9ZIYLeTkbNRJrki5vnDG4zwT_b5qquQu3RhaJYerqNfelNFtNVpVSMBlaxR-WKLDU71MX6r0YPcHlrVNem4MZJx8/s320/136.jpg" width="320" /></a></div><p>Suszarka chodziła na okrągło, oraz siatka pełna grzybów stała nad rozpaloną płytą. Wyszło z tego sama nie wiem ile słoików suszu. Codziennie grzyby królowały na stole, w rodzaju zupy grzybowej, sosu czy smażonki. Do tego ponad 10 słoików zamarynowanych w domowym occie powędrowało do piwniczki.</p><p>Pogoda po pełni szybko zrobiła się typowo listopadowa, deszczy, mży i mgli. Poranki są mocno chłodne. Acz wciąż starcza nam palenie jedynie pod kuchnią przez kilka godzin południowych, aby ogrzać połowę domu, gdzie zimujemy. W ogrodzie są jeszcze resztki zielonych upraw i poplon. A przy płocie taka wielka stepowa trawa nam wyrosła.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghW17bWFeuU9oDBIQgdpliUFeCO8_FH4ihYbycX0zwSXHqMBYXwjokLcEZOcuc9wbawCQLSNl83OBzORgzv1QGjcLdu32jlEoTiZwu5K3KI9-s-KEG6MmmIrZbuMpAsKJSZ7iwNoGBK3C0jURvtLKHpOji3ezS5-_41h-SCuprvKygtIJ0BP7vYZwwEiM8/s4128/061.JPEG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4128" data-original-width="3096" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghW17bWFeuU9oDBIQgdpliUFeCO8_FH4ihYbycX0zwSXHqMBYXwjokLcEZOcuc9wbawCQLSNl83OBzORgzv1QGjcLdu32jlEoTiZwu5K3KI9-s-KEG6MmmIrZbuMpAsKJSZ7iwNoGBK3C0jURvtLKHpOji3ezS5-_41h-SCuprvKygtIJ0BP7vYZwwEiM8/s320/061.JPEG" width="240" /></a></div>Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-21353782185641838712023-10-27T18:55:00.004+02:002023-10-27T18:55:58.567+02:00Podsumowania sezonowe<div class="separator" style="clear: both;">Mama z córciami, bardzo krzykliwymi. Córcie co prawda innego gatunku, ale to się nie liczy. Indyki mają wielkie serca. Perliczki zaś, czyli kurki afrykańskie, mimo że z innego kontynentu, akurat świetnie się wpisują charakterem i wyglądem w indycze stado. Nie odstępują mamusi.</div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1jRGxnCdUkyda3Vs8zc4yARhjaJkOKTGhA3H8Jvp7LdWYnlNe38GBVI3R-k95zxYvG5SgjlBjNV92qLQ2ZLZbXFoB4STIZrokS4CFoxmhfl_zUifdyPDVwxlH8P9gm10ZP5KOipP_n8jcprg4L_s94KsVcTIJRsuzKW5rfq_WRCyMTVBoW4yQngKd0bFj/s3264/IMG_0782.JPG" style="display: block; padding: 1em 0px; text-align: center;"><img alt="" border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1jRGxnCdUkyda3Vs8zc4yARhjaJkOKTGhA3H8Jvp7LdWYnlNe38GBVI3R-k95zxYvG5SgjlBjNV92qLQ2ZLZbXFoB4STIZrokS4CFoxmhfl_zUifdyPDVwxlH8P9gm10ZP5KOipP_n8jcprg4L_s94KsVcTIJRsuzKW5rfq_WRCyMTVBoW4yQngKd0bFj/s320/IMG_0782.JPG" width="320" /></a></div><div class="separator" style="clear: both;">Poniżej dalsze inne dzieci mamy indyczki. Już trochę ich mniej, bo zaczął się sezon na kaczynę. Zostawiamy parkę na rozmnożenie w przyszłym roku. Plus Kaczusię Kasię, która niedawno zniosła mi zapas jaj na zimę.</div><div class="separator" style="clear: both;"><br /><div style="text-align: center;"><img alt="" border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhu8SXts_TH2PS7FO_cWfdIyVjmRlAPMy-l2onA0DD4N4QPqoSnleHQXRQGSaQQaALrL8gJGa_ZfUC5IZ6R8XJn2Yf8X8VBobf9ZkOsvWVhyphenhyphenTtYthmsIgTfqFzZQaMDLKcFMP4mhgJiEBchIXFQKJw9JBb3FXkBvr1M9evqh1LPhzUHTOyUaM9A7MJp-AUu/s320/indyki%20perliki%202023%20022.JPG" /></div></div><div class="separator" style="clear: both;"><br />I drugie stadko. Tu wszystko po Bożemu. Same indyki. Nastolatki kilkumiesięczne wzrostem już dorównują matce, ale reszta wiadomo, długie nogi, długi ogon i wielki apetyt. Jak u dorastających młodych ludzi.