Jakiś polski astrolog już rok temu straszył datą 7 sierpnia 2010. Oprócz wczorajszego zaprzysiężenia prezydenta, które z grubsza załapało się na horrendalny półkrzyż kosmiczny, jaki panuje teraz na niebie i pewnikiem da jeszcze popalić i nam-obywatelom i prezydentowi, wydarzyło się to, że Ania dostała ostrego zapalenia zęba i od rana żyje na proszkach przeciwbólowych. Mnie zatem przypada większość obowiązków. Jak np. wieczorny udój i sprzątanie po brygadzie. Ta bowiem, nie zważając na nieszczęścia kosmiczne zjawiła się w zgodzie z obietnicą i wstawiła wreszcie resztę drzwi wewnętrznych, zamontowała dwie klapy do piwnic, przez co nie musimy się już potykać o grube dechy zakrywające pułapki w podłodze oraz zamontowała na powrót rynny spadowe, odjęte na czas szalowania.
Nowe wnętrze domu to jak nowa psychika. Ciekawe co się we mnie zmieni.
współczuję cierpiącej-znam ten ból a i pracującej z uwagi na ogrom obowiązków, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo, tak. Dopiero po napisaniu tej notki przeczytałam w necie, że nad Warszawą była wczoraj gigantyczna burza i istny potop.
OdpowiedzUsuńU nas jedynie błyskało się całą noc i też było ciemno, bo od jakiegoś czasu nikt nie kwapi się do naprawy latarni, stojącej przy naszym wiejskim rondzie. Jednym słowem nie da się wyjść na siku bez latarki.
ES