12 sierpnia 2021

Zbieranie

Trwa przetwarzanie, choć przystopowało nieco, bo pomidor jeszcze się nie rozpędził. Chłodne noce, rześkie wieczory i poranki, nawet mimo czasem wysokiej temperatury i słonecznych dni, spowolniły dojrzewanie. Zbieramy kilkukilogramowy kubełek co kilka dni i przerabiamy go na sok. Zagotowuję urobek z dodatkiem łyżki soli i dużą szczyptą pieprzu cayenne i butelkuję na gorąco. Niepostrzeżenie rośnie zapas.

Za to są grzyby. Kurki ciągle dobrze w skupie stoją. Prawdziwki się zaczęły, ale skupy nie są zainteresowane, nisko je cenią albo wręcz nie skupują. Więc tylko dla prywatnych pasjonatów stanowią wartość samą w sobie i bezcenną. Anna wyskakuje codziennie do lasu za domem i gadając sobie przez telefon ze znajomymi zbiera żniwo. Nawet zarobiła już ponad stówkę, bo już dawno nam się zjadanie znudziło. Ot, dorzucę garść kurek do zupy czy sosu, ale ile można?

Prawdziwki wymagają palenia w piecu i suszenia. Przydadzą się, oczywiście. Mimo, że wciąż mam pewien zapas z poprzedniego roku. Wszystko dzieje się z czasem, swoim własnym tempem. Jednak kurki ciągle jeszcze dominują.


Po ogórkach, które wylądowały w słojach i butlach, tudzież kamionce, na stole zagościła cukinia, którą staram się używać do wszystkiego, co się da. I czerwone buraki. 
Następna w kolejce jest dynia, która dopiero przyrasta. Ma jeszcze czas. Kwitnie, wielkimi liśćmi osłania kwiaty i owoce, dając przystań pszczołom i trzmielom. Nawet w porze dżdżystej, gdy znajdują schronienie pod jej baldachami.


Powyższe i poniższe zdjęcie pochodzi z ogródka permakulturowego, który 1) mało żyzny jest, 2) podlewany naturalnie deszczem, 3) roślinność musi walczyć z trawą, która jest tak szybka, że nie sposób jest nam z nią w porę wygrać. Może zatem całość nie jest jakoś bardzo dorodna, ale jest.


Zobaczymy co dalej. Czekać i wierzyć trzeba.

7 sierpnia 2021

Pora na pomidora

Ochłodzenie przyszło wraz ze zlewnymi deszczami, na szczęście krótkimi, ale także częstymi, zwłaszcza nocą. Ci co nie skosili jeszcze zboża mają zagwozdkę. Zbyt mokre jest, aby kombajnować. Chłód w ciągu dnia, mało słońca, wielkie poranne rosy po deszczach nie pomagają, a dodają problemu. 

Sezon ogórkowy się skończył. Ostatnie krzaczki wyrwane lądują na kompoście. Zapasy zrobione. Teraz pora na pomidora. W większości jeszcze zielony lub ledwie czerwony, ale co kilka dni trzeba zerwać trochę owocu, choćby w obawie, że trafi w całości do wścibskich kurzych dziobów. Bowiem czikeny, nie w swojej masie, ale dwa czy trzy wypenetrowały jak i gdzie i co, i codziennie, gdy tylko nasz wzrok skupi się na czymś innym sprawdzają smakowitość i dojrzałość owoców. Tu dziobnie, tam dziobnie, siam wpałaszuje prawie całego. Problem jest. Trzeba by firany zawiesić w wejściach do tuneli, ale nie ma na to czasu. Wciąż coś.

Zbieram te naddziobane, okrawam, okrawki idą do kurzej karmy, a resztę zjadamy w leczo albo zapiekance. Z pomidorami jest dokładnie tak jak z serami. Kura bezbłędnie trafia na najsmaczniejsze okazy, jak mysz na najlepsze serki. To znawcy tematu gębowego.

Czyli zielone zamieniło się na czerwone.

W różnych gatunkach smakowych, wielkościach i odcieniach barwy zasadniczej. Tego nie znajdziecie w sklepach.

1 sierpnia 2021

Zielone i pierzaste

Pora pokazać to i owo. Ogródkowa zieloność bowiem osiągnęła swoje maksymalne rozmiary. I plony zaczęły się i trwają stosownie do gatunków.

Stopniowo krzaczki ogórków idą precz, w zamian Anna wysadziła trochę sadzonek pomidora, które trzymała do tej pory w pojemnikach na tarasie oraz kapustę pekińską. Posiejemy jeszcze rzodkiewkę, dojrzeje papryka i będzie na zimowy zapas kim-ći.

Popatrzcie jak się całokształt (na wstępie) prezentuje w tunelu.

I w przydomowej małej cieplicy. Pomidory jeszcze przeważnie zielone, ale niektóre już czerwone lądują na talerzu. Wczoraj zaś zapakowałam sokiem pomidorowym 8 buteleczek. Tak na dobry początek.

W pobliżu zaś w ogródku zielono. Płoży się cukinia i dynia. Cukinia służy już do obiadów, leczo i zapiekanek. Krzewy porzeczkowe przy płocie są już oberwane z owoców. Czerwonych, czarnych i białych. Powstał duży zapas galaretek, dżemów i doroczny gąsior wina także został nastawiony. Przyjemnie bąbelkuje.


Ogródka pilnuje stale Pasza, cięta na drób, który lubi się tu zabłąkać nieprzypadkowo. Ptaszyska boją się jej panicznie i zawsze w te pędy z wrzaskiem uciekają. Jak widać, trochę kwiatów też jest ku ozdobie życia codziennego i domostwa.


Gdy jestem przy zwierzynie, to pokazuję jak kaczuszki nabrały rozmiarów. Mają już piórka i nieco mniejsze przez to apetyty. Z czarnych plamek na głowie wnioskuję, że większość to francuska rasa. Jedynie kak się wyrodził, jest dorodny i wciąż je za trzech, rosnąc w oczach.


Niby mniej pracy dla gospodyni z karmieniem, ale w zamian rosną już kurczęta, prowadzane przez nader troskliwą drugą induszkę. Więc pracy nie ubywa.


Wręcz jesteśmy w samym środku jej toku tuż przed wezbraniem fali przypływu kolejnych owocowań.