<br /><br /><div style="text-align: center;"><img alt="" border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWxmMZKybanMiFiNxmuxZM3gxIDce07wYOcBVmrlT4eu7uBsuA-Jb67jnvAYtfjFtUIiHFWYgR_Zo4dRmgAO7UTNvNUiYv_wVOk0OE0eBxki3K67_uRyoe50vKBf3MIvTN5KqC-TZayFEHDYiuM9p-_RMcnOTSW4oqqVlPqcllWDmSP2kRcF51s_9b5n78/s320/indyki%20perliki%202023%20024.JPG" /></div></div>Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-7952523313433190962023-10-17T11:24:00.010+02:002023-10-17T11:28:10.775+02:00OchłodzenieI przyszedł nów z zaćmieniem i pogoda (jak i nasz rząd, który umyślił sobie w tym terminie wybory i go zaćmiło na amen) ma się ku diametralnej zmianie. Dawni astrologowie logiką swoją doszli prawa, że cień, jaki podczas zaćmienia rzuca glob księżycowy na Ziemię wychładza atmosferę, stąd spodziewać się należy zmian pogody i anomalii trwających od kilku miesięcy po czasem nawet rok i więcej (zależnie od położenia w znaku i ważności zaćmienia). Niedługo, podczas pełni czeka nas kolejne, tym razem księżycowe, a w przyszłym roku 3 kolejne zaćmienia na wiosnę i 3 na jesień! Tak zaćmieniowy rok jest bardzo rzadki, dlatego zapowiada się duże pogorszenie i wychłodzenie klimatu, zimno, wiatr, deszcze, nie ma co ukrywać. Zapasy mogą się przydać, czy to nasion czy przetworów, na dłużej.
<br>Na razie wyraźnie spadła temperatura w nocy, zbliżając się do granicznego dla resztek upraw zera. Nocami leje zimny deszcz. W dzień pojawia się zza chmur nieco słońca, ale ociepla już ono nieznacznie powietrze, choć pozwala jeszcze żerować ptakom i zwierzynie na pastwisku.
<br>Ściągnęłyśmy dynie z pola i ogrodu. Mikre to zbiory w porównaniu z ubiegłymi latami, większość owoców niedojrzała. Nic to, te najmniejsze skarmiam na bieżąco, trąc dziobatym i krojąc paszczatym do jedzenia, więc nic się nie ma prawa zmarnować. Te większe i duże warzywa powędrowały na poddasze, gdzie będą leżakować ile się da.
<br>Ważną sprawą jest wyczyszczenie koziarni i kurnika z obornika. Jeden boks już jakiś czas temu udało się samodzielnie obrobić. Tym razem pomagier skrewił (jak zawsze, już się nie dziwimy, dnia 15 miał odbiór pieniędzy z kasy państwowej, a to oznacza co oznacza), zaś traktor nie zechciał ruszyć, coś padło w systemie zapalania, akumulator czy podobne i trzeba się przeprosić z taczką. To oczywiście przedłuża zaplanowane prace.
<br>Jeśli chodzi o chłody, to palenie pod płytą w kuchni raz dziennie podczas obiadu na razie wystarcza.
Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-86250121557583037052023-09-26T10:39:00.003+02:002023-09-26T13:10:49.440+02:00Jesienne uciechy<p>I znów był jarmark. Tym razem w Ciechanowcu, z okazji święta ziemniaka. Dojazd i przyjazd łatwy, więc można było kilka godzin postać w oparach smażonych frytek, patrząc jak ludzie pochłaniają ze smakiem? zwykły cukier zamieniony maszynowo w watę. <br /></p><p>Pod strzechą, choć czy to taka, jaką dawniej kładziono na chatach? Może i tak. Jednak w praktyce poza skansenowej nie sposób już dostać słomy ciętej kosą w snopach, łatwiej robić to z trzciny. Łatwopalnej, dużo bardziej niż słoma, zwłaszcza gdy wyschnie w upalne lata.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-zuRbrtM9oPo-2y7QYwWYG6sOzxEOpwSYnjYt2ClEzdTrNP5GvrYLFL4pV8gFFtosyP4r012ygxLcG95qJtRCR7oblp5EnZ-ZAzp0blTANtxp_2D1ZiweZtTAYeA66k1DX7PfH7dMlE4biiSEIdbfV0tSh3NS2EYWW2fFmvSWF5jvg6MmewmLaeOlKI0L/s3264/jarmark2strzecha.