26 maja 2015

Dialog ogrodowy

Na wiosce nic się nie dzieje, dni biegną po sobie podobnie. A jednak czasem dochodzi do spotkań w pewnym sensie konfrontacyjnych, od których potem może co nieco się zmienić. Lub nie.
Co zmienić? spytacie. Ano, świadomość, bo cóż by innego.

Oto pracujemy w ogrodzie (w planie) permakulturowym. Ja sypię wał, kryjąc kupę obornika humusem, za pomocą szpadla. Anna sadzi i sieje. Drogą obok jedzie traktor ciągnąc jakąś machinę. Zatrzymuje się, wyłącza silnik. Z kabiny wychyla się znajoma twarz Piet`ki.
- Dzień dobry! A co tam nowego? - pyta.
- To co widać - odpowiada Anna.
- A co wy robicie?
- Sadzimy, siejemy...
- A te wały to po co?
Następuje krótkie wyjaśnienie.
- A woda nie będzie spływać po nich? Nie za sucho będzie?
Znów wyjaśnienie, teoretyczne oczywiście, bo praktyki większej nie mamy. Wybrany przez nas kawałek pola pod ogród znany jest wszystkim miejscowym jako suchy i piaszczysty, na którym jedynie las dałoby się posadzić.
- O, truskawki widzę. Będzie gdzie przyjść! - żartuje Piet`ka. - Zaściółkowane, widzę.
- Jeszcze nie do końca, ale tak, ściółkujemy przeciw chwastom. A ty gdzie jedziesz? Pryskać będziesz swoje pole?
- Nie, nawozy siać.
- To powodzenia!
I tak się ma sprawa nowych technologii na wiosce. Wszyscy uczą się przez naśladowanie tego, co innym już wyszło. Póki co trwa przyglądanie się i ocenianie. Teraz pytanie, czy nam wyjdzie!? Dużo zależeć będzie od pogody i odpowiedniej ilości deszczu. Grządki jeszcze nie zaczęły pracować w sobie, więc pierwszy rok może być nie za ciekawy w efekcie. Niemniej od czegoś trzeba zacząć.

24 maja 2015

Przedwyborczy sen

- Miałam dzisiaj sen!
- Jaki? Opowiedz.
- Ktoś ukradł mi wszystkie cztery kola od samochodu.
- Kto?
- Wioskowy złodziej, który właśnie wyszedł z więzienia. Co to może znaczyć?
Zamyśliłam się na jakiś czas.
- Samochód to najczęściej biznes, samodzielne prosperowanie, jazda do przodu, awans życiowy. Uniemożliwiony przez jakąś nieuczciwą przestępczą konkurencję.
- Hm.
Pomyślałam jeszcze trochę i zawieszczylam:
- Wiem. Wybory wygra jeden, ale zostaną sfałszowane i ogłoszą drugiego prezydentem.

23 maja 2015

Rower, pszczoły i wał

Dwie rowerzystki nas odwiedziły i trochę się wzięłam rozerwałam byłam towarzysko. Jedna zajrzała do ula fachowym okiem. Teraz już wiadomo, gdzie są czerwie, jak wygląda królowa, że trzeba rój podkarmić i że w tym roku miodu raczej nie będzie. W drugim ulu nikt już nie mieszka. Choć na początku wiosny jeszcze coś brzęczało i latało, ale niewiele, zanikło.
Wczoraj padało, dzisiaj pochmurno. Pomachałam znów trochę łopatą na wale i skończyłam jeden, pierwszy. Drugi jest niestety dłuższy. Posadzone wraz z jedną z rowerzystek sadzonki dyni wszystkie padły, i to tak jakoś dziwnie, bo białe się zrobiły. W takim razie posiałyśmy na nowo dynię z nasion na grządkach.
Truskawki przyjęły się w połowie. Kwitną. Krzaczki czarnych porzeczek, tak samo posadzone w zeszłym roku w większości ożyły z wiosną albo odbijają od korzenia właśnie. Trudno powiedzieć jak dalej będzie. Częściowo są wyściółkowane.

19 maja 2015

I tyle

Przedwczoraj, w nów księżycowy ruszyły w inkubatorze jaja gęsie kubańskie. 19 sztuk Uznałam, że inkubator inkubatorem, ale zgodność z rytmami kosmicznymi też się przyda.

Kurczaczki mają się świetnie. Rozświergotany żywy drobiazg, lubię się na nie gapić. Piórka rosną im z dnia na dzień większe. Śpią już bez lampy grzejącej.

Białe gęsi pasą się całe dnie (z wyjątkiem dni deszczowych) na trawie w sadzie. Kozy na pastwisku. Choć trawa ci u nas mikra ciągle. Ale nie ma już co czekać.

Trochę deszczu spadło, zaczęły kiełkować niektóre rośliny, głównie bób i fasolka, szpinak, sałata i rzodkiewka.

