7 sierpnia 2010

Otwarcie na nie wiadomo co

Jakiś polski astrolog już rok temu straszył datą 7 sierpnia 2010. Oprócz wczorajszego zaprzysiężenia prezydenta, które z grubsza załapało się na horrendalny półkrzyż kosmiczny, jaki panuje teraz na niebie i pewnikiem da jeszcze popalić i nam-obywatelom i prezydentowi, wydarzyło się to, że Ania dostała ostrego zapalenia zęba i od rana żyje na proszkach przeciwbólowych. Mnie zatem przypada większość obowiązków. Jak np. wieczorny udój i sprzątanie po brygadzie. Ta bowiem, nie zważając na nieszczęścia kosmiczne zjawiła się w zgodzie z obietnicą i wstawiła wreszcie resztę drzwi wewnętrznych, zamontowała dwie klapy do piwnic, przez co nie musimy się już potykać o grube dechy zakrywające pułapki w podłodze oraz zamontowała na powrót rynny spadowe, odjęte na czas szalowania.
Nowe wnętrze domu to jak nowa psychika. Ciekawe co się we mnie zmieni.

2 komentarze:

  1. współczuję cierpiącej-znam ten ból a i pracującej z uwagi na ogrom obowiązków, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, tak. Dopiero po napisaniu tej notki przeczytałam w necie, że nad Warszawą była wczoraj gigantyczna burza i istny potop.
    U nas jedynie błyskało się całą noc i też było ciemno, bo od jakiegoś czasu nikt nie kwapi się do naprawy latarni, stojącej przy naszym wiejskim rondzie. Jednym słowem nie da się wyjść na siku bez latarki.
    ES

    OdpowiedzUsuń