Powaliła nas choroba. Anna szybko zrejterowała do lekarza i zaczęła kurację antybiotykową. Ja pozostałam przy swoich metodach. Po tygodniu czasu mogę powiedzieć, że obie czujemy się jednako ch...jowo.
Kiedy razem miałyśmy powyżej 38 stopni gorączki musiałyśmy skoordynować swoje wysiłki, aby wykonywać codzienne konieczne prace, nawet pełznąc i czołgając się. Aby potem paść na kilka godzin w ciepłą pościel i usiłować wypocząć.
W tym czasie wykociła się ostatnia koza, na świat przyszły dwie śliczne kłapciate kózki, trzeba było dopełnić obowiązków położnej. Nie zauważyłyśmy z tego chorobowego przemęczenia, że koza ma ranę na wymieniu, wyglądała na zabrudzenie łożyskiem. Anna odkryła prawdziwą przyczynę dwa dni później, gdy zdojone mleko z nabrzmiałego strzyka zaczęło być mocno różowe. Na szczęście w domu jest stale w pogotowiu lekarstwo i strzykawka. Koza dostała trzy razy antybiotyk, specjalne odkażające smarowania i opuchnięcie już schodzi, mleko też wróciło do zwykłej barwy.
Dostała cios rogami od własnej matki, która była już mocno zmęczona ciasnotą i zamykaniem ich na całe dnie. Kiedy pogoda zaczęła się wyraźnie poprawiać i ocieplać, w dzień słońce wysoko stać, a my odzyskałyśmy nieco sił, kozy są wypuszczane na kilka godzin na podwórze, gdzie zajmują się korowaniem zwiezionego drewna i jedzeniem siana, a koźlęta bieganiem i zabawą. Bardzo to uspokoiło nastroje.
Wizja zbliżającej się wiosny, ćwierkające wiosenne ptaszki, ciepło w ciągu dnia (w nocy są nadal przymrozki i gleba wcale nie odmarzła) poruszyła też rolniczy biznesik. Ogłoszenia dawno wisiały tu i ówdzie, a dopiero teraz bywa po kilka telefonów dziennie. A to ktoś kózkę kupił, a to kozła pożyczył, a to koguta się sprzeda, może indora lub indyczkę. Tylko o jaja nikt nie pyta, a wysypują się z lodówki, mimo, że codziennie karmię nimi psy i koty, a Anna zrobiła wielojajeczny sernik z przedostatniego twarogu zeszłorocznego, przechowanego w zamrażarce.
Zajrzał też majster ustalony jeszcze przed zimą, do wykończenia pokoju głównego, który wciąż pozostaje w pierwotnej wersji. Szykuje się zatem ostry remont zaraz po świętach.
Póki co snuję się po świecie w zwolnionym tempie, z trzaskającym bólem zatok czołowych, tłumionym tabletkami przeciwbólowymi, nosem odtykanym kroplami do nosa, i niedomiarem temperatury, 36,4.
Zdrowia, zdrowia, zdrowia życzę.
OdpowiedzUsuń