16 maja 2015

Ogrodowe wieszczby

Zapowiedzieli deszcz. No, to my do ogrodu prace ogródkowe uskuteczniać, żeby wykorzystać wodę z nieba. Anna wypieliła dwie wielkie grządki. Ja doszłam po południu i popracowałam przy kończeniu wału, w zeszłym roku częściowo zrobionego przez Jarego. Teraz trzeba było humusem go nakryć. Machałam szpadlem aż do zadyszki. Ledwie 1/4 zrobiłam jednego wała. A jest ich dwa. Na koniec umknęła mi spod szpadla ropucha, której domek właśnie żem rozkopała niechcący.
- To znak, że na dziś koniec - oznajmiłam.
Potem jeszcze zasiałam dwa długie rzędy buraków ćwikłowych.
- Słyszysz ten dźwięk? - zapytałam.
Z oddali, z lasu i łąk niosło się głośne cykanie. Jak co najmniej w sierpniu.
- Ptaki? Świerszcze?
- O tej porze roku, daj Bóg. Oby nie turkucie podjadki. Randapem je wygonili zewsząd i teraz na nasz ogród się zbiegną. Nie zdziwię się - zawieszczyłam złowróżbnie. Śmiejąc się satyrycznie.
- Nie kracz, stara wariatko!
- Nie martw się. Ogród rozgrodzimy, dziki wpuścimy i zaraz zrobią ze wszystkim porządek - oznajmiłam pocieszająco.

15 maja 2015

Inkubator w praktyce

Kilka dni temu wykluło się w inkubatorze 8 piskląt z jaj od resztki naszych kur. Podłożone było 30, lecz nie wszystkie okazały się zalężone (kogut zginął w zębach lisa na jakiś czas przed uruchomieniem machiny i zebraniem potrzebnej ilości), a nawet, gdy były, pisklęta nie miały siły wyjść ze skorupki. Widzę, jak ważny wpływ na wylęgalność ma wiek nioski. Nasze zielone nóżki mają już 4-5 lat i szykują się odejść z tego świata, to prawdziwe staruszki. Jednak niosą się jeszcze bardzo dobrze, dlatego żyją. Wśród piskląt, które się wylęgły to tylko 2 zielone nóżki, reszta wykluła się z jaj zwykłej szarej kurki, która trafiła się przypadkiem w zeszłym roku wśród kogutów przeznaczonych na tucz. Są zatem mixem nie wiadomo czego z zieloną nóżką (tej rasy był kogut). Zmyślne i ładniutkie to kurczaczki w różnych odcieniach, od bieli do czerni.
W takim razie Anna dokupiła w bielskiej wylęgarni 12 piskląt karmazynów i hodujemy je teraz razem w skrzyni pod lampą-kwoką.

Gęsi tegoroczne są już opierzone, rosną w oczach, pasą się codziennie w sadzie na trawie. Wraz z nimi pasie się jedyny kogutek zielona nóżka, który wykluł się w inkubatorze za jego pierwszym uruchomieniem. Niezbyt jeszcze umiałyśmy się tym sprzętem właściwie posłużyć. Była za niska wilgotność i jak się okazało, nie działała obracarka do jaj. No, i jednak starość niosek zrobiła swoje, bo wtedy nie włożyłyśmy jaj od szarej kurki.

Ponadto kubanki zniosły mnóstwo jaj, ale siadać żadna nie chce. Kolejna decyzja przed nami.

6 maja 2015

Na jajach

Leje. Przyznaję, że lubię, gdy pada. Nie ma zawracania głowy z kozami, stoją przy żłobach na sianie. Ani z gąsiętami, pozostają w stodółce.
Starsza indyczka została posadzona dzisiaj na 19 jajach, które zniosła wespół ze swoją córką. Córka zamknięta w nowym kurniku, żeby ucieczek do lasu nie uskuteczniała i nie prowokowała lisa. Przestała już się nieść, niestety nie chce zasiąść.

5 maja 2015

Pierwsza trawka

Popołudniowe prace stolarskie. Cierpliwie, dzień po dniu, nie spiesząc się nadto łatamy dziury w ogrodzeniu z żerdzi w sadzie. Kozy, a zwłaszcza koźlęta wynalazły  mnóstwo niedoróbek w płocie i szybko z niego wychodzą swoimi drogami. Nosimy zatem nowe żerdzie i pracowicie przybijamy w miejscach "chodliwych". Po kilku popołudniach wciąż nie koniec.
Dziś za to po raz pierwszy stadko gęsiej młodzieży pomaszerowało do zagrody z siatki, w przedniej części sadu. Wreszcie dostała bramę i furteczkę i można ją domknąć. Ptaki były zachwycone i gadały ze sobą cały czas, skubiąc trawę, też po raz pierwszy w życiu.
Jabłonie szykują się do zakwitu.

4 maja 2015

Dziwna majówka

Tegoroczna majówka pokazała, że ludzie przestali już tak namiętnie jeździć wtedy po świecie i szukać atrakcji. Być może przestraszyli się pogody, ale w końcu wcale nie była taka zła i choćby na wycieczkę rowerową po lesie nadawała się jak najbardziej. Bo nawet słońce w dzień świeciło i nasze gusie spędzały czas na świeżym powietrzu, grzejąc się w promieniach i pobierając z nich witaminy. Na naszej wsi nikt się wypoczynkowo nie pokazał, co było czymś niezwyczajnym.
Śliwy przekwitają. Wczesne czeremchy już przekwitły. Jak i klony w najbliższym otoczeniu chaty. Noce chłodne, wręcz chwilami zimne. Trawa słabo przyrasta. Indyczki wciąż się jeszcze niosą. Balbiny, mimo, że zniosły mnóstwo jaj, nie mają zamiaru siadać. Są za to mocno zainteresowane stadkiem gąsiąt i często spędzają czas pod stodółką albo ich zagródką, gdy są na wybiegu, gadając do nich w swoim gęsim języku. Pewnie niedługo wszystkie połączymy, gdy tylko młodzież w pełni się opierzy i nabierze siły.
Koźlęta zaczynają wyfruwać na swoje. Zwiększa się codzienna ilość mleka. Więc i pracy z nim związanej.