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-zuRbrtM9oPo-2y7QYwWYG6sOzxEOpwSYnjYt2ClEzdTrNP5GvrYLFL4pV8gFFtosyP4r012ygxLcG95qJtRCR7oblp5EnZ-ZAzp0blTANtxp_2D1ZiweZtTAYeA66k1DX7PfH7dMlE4biiSEIdbfV0tSh3NS2EYWW2fFmvSWF5jvg6MmewmLaeOlKI0L/s320/jarmark2strzecha.jpg" width="320" /></a></div><p>Trochę wiejskich atrakcji pod publiczkę dla mieszczan. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg68-V3WDHL_RJd_Z9YmeqGoVlvla5Gbf6TQ11H7NdrA_OK14o-IN9co56POlyLThx4RpHUOm_DuIsYjrC5byNtqL-JM0pMDuXTWmNdupyCkZOTEssSAk67C73fsFgdltGuiKHWremGMJ5mIyRumh2GVP6dza5ZIWPx86Jacj2spn4YoNunvejuSxnDJrLm/s3264/jarmark1konie.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg68-V3WDHL_RJd_Z9YmeqGoVlvla5Gbf6TQ11H7NdrA_OK14o-IN9co56POlyLThx4RpHUOm_DuIsYjrC5byNtqL-JM0pMDuXTWmNdupyCkZOTEssSAk67C73fsFgdltGuiKHWremGMJ5mIyRumh2GVP6dza5ZIWPx86Jacj2spn4YoNunvejuSxnDJrLm/s320/jarmark1konie.jpg" width="320" /></a></div><p>I stoisko, kątem oka kamery uchwycone.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtJH0slqFKjoM_ljxOUM_i6Kwxmx5AiOtC7D8IICbIRTHU5dBzqGbA0bk8CupvWRhCqDsOmgEL0D9lLSit-KdXDyEoHAIcCa__7iqzQ9spCerMKJl_gEJKi29EyO7FGMXqFvi1hcCL28o1_4FflYj1OfFOLLOZ5r3EVEngdGxi6Plnx8VoZiDkrEj_ya9p/s3264/jarmark.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtJH0slqFKjoM_ljxOUM_i6Kwxmx5AiOtC7D8IICbIRTHU5dBzqGbA0bk8CupvWRhCqDsOmgEL0D9lLSit-KdXDyEoHAIcCa__7iqzQ9spCerMKJl_gEJKi29EyO7FGMXqFvi1hcCL28o1_4FflYj1OfFOLLOZ5r3EVEngdGxi6Plnx8VoZiDkrEj_ya9p/s320/jarmark.jpg" width="320" /></a></div><p>Przy którym zatrzymała się miła para czytelników niniejszego bloga. Pozdrawiamy z tego miejsca serdecznie, także w imieniu koziołka Myszkina vel Puszkina, albo nawet i Putina.</p><p>Zaś od początku tygodnia ruszyły inne zajęcia, bo trzeba wykorzystać powrót słonecznej i ciepłej pogody. Powstały dwie wzniesione grządki w dawnym sadzie, ogrodzone deskami tartacznymi i wypełnione chruściano-korowo-liściowo-trocinowymi śmieciami, zgrabionymi na podwórzu w miejscach, gdzie zalegała gałęziówka, teraz już pocięta i ułożona na zimę. Z dodatkiem obornika i słomy.</p><p>Zbiór malin zmusił do nastawienia ich na sok. Do tego kocimiętka, melisa, aksamitka na susz do herbatek uśmierzających nerwy. Idzie ciemny czas, trzeba się przygotować.</p>Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-74369258751786583582023-09-18T15:51:00.002+02:002023-09-18T15:51:32.824+02:00Kolorowe jarmarki<p>Anna czasem bierze udział w lokalnych imprezach wystawienniczych, jarmarkami nazywanych. W sezonie to sposób spotkania się z ludźmi i zaprezentowania swego dorobku twórczego, rzemieślniczego. Wczoraj "zaliczyła" imprezę doroczną urządzoną w Budach Leśnych na trasie między Hajnówką a Białowieżą. Nie było jakoś spektakularnie, ale też i nie umęczyła się zbytnio.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKJqa4HGJUu4AbTKdzlflxPzC3Uidx_n4RQLWZCIdA33BcBodaeXWGVcYURyZssaKUZxg3L0LV_ptr95OyUMldAh8K118ubwpwXqzjMhiz3W5BX77NSD79b7Mamd3Cmna2ARz7pZ98bWeXQcinPe59OGFc_gq7Dmi7FfnF85vYKuC-iiGTBmm3LwkW1wsO/s2400/jarmark%20budy%20024.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1800" data-original-width="2400" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKJqa4HGJUu4AbTKdzlflxPzC3Uidx_n4RQLWZCIdA33BcBodaeXWGVcYURyZssaKUZxg3L0LV_ptr95OyUMldAh8K118ubwpwXqzjMhiz3W5BX77NSD79b7Mamd3Cmna2ARz7pZ98bWeXQcinPe59OGFc_gq7Dmi7FfnF85vYKuC-iiGTBmm3LwkW1wsO/s320/jarmark%20budy%20024.jpg" width="320" /></a></div><p>Wystawiła co nieco. Na przykład koszulki farbowane naturalnie metodą eko-print (czyli żywymi liśćmi) lub drukowane sitodrukiem.