28 października 2010

Karmienie o stałej porze

Moje Zielone Nóżki są nadal mniejsze od kur zwykłych (tak je nazwę, bo inaczej nie umiem określić kur kupionych na początku mojej hodowli z wylęgarni). Dwa żyjące koguty są w różnym wieku. Ten starszy zdobył już piękne upierzenie oraz bujny ogon i wygląda jak Krakowiaczek-ci-ja. Powoli przejmie władzę w kurniku, bo stary kogut ma się jakoś nietęgo, zaczął chudnąć, brzydnąć i kuleje na prawą łapę, co jest najczęściej u kur oznaką choroby wątroby. Niedługo pójdzie do garnka, a wtedy...
Jak na razie Zielononóżek wykazuje nadzwyczajny spryt. Mianowicie odkrył, że kiedy ktoś nie domknie bramy do obejścia pani Wiery to może się dostać na jej podwórko, nie tylko pełne kur, ale i ze stale postawionym jedzeniem przy oborze. Kogut sąsiedzki nie przejawia wobec niego stosownej agresji, zatem przeszkód nie ma, aby zajadać cudze. Mało tego, że kradnie, to jeszcze tarmosi obce sobie kury za głowy! W ogóle te Zielone Nóżki to dzicz i agresja, histeryczne gdakania z byle powodu, awantury w kurniku plus jeszcze jeden mankamencik. Gonisz je, wołając: sio!, a one uciekają zamiast do przodu, jak każda inna kura, na boki i do tyłu. W ten sposób nie dają się zagonić w żądane miejsce, a raczej rozpraszają się jeszcze bardziej. Denerwujące to bywa.
Nauczyłam je jednak reagować na dźwięk łyżki, którą uderzam w garnek z jedzeniem, głośno je wołając. Karmię je dwa razy dziennie, rano przy wypuszczaniu i przed zmