16 grudnia 2021

Omijanie pecha

Przedzimie nadal się pitoli. Właśnie zszedł śnieg zamieniony najpierw w oblodzenie, ruszyły wilgocie i mgły nad burymi polami i lasem. Ha, trzeba zabrać się wreszcie za przedświąteczne porządki!

C.o. już jakiś czas chodzi kilka godzin w ciągu dnia, od kiedy nocami temperatura zaczęła spadać poniżej zera.  

Tymczasem pojawiła się nowa pralka. Kupiona w dniu i godzinie, które wyznaczyłam astrologicznie tak, aby ominąć pechowe układy. Nigdy nie wiadomo, jak by było gdyby, więc efekt trudno mi oceniać. Ot, przeznaczenie, że zaglądam w gwiazdy w takich wypadkach. Przyjechała po kilku dniach w czasie również harmonijnym. Wczoraj, przy Księżycu w znaku Byka, samodzielnie ją zainstalowałyśmy w miejsce starej, którą trzeba było wystawić tymczasowo na podwórze. Poczeka tam na złomiarzy. A dzisiaj ta nowa odbyła inauguracyjne pranie. Bez kłopotu.

Piłę udało się Annie naprawić, wymieniła sama prowadnicę i na razie podstarzały już sprzęt rżnie drewno bez problemów. Kupa gałęziówki na podwórzu zmniejsza się stopniowo. Trzeba miejsce uwolnić, bo działka w lesie wciąż niedokończona, i do wiosny będzie nowy zbiór.

Młynek odesłany, czeka na weryfikację, więc kasa jeszcze nieodebrana. Tutaj Anna porządziła się z datą sama. Zobaczymy jak będzie. 

Jednak pechowy miesiąc jeszcze się nie skończył, wczoraj zdarzyła się trzecia już w jego trakcie nagła awaria prądu podczas gdy pisałam na komputerze. W efekcie tekst znikł na zawsze. Ponad miesiąc drobiazgowej pracy tłumacza po prostu na darmo. I tak się plecie.

7 grudnia 2021

Awaryjna passa

I zima przyszła, mrozem wionie i śniegiem opatuliła pola dokoła. Ptactwo spragnione ciepła i ziarna chroni się w pobliże budynków, rozgrzebując ściółkę pracowicie. Nosimy ciepłą wodę wszystkim zwierzętom, kozy to bardzo lubią i piją chętnie.

Kilka dni temu miał miejsce zaćmiony nów na niebie, co niestety od razu odbiło się na życiu codziennym. Nie każde zaćmienie dotyka każdego, tylko wtedy, gdy jego położenie ma styczność z planetami osobistego horoskopu. A tak było teraz i ze mną i z Anną jednocześnie. Nic nie pomogło, że widząc co się kluje ostrzegłam byłam wcześniej: nic nie zaczynamy! niczego nie kupujemy! nigdzie nie jeździmy! z nikim się nie spotykamy! o niczym nie decydujemy! Bo będzie awaria.
Jednak to co ma się stać zawsze znajdzie drogę omijającą naszą ostrożność. Po prostu i zwyczajnie wysiadła pralka podczas prania. Które Anna włączyła ot tak sobie akurat w czasie aktywnego zaćmienia, a ja tego nie zauważyłam. Oprócz tego siedziała grzecznie w domu, nie planowała zakupów i zajęła się oglądaniem filmików instruktażowych. Pralka okazała się całkiem zdechła i teraz nie dość, że rośnie góra prania, to jeszcze trzeba ryzykować zakup nowej w okresie niebezpiecznego miesiąca.
Na drugi dzień Anna w swej słodkiej naiwności postanowiła rozpakować odebraną wcześniej przesyłkę z prezentem na Mikołaja, który sobie zrobiłyśmy. Wyciągnęła nowiutki młynek do kawy i z zamiarem jego użycia. Wsypała kawę, nastawiła odpowiednią grubość i ilość. Włączyła, zmielił posłusznie. Ale ponieważ parametry okazały się niezadowalające, ziarno za grubo zmielone i zbyt mało, zmieniła je, wsypała nową porcję ziarna, włączyła i... nic. Maszynka stanęła. Nie pomogło czyszczenie, popukiwanie, potrząsanie, rozebranie na części i złożenie z powrotem ani nawet przeczytanie instrukcji po angielsku, francusku, rosyjsku i czesku (po polsku nie było). Stanęła na amen. Reklamacja się ukłoniła i odsyłanie felernego sprzętu.
Dzisiaj Anna wybrała się na podwórze z naprawioną na jesieni w serwisie piłą, aby popracować na świeżym mroźnym powietrzu i spalić nieco kalorii. Wróciła skwaszona już wkrótce. Zaczął spadać łańcuch i nie pomaga żadne dokręcanie i regulowanie. Znowu serwis ją czeka.
- Myślałam, że już zła passa minęła! - jęknęła.
- Oj, to cały miesiąc, i oby nie rok - odparłam uczenie i bezradnie.