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIU-7T6aoUL36DrCEMZgyBp57b8oCFNvkoad4MauMMsUHj4Uo6jx5dsau_XdWZXJz1pU9889aphYlmbfK0O86ZaM6OkdA-agCd-GJesoG0KbHUSb5ZUSCauyVUyRJLlzxt3sKcVoQb_r175YZMoQUyivyN6t4ytJrkwibiVCljCVl7oBxj3jKi6F59luPT/s2400/jarmarkbluzka.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1800" data-original-width="2400" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIU-7T6aoUL36DrCEMZgyBp57b8oCFNvkoad4MauMMsUHj4Uo6jx5dsau_XdWZXJz1pU9889aphYlmbfK0O86ZaM6OkdA-agCd-GJesoG0KbHUSb5ZUSCauyVUyRJLlzxt3sKcVoQb_r175YZMoQUyivyN6t4ytJrkwibiVCljCVl7oBxj3jKi6F59luPT/s320/jarmarkbluzka.jpg" width="320" /></a></div><p>I klasycznie, ceramika. Także z naturalnymi odciskami liści.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglgeE3FG6lWxDi9PLQFN-91x-ebLBunLT-VbJMDKKkyrtKxy-pBMa0EnKRJs3yb4qMNjJfTCMOqpcnG3SA4TQ76XYNjjwFhTJ8e5cVj7AFkHWtuQu6U2gXbUX4hW_ek2QrEWdr7vyvzoVuKOcBG0ZD9NvyfslIlB1Ni_Zw1FN-khR0OA7qFHe4ocgIiu8O/s2400/jarmarkliscie.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1800" data-original-width="2400" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglgeE3FG6lWxDi9PLQFN-91x-ebLBunLT-VbJMDKKkyrtKxy-pBMa0EnKRJs3yb4qMNjJfTCMOqpcnG3SA4TQ76XYNjjwFhTJ8e5cVj7AFkHWtuQu6U2gXbUX4hW_ek2QrEWdr7vyvzoVuKOcBG0ZD9NvyfslIlB1Ni_Zw1FN-khR0OA7qFHe4ocgIiu8O/s320/jarmarkliscie.jpg" width="320" /></a></div><p>Lub wzorów serwetkowych, takich jakie dziergały nasze babcie.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFyn7ZptnyXoOQup8IfRCFCrxIrLCJiaXM2xYRc-iA0Iu1tAHH6XlZXHUbTLz6YimQszqoarylyq4aNKC1GmKcmeT8nFJGWafu7ynau_5eYVC8xNq2u0bF5QiqJDfyUsj_hNdX1JeQ31yMWQZOoz5SYka2897-cMmH-TBY1e_c_aglg7K5ym4ELiCmKi8z/s2400/jarmarktalerze.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1800" data-original-width="2400" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFyn7ZptnyXoOQup8IfRCFCrxIrLCJiaXM2xYRc-iA0Iu1tAHH6XlZXHUbTLz6YimQszqoarylyq4aNKC1GmKcmeT8nFJGWafu7ynau_5eYVC8xNq2u0bF5QiqJDfyUsj_hNdX1JeQ31yMWQZOoz5SYka2897-cMmH-TBY1e_c_aglg7K5ym4ELiCmKi8z/s320/jarmarktalerze.jpg" width="320" /></a></div>Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-33261026217661253202023-09-12T15:52:00.005+02:002023-09-12T18:39:29.979+02:00Obfitość<p>Noce stały się chłodne, temperatura spada do 11 i 10 stopni, dzięki czemu nawet upalne dnie, coraz krótsze z końcem lata zrobiły się do zniesienia. A dom jest cały czas mile i z równowagą dzienno-nocną wychłodzony, i mogę spokojnie gotować na płycie, paląc "za darmochę" chrustem i ogrzewać tak wodę w bojlerze.</p><p>Anna spędza większość dnia na dworze, w swoim ukochanym ogrodzie, który dopieszcza, zmienia, projektuje w głowie na przyszłość, z dumą znosząc codziennie jakieś zbiory. Cukinię, patisony, marchew, buraczki, koktajlowe pomidory, fasolnik, paprykę, czy pierwsze w tym roku dynie (o, właśnie, zaliczyłyśmy już pożarcie pierwszej dyni Hokkaido!). Wszystko to muszę zagospodarowywać. Nadmiar cukinii czy liściastych sałat, rukoli, kapust i rzodkiewek nie jest kłopotem, bo dzięki niemu kozy mają pyszne jedzenie i robią z niego dla nas mleko, przemieniane moimi rękami w sery, twaróg i jogurt, czyli czyste białko. Które daje się krócej lub dłużej przechowywać.