Przyrządziłam kolejne porcje pasztetu w słoikach, wyszło ich pięć. Bo poprzednie szybko się skończyły.
A poza tym, jakby z rozpędu sporządziłyśmy kiszkę ziemniaczaną, podlaski przysmak. Nigdzie nigdy wcześniej jej nie jadłam w Polsce, tak jak i babki ziemniaczanej. Potrawa wschodnia jednym słowem. Dawno już przez nas nie robiona. Wyszła pięknie i smacznie, dziś się skończyła, a na poczęstunek załapał się niespodziewany gość. Pochwalił.
Kiszka ziemniaczana
Składniki:
2 kg ziemniaków
1 duża cebula
0,3-0,5 kg boczku, podgardla albo słoniny, co się ma. Można też dodać pokrojonej w kostkę kiełbasy.
5 łyżek mąki ziemniaczanej
2 jaja
Przyprawy: sól, pieprz czarny świeżo mielony, ziele prowansalskie, zależnie od gustu, 3-4 ząbki czosnku.
Jelita
Przyrządzenie:
Ziemniaki, czosnek i cebulę zmielić drobno, jak na placki ziemniaczane, odsączyć. Dodać pokrojonego w kostkę boczku lub słoniny, jaja, posolić (na tę ilość łyżka-półtorej soli) i przyprawić do smaku. Dokładnie wymieszać, zagęszczając nieco mąką ziemniaczaną. Konsystencja nie może być zbyt rzadka, ani zbyt gęsta, podobna do tej na placki ziemniaczane, może ciut gęściejsza.
Nakładamy jelito na odpowiednią końcówkę w maszynce i nabijamy tak samo, jak to się robi z kiełbasą. Formujemy kiełbaski długości parówek.
Układamy na dnie brytfanny kilka cienkich paseczków słoniny, układamy nabitą kiszkę, tak, aby się ze sobą nie stykała. Nakłuwamy każdą kiszkę w kilku miejscach szpilką, aby płyn podczas pieczenia miał którędy uciec. Inaczej kiszka pęknie i straci na piękności. Można jeszcze dać odrobinę smalcu na wierzch każdej kiszki.
Pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni, z termoobiegiem jakąś godzinę.
Smakuje na ciepło i na zimno. Z chrzanem, keczupem, kwaszonką do smaku. Odsmażana ze skwarkami zyskuje nowe życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz