9 marca 2022

Wyłączone i już

Ledwie otworzyłam oczy rano przykuł moją uwagę znajomy dźwięk.
- Idź szybko, nałap wody! - wołam jeszcze z pieleszy - To znaczy, że wody zaraz nie będzie!
Anna ruszyła się leniwie sprzed komputera i poszła po wiadro i pod kran.
- Nie ma już! - słyszę z łazienki.
- Noż, kurna! Znowu nie uważałyśmy - burczę i wygrzebuję się z pościeli na świat boży. Jeszcze boży.
Najpierw sprawdzam zasoby. Prawie żadnych. Pełny kuchenny czajnik wczoraj ugotowanej wody to raptem 2 litry, niecały litr przegotowanej z wczoraj, czajnik elektryczny pusty, w wiadrze dla zwierząt resztka na dnie. Może starczy dla kur, ale nie dla kóz, nawet dla jednej!
Anna w tym czasie sprawdziła ogłoszenia. No, i masz, nie podali na lokalnej grupie fejsbukowej, skąd zazwyczaj czerpiemy aktualności, a na stronie gminnej, że dziś będzie wyłączenie od 9 do 15.
- Nie ma jeszcze 9 i już wyłączyli - smętna konstatacja.
- To nasza wina - mówię - Ostatnio wyłączali już trzy razy w niedługich odstępach. Musimy nie tylko przywyknąć, ale i przygotować się na braki wody. A my ciągle jak te lale z Warszawy!
- Co robimy? Akurat śnieg spadł, nabiorę trochę.
- To za mało.
- Może kury się napiją, ale koza na pewno nie. Poza tym już to przerabiałam na Dąbrowie, pełen kocioł śniegu dawał garstkę wody.
- Ścisły reżim wody do picia. Nie gotuję dzisiaj zupy, ale frytki upiekę do wczorajszego mięsa. Do ubikacji woda z prania. Drób sobie poradzi, bo zjada śnieg. Kozom damy zwiększoną dawkę krojonej dyni, na szczęście te zwierzaki potrafią zaspokajać pragnienie warzywami, jak wielbłądy. I doczekają jakoś do włączenia.
- Jest wanna z deszczówką pod rynną, przebiję lód i coś będzie w razie potrzeby do polania albo mycia.
- Dobrze, na razie działamy z tym co jest. Ale na przyszłość trzeba wdrożyć nowe procedury, nie liczyć na infrastrukturę. Kłania się pompa do studni moja-twoja, jakiś filtr do jej uzdatniania, dodatkowe zbiorniki na deszczówkę, zapasy wody do picia w pojemnikach, będziemy je napełniać znowu po użyciu, ale musi być zawsze na podorędziu. I pamiętaj, trzeba nalewać wiadra i garnki wody wieczorem codziennie, aby nie było takich niespodzianek rano.

5 komentarzy:

  1. Zatem kupimy łańcuch do wiadra i postawimy je w gotowości obok starej studni kręgowej,dzięki której podlewamy nasz ogród. A wieczorem napełnię czajnik i garnki, aby obyło się bez niespodzianki. To bardzo mądre rady.

    OdpowiedzUsuń
  2. Współczuję, bo wiem, co to znaczy. U nas są częste awarie, bo wodociąg stawiała najtańsza i najgorsza firma. Najgorzej było z awarią w wigilię. Mamy na szczęście też i swoją studnię i ubikację na zewnątrz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na szczęście tym razem włączyli dużo wcześniej, niż zapowiadali, więc kozy się napiły... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapytajcie miejscowych nestorów czy przypadkiem nie było kiedyś studni na waszej posesji. Może wskażą miejsce, choćby orientacyjnie. Zwykle była ( może zasypana?) i to w bardzo dobrym miejscu - pod względem głębokości i jakości wody. A czasem jest woda podskórna i można staw zwany oczkiem wykopać i woda dla zwierzyny jest. Wskaźnikiem jest roślina zwana sitowiem, kępy rosną w trawie i wskazują poziom wód gruntowych. Piszę z praktyki, nie z teorii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka woda jest, niestety zapylona, wymagałaby filtrów, kozy jej pić nie chcą. Służy do podlewania.

      Usuń