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2TiU5E9IWX_f-zsrFj34P3vPFRIsXlc4MOJJV4mBmUri6Yu5VcXb77xodFGvEe_dlxvE-02gOwjHU8O9GDCNZJXlDHFs6GmaidNOCUK5OR62FNMVp8mQXMFmPFwZMhF5FL58XbMhBiigii5tye2L3DtFj8L2wY7bH5qSkg1cLyWm7rWpNaYl6RObdvOnV/s3264/myszkin1ogrod.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2TiU5E9IWX_f-zsrFj34P3vPFRIsXlc4MOJJV4mBmUri6Yu5VcXb77xodFGvEe_dlxvE-02gOwjHU8O9GDCNZJXlDHFs6GmaidNOCUK5OR62FNMVp8mQXMFmPFwZMhF5FL58XbMhBiigii5tye2L3DtFj8L2wY7bH5qSkg1cLyWm7rWpNaYl6RObdvOnV/s320/myszkin1ogrod.jpg" width="240" /></a></div><br />Wszelkie odpady warzywne, jak nać marchwi czy buraków zasila także brzuchy drobiu, który chętnie obdarowuje nas w zamian jajami. Stąd więc nasza dieta jest teraz bardziej warzywna niż w innych porach roku i składa się z wielości jarzyn różnych gatunków i smaków, gotowanych i pieczonych, surowych i kwaszonych, z dodatkiem serowym lub jajecznym.<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIPsNto-crixNetH2tcSq_-WSyjXA4ZnA0OzsK-hBAMEjYG-ZNJHa9gEAxFqx1FfyF7tssfn9sNvnmZ3J8xoGYR8NlYBkr4dX_2y7URZUzXizmQ7NqzxdSNA5KzrJumOZfOqoGu3xIlUPBwc2HL2p1EflmWweLGtxgh2TgerQVIGcS6PUob29wCt6y6T7F/s3264/myszkin3ogrodkap.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIPsNto-crixNetH2tcSq_-WSyjXA4ZnA0OzsK-hBAMEjYG-ZNJHa9gEAxFqx1FfyF7tssfn9sNvnmZ3J8xoGYR8NlYBkr4dX_2y7URZUzXizmQ7NqzxdSNA5KzrJumOZfOqoGu3xIlUPBwc2HL2p1EflmWweLGtxgh2TgerQVIGcS6PUob29wCt6y6T7F/s320/myszkin3ogrodkap.jpg" width="240" /></a></div><p>Ruja niby się odbyła, ale ponieważ pewności nie ma, że wszystkie przeznaczone na rozmnożenie kozy skutecznie "zaszły" czekamy na ewentualną powtórkę z rozrywki (która powinna nadejść w odległości dwóch tygodni po pierwszej rui). Wraz z bohaterem wydarzeń, kozłem Myszkinem. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNkJJp1fC3KELVRp8oXwbdmsQX5gNDIz23SeaNoHYrbNbKV5IfA_ZB8zgphODZimb2QRJQNf0wsicx-bV2so8G_9whKe9jYhNcH1o1i972l2F3_J3wOur05VrfAc-Nt9zo8Wkoh7XCROACFYGjyVSvPHRFba027PHI15gdLaaRpmbsisQG8ViLjAsTghA3/s3264/myszkin.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNkJJp1fC3KELVRp8oXwbdmsQX5gNDIz23SeaNoHYrbNbKV5IfA_ZB8zgphODZimb2QRJQNf0wsicx-bV2so8G_9whKe9jYhNcH1o1i972l2F3_J3wOur05VrfAc-Nt9zo8Wkoh7XCROACFYGjyVSvPHRFba027PHI15gdLaaRpmbsisQG8ViLjAsTghA3/s320/myszkin.jpg" width="240" /></a></div>Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-29446070794608050322023-08-30T13:28:00.000+02:002023-08-30T13:28:16.131+02:00Leśne życie<p>Nocna nawałnica idąca od Ukrainy, czyli z południowego wschodu, długim ciągiem pomruków, porywów wiatru, błyskawic i ulewy przemyła i ochłodziła rozgrzany upałami świat. Pastwisko umyte, kozy pobiegły z rana zajadać świeże spady i skubać czystą odrastającą kępami trawę, zainteresowane także jak co roku o tej porze miłością. Ruja powoli wchodzi na obroty. Kozioł o zmiennym imieniu Myszkin albo Puszkin, a ostatnio nawet Putin, mimo młodości jakoś daje radę.</p><p>Od jakiegoś czasu nasze beztroskie życie hodowcy zdominowała jednak obawa i ostrożność. Oto co można bowiem napotkać tuż za pastwiskowym ogrodzeniem. Wytężcie wzrok. Pazurzasty ślad wielkiej łapy nie pozostawia wątpliwości kto tu zagląda. Zresztą są też inne ślady, bardziej namacalne a nawet spektakularne (które może zostawię dla siebie, aby nie degustować słodkomiłych i zakochanych w przyrodzie wielbicieli natury).