W nocy iskrzyły się gwiazdy na czyściutkim niebie jak rozrzucone kryształy. Zerwał się wysoki wiatr z południa i... Mn.w. około 2 zaskrobał delikatnie pazurek w drzwi tarasowe, a potem rozległo się cichutkie proszące miauknięcie.
- Jasiek zmarzł i chce wejść - zrozumiałam od razu.
- Nie, on chce jeść, a potem będzie piłował mordkę, żeby go wypuścić.
- Mówię ci, zmarzł.
Wszedł i natychmiast biegiem wskoczył na łóżko. Mrucząc wielkim głosem ulokował się na mojej poduszce, po czym swoim sprytnym sposobem, opracowanym w najdalszym dzieciństwie wsunął swoją kocią dupencję pod kołdrę.
Spał tak do rana, i rano też. Przespał śniadanie, dojenie i dopiero, gdy słałam pościel wyskoczył jak z procy prosto na dwór.
Reszta kotów też spędziła noc w mieszkaniu. Łacio na Fotelu Szefa, swoim ulubionym, a Kicia w koszu na drewno.
Znaczy, zrobiło się zimno.
Ania przywiozła z sąsiedniej gminy kupione okazyjnie u kogoś drewno na opał. Grabowo-dębowe, już pocięte i porąbane i co nieco przesuszone. Trzeba było 2 razy jechać, ale udało się zmieścić 3 metry sześcienne na przyczepce.
Od razu je ułożyłyśmy w ścianki. W takim razie jesteśmy najszczodrzej licząc jakieś 2 lata do przodu z zapasami na zimę. A najoszczędniej na 3.
Zjawił się także stolarz i zamontował schody.
Trzeba było wyciąć kawał stropu, żeby można po nich chodzić bez schylania się jak wąż.
Ale są wreszcie, uf! Teraz lakierowanie przed nami.
takie drewno to prawdziwy skarb! gratuluję schodów:)
OdpowiedzUsuńGrab i dębina to kaloryczność średniego węgla,super opał.Nasze koty też stały się mocno domowe.
OdpowiedzUsuń