Wreszcie udało mi się bez problemu wstać o świcie. To znak, że organizm odzyskał równowagę sił. I już się wyspałam (na ogół od 8 do 8 codziennie).
Z wolna wchodzimy w czas żniw i przetwórstwa. Owies już zrudział na polu. Kombajnista zamówiony. Pierwsze nieśmiałe próby z wytworzeniem kwasu jabłkowego (jest to sok musujący z jabłek, cukru, wody i odrobiny zwykłych drożdży) okazują się pomyślne i smaczne. Kilka butelek nabiera mocy w piwnicy. Powinny dojrzeć w dość niedługim czasie (jak pamiętam ze swoich młodzieńczych eksperymentów) do smaku przypominającego cydr. Bo na samym początku jedyną atrakcją kwasu są bąbelki.
Ogródek przyniósł trochę ogórasów, zaczynają się pomidory, powoli przyrasta dynia. W folii cały sezon zbieramy plon z pieczarek, które wyrosły same z nawozu koziego, obficie podsypanego pod grządki. Zaczęło się od kilku, ostatnio zebrałam powyżej kilograma na raz.
Pojadam pomidory i ogórki, jak w dzieciństwie w domu rodzinnym. W jednej ręce ogórek, w drugiej pomidor, trochę soli. Gryzie się i zajada jak jabłka czy gruszki.
Ciekawy ten napój jabłkowy.
OdpowiedzUsuńJa mam jabłonkę która nazbyt często szaleje i wydaje ogromne ilości jabłek .
kiedyś moja mama robiła napój zwany perełka.
Robiło sie go też z cukru i drożdży ale z cytryn , i troszkę rodzynek .
wspaniały , pamiętam ten cytrynowy naturalny smak.
Robiliśmy tez kwas chlebowy. Ale czy z dzisiejszego chleba z polepszaczami wyjdzie?. mam wątpliwości.
nie wiem, wiem tylko, że trudno jest go nagromadzić odpowiednią ilość, bo pleśnieje błyskawicznie. A ten na zakwasie, pieczony przez siebie wysycha naturalnie bez żadnych kwiatków. Mam zamiar spróbować go zrobić jeszcze tego lata, bo właśnie uciułałam odpowiednią ilość suchych skórek i okrawków.
OdpowiedzUsuń