</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivWnBz9o-IfBjPMx5BHRvn7WBEWnisZfjfFDdL5R7QbGEHcLh5abF6APTC5trWdPXX3IMPxMvi0Rmu3vFBVEoRqENm3X9BUSAGhXet3144B5CI6bzwEwKgMxJ05egFcQC9DoAfVoCpIK73hA15H-mPOo_vKFv0TBYqXC6Y5WtDbPeKJ5EXbOE5-keAJXBt/s4128/wilk0.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3096" data-original-width="4128" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivWnBz9o-IfBjPMx5BHRvn7WBEWnisZfjfFDdL5R7QbGEHcLh5abF6APTC5trWdPXX3IMPxMvi0Rmu3vFBVEoRqENm3X9BUSAGhXet3144B5CI6bzwEwKgMxJ05egFcQC9DoAfVoCpIK73hA15H-mPOo_vKFv0TBYqXC6Y5WtDbPeKJ5EXbOE5-keAJXBt/s320/wilk0.jpg" width="320" /></a></div><p>Fachowcy ponoć identyfikują drapieżnika po jego odchodach. Ot, i dowód fotograficzny. Kto się na tym zna, niechaj wie.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVOSyYAyz97mhaW7YPuroWa0O9c9Aml3HgFNwuye8d4jHyp8X3gWsC6uiTZjn78OzRUXCuOlkUTGkOhXJCSsVjaEGg3LFZM7zQKGq_edsfekwwf5TtnB9oFCg5kf5V7rtLCwt8jhjn_fE_wL8B4CfOJMDwe2mdfld9zKwkGeXAdafADKgDLKrXJwGcMUj9/s4128/wilk.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4128" data-original-width="3096" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVOSyYAyz97mhaW7YPuroWa0O9c9Aml3HgFNwuye8d4jHyp8X3gWsC6uiTZjn78OzRUXCuOlkUTGkOhXJCSsVjaEGg3LFZM7zQKGq_edsfekwwf5TtnB9oFCg5kf5V7rtLCwt8jhjn_fE_wL8B4CfOJMDwe2mdfld9zKwkGeXAdafADKgDLKrXJwGcMUj9/s320/wilk.jpg" width="240" /></a></div><p>Nie widujemy już wcale w pobliżu zwierzyny płowej spokojnie pasącej się na wygonach. W krzakach można natknąć się na szkielety dużych sztuk. Ponoć wataha się zwiększa, ludzie donoszą o szczeniętach. Mur swoje robi.</p>Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-76173917491399275472023-08-26T14:24:00.002+02:002023-08-26T18:18:20.772+02:00Bezcenna praca własna<p>Kilka chłodniejszych nocy z ulewami pozwoliło nam wszystkim odetchnąć od wysokiej temperatury, choć teraz znów rośnie z "wielką parą". Niemniej noce są dłuższe, wieczory szybciej zapadają, więc udręka siłą rzeczy staje się bardziej znośna.<br />Wczoraj zebrałam z krzaków w ogrodzie permakulturowym owoce czeremchy i aronii, dzisiaj je zamroziłam przed użyciem. Niedużo, ale dla nas to wystarczająca ilość. Mają właściwości zdrowotne, oczyszczające z metali ciężkich. Ktoś z miejscowych opowiadał, że wyleczył się dzięki jedzeniu czeremchy z jakiejś nieuleczalnej dla lekarzy choroby, jednak nie pamiętam czy szło o nadciśnienie czy cukrzycę.<br /><br />Przy dzisiejszym obiedzie Anna, postawiwszy przed sobą największy z zastawu płaski talerz napełniony potrawą, nagle wykrzyknęła w podnieceniu i prawdziwym zachwycie:<br />- O, rany! Wszystko na tym talerzu jest nasze! Naprawdę!<br />Rozważyłam w pamięci, no, tak: koźlęcina plus warzywa w rodzaju: marchew, cebula, czosnek, cukinia, bakłażan, fasolka, trochę przypraw zielonych, a do tego sałatka ogórkowa i krojony pomidorek, zgadza się. <br />- Tylko sól, pieprz i smalec kupione w sklepie - stwierdzam. - Jak myślisz, ile taki obiad kosztowałby w "renomowanej restauracji" podającej produkty naturalnie wyhodowane i pewne na sto procent?<br />- Nie mam pojęcia. Ale kilka stówek na pewno. A my tak jemy każdego dnia! Tylko za pracę codzienną własnych rąk.<br />- I nóg - dopowiadam - policz bieganie za kozami.