Krótkie przedwiosenne ocieplenie szybko się skończyło. Mimo wysokiego jaskrawego słońca wrócił śnieg i mróz, nawet jeśli w porywie dnia dochodzi tylko do minus 2, to i tak wrażenie zimna jest dziwnie spotęgowane, podmuchy lekkiego wiatru szczypią w nosie i oczach, dłonie grabieją. Aż wątpię, że prognozy internetowe i inne oficjalne mówią prawdę. Wszystkie posiadane dotąd domowe, zewnętrzne i wewnętrzne termometry wysiadły, chińszczyzna poprzylepiana na szybach okien wprowadza w błąd, pozostaje palić w piecach i cierpliwie żdać wiesny!
Koźlęta zrobiły się już tak energiczne, że wyłapywanie ich po obrządku graniczy z cudem. Ledwie dwa psy sobie z nimi radzą, wganiając rozbrykane bachory do obory. To nie koźlęta, a pchły jakieś! W efekcie takich codziennych wysiłków łowieckich, Anna zapadła właśnie na coś w rodzaju przeziębienia. Chrząka, pokasłuje, narzeka na gardło i lekki ból w oskrzelach.
- Trza było gębusi nie drzeć pod wiatr - stwierdziłam kwaśno. Bo teraz cała rebiata na mojej głowie będzie.
Witamina C wyszła była i zapas nie został uzupełniony w porę. W ruch poszła cebula, czosnek, chrzan, imbir, sok porzeczkowy, herbatka rozgrzewająca z kwiatu lipy, cytryna, gorące mleko i termofor pod stopy. Filmy na Netflix w oczy, żeby czymś zająć umysł. I tak to się plecie.
Fajne :)
OdpowiedzUsuńU mnie zima w pełni i tylko te filmy na Netflix ratują mnie przed załamką :)
OdpowiedzUsuńKrólice zaczęły się kocić, a tu mróz, śnieg i co kto chce:(
Niech się plecie.....
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Anna już zdrowa, te naturalne sposoby są może powolne ale skuteczne
OdpowiedzUsuńTo były czasy...
OdpowiedzUsuńสล็อต ออนไลน์
Gclub