</p>Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3409091779936372425.post-12228495993720196632023-08-22T10:22:00.007+02:002023-08-23T10:18:27.458+02:00Dary słońca<p>Życie się plecie w upałach sierpniowych (które wcale takie dziwne nie są o tej porze roku), właściwych dla stałego i słonecznego znaku Lwa. Kozy przystopowały na szczęście wolę penetracji okolicy, mimo że pastwisko prawie wyschło, żółte i wyleniałe. Czas spędzają w sadzie, jedząc spady jabłkowe i resztki zielonej trawy pod drzewami, czasem sąsiadka coś im wrzuci przez płot, czyszcząc swój ogródek, czasem Anna przerzuca wycinane stopniowo gałęzie zakrzaczeń z porośniętego gęsto samosiejkami ugoru, pełne jeszcze liści, które one z żarłocznym zapałem pochłaniają. Korują także gałęzie, które później, gdy się ich trochę uzbiera zwieziemy na przyczepce jako opał na zimę. <br />Największy upał po południu spędzają w oborze, przeżuwając spokojnie, po czym jeszcze na chwilę są wypuszczane przed drugim obrządkiem, wtedy już spokojnie skupiają się na wyjadaniu chwastów, jeszcze żywych na pastwisku, podlewanych sporadycznymi ulewami. <br />Mleka dostatek, robię zatem żółte sery, które dają się przechowywać do kilku miesięcy w piwnicy i dają nam zapas pożywnego białka przez jesień i zimę. Jest to produkt, którego w sklepie w ogóle nie kupujemy.</p><p>Anna codziennie spędza dużo czasu w swoim ukochanym tunelu, gdzie zbiera, podlewa i zasiewa znowu kolejne roślinki (np. rzodkiewkę, rzepkę itp. które na jesień dają przyjemne i zdrowe, wolne od robactwa typowego dla wiosny i lata - plony). Co kilka dni przetwarzamy pomidory na przeciery i sos, ogórki na sałatkę albo małosolne, resztki idą na skarmianie kóz, które bardzo je lubią. Zaczęła się fasolka. Oto trochę obrazków.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihxTnRDxPt5GEuT-5YK7UGHazno-1_HoY1_J9a_lTlUqaTBWwgIOsN6bsmY4Y9LBshSvk65n9tGAzMc2bv0pcYHkNG2AIl4QTsBwmrhMn80iV1N1IQ4CVw8k0yFOr-Ij_im-8aJa2rjaSz5h667QRxII95vmjknToGTUPbUSilrWQnGNZR15pHpD6ehLzY/s4128/czeremcha0.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4128" data-original-width="3096" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihxTnRDxPt5GEuT-5YK7UGHazno-1_HoY1_J9a_lTlUqaTBWwgIOsN6bsmY4Y9LBshSvk65n9tGAzMc2bv0pcYHkNG2AIl4QTsBwmrhMn80iV1N1IQ4CVw8k0yFOr-Ij_im-8aJa2rjaSz5h667QRxII95vmjknToGTUPbUSilrWQnGNZR15pHpD6ehLzY/s320/czeremcha0.jpg" width="240" /></a></div><p>Fasolnik chiński, zabawnie wężowo długi strąk z maleńkimi ziarenkami, całkiem smaczny.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2nsKRevJjQKLD4EG7m4Qad7iMZwDQWBef9Z_LhyoOum4yvx5izIAGFDbijPslxMcB4jFsJNwi_SWDURQxV_kPllQvQi-SMOIW75qD7QI4lqbZhYyDmUpOIJ47Lr1acZacENu3CA342P_aBbQoAnb4FPqELv9nrGEtTZORvtDzDukh_ewiWyV9z4QrbhZX/s4128/czeremchaksamitka.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4128" data-original-width="3096" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2nsKRevJjQKLD4EG7m4Qad7iMZwDQWBef9Z_LhyoOum4yvx5izIAGFDbijPslxMcB4jFsJNwi_SWDURQxV_kPllQvQi-SMOIW75qD7QI4lqbZhYyDmUpOIJ47Lr1acZacENu3CA342P_aBbQoAnb4FPqELv9nrGEtTZORvtDzDukh_ewiWyV9z4QrbhZX/s320/czeremchaksamitka.jpg" width="240" /></a></div><p>Aksamitka, mnóstwo jej posianej w ogrodzie i tunelach dla ochrony przed robactwem, teraz służy nam do zbioru, suszenia na herbatę i napary, lub jako przyprawa do potraw. Nastawiłam także zdrowotną nalewkę na świeżych płatkach kwiatu. Aksamitka zawiera luteinę, ważną dla dobrego wzroku. Poza tym jest bakteriobójcza i oczyszczająca, więc warto ją pić często, zwłaszcza upał do tego zachęca, aby się nawadniać.<br />Niedawno były zbiory bazylii, która wysuszona i pachnąca powędrowała jako zapas przyprawowy do potraw na zimę. Świetna zwłaszcza do pomidorów i serów.<br />Z mięty już dawno wykonałam zapas syropu służącego Ani do dosładzania napojów latem.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRJDDa9oHPyvkPShxQnNr8g6IvaKQg_ePyAeBb0po-4tS45shST52OxUPXEoFg0pSFEWbipVaLMGNx63qIHEVRiadm4WRbRpD5AfYFYv8KyajXFH-GlEBNVfLEPysrwqz_DNzi_Ai2FVPcB2LeOJdYhMlyVKnjTWTjqQbcLhECh8O_bEDNXFH93wobT80E/s4128/czeremchabaklazan.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4128" data-original-width="3096" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRJDDa9oHPyvkPShxQnNr8g6IvaKQg_ePyAeBb0po-4tS45shST52OxUPXEoFg0pSFEWbipVaLMGNx63qIHEVRiadm4WRbRpD5AfYFYv8KyajXFH-GlEBNVfLEPysrwqz_DNzi_Ai2FVPcB2LeOJdYhMlyVKnjTWTjqQbcLhECh8O_bEDNXFH93wobT80E/s320/czeremchabaklazan.jpg" width="240" /></a></div><p>Bakłażany się udały, jem często i nie narzekam na smak. Wręcz bardzo lubię ich konsystencję grzybo- lub mięsko-podobną w potrawie. Najpierw trzeba przeciąć wzdłuż i wydłubać środek z nasionkami, wnętrze posypać solą i poczekać aż wypuści sok. Wylać go potem, warzywko pokroić w średnią lub większą kostkę i smażyć i dusić (ja robię na skwarkach, ale osoby mające we wstręcie zwykłe tłuszcze, mogą się bawić w oleje takie i śmakie, które jednak w smażeniu tracą dobre właściwości, gust to gust, wybór to wybór), przyprawione według upodobania. Można zapiekać, też smaczne.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjasfvpS2_vTkVHompYe2glW2ZB_kPJo_dxi9ouEuj9laL_NrFgYBXNkt1_U87iXG-0rznpFVry2yNI2V1PP1Qf9LcULJVIv8yzJdIcriw5RdcZabEukQDntZfHC0raM53r5cMCWSu1h1LOyU4yk_S4jT6h8chV7x-PIssjSgg0ioZpa4ALda1fTxgIWQZ5/s4128/czeremcharbuz.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4128" data-original-width="3096" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjasfvpS2_vTkVHompYe2glW2ZB_kPJo_dxi9ouEuj9laL_NrFgYBXNkt1_U87iXG-0rznpFVry2yNI2V1PP1Qf9LcULJVIv8yzJdIcriw5RdcZabEukQDntZfHC0raM53r5cMCWSu1h1LOyU4yk_S4jT6h8chV7x-PIssjSgg0ioZpa4ALda1fTxgIWQZ5/s320/czeremcharbuz.jpg" width="240" /></a></div><p>Oraz pierwsza próba uprawy egzotycznego (tym bardziej na Podlasiu) arbuza. Krzaczek wyrósł i wydał trzy owoce, urosły nieduże, ale z cienką skórką i soczystym słodziutkim wnętrzem. Zjadłyśmy z satysfakcją. Niestety melony się wycofały ze współpracy, nie dały plonu.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlnU398047CwCKQwFmjDLUG6BQNFm4LpJoV8gXbol7KFK7ibW_tZuefXWllMxPUF5NRN-r_0sIOr4REtQP0W3GbRZdc1gxYDaHydSFLVKHygzjRXg-cBKotQ5bAKDH35X_k9b3SnuFMW80uOZw2yWIAZ-gbsgjSimvTk5DAVjzsFC1LGSCh3b59R2t5gFq/s1067/czeremcha.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="800" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlnU398047CwCKQwFmjDLUG6BQNFm4LpJoV8gXbol7KFK7ibW_tZuefXWllMxPUF5NRN-r_0sIOr4REtQP0W3GbRZdc1gxYDaHydSFLVKHygzjRXg-cBKotQ5bAKDH35X_k9b3SnuFMW80uOZw2yWIAZ-gbsgjSimvTk5DAVjzsFC1LGSCh3b59R2t5gFq/s320/czeremcha.jpg" width="240" /></a></div><p>Na zdjęciu owoc kruszyny, z krzaczka odkrytego na naszym nieużytku. Poza tym można się tam raczyć słodkimi owocami czeremchy. Ulubione zajęcie (oprócz szukania grzybów) podczas wypasu stada poza pastwiskiem. Niektóre są jeszcze czerwone, te późniejsze od czeremchy amerykańskiej, czarne są już jadalne z naszej polskiej odmiany (albo na odwrót, już dawno mi się pomyliło). Oba gatunki współżyją z nami w okolicy i różnią się porą kwitnienia i owocowania.</p>Ewa Seyhttp://www.blogger.com/profile/14764156283860317623noreply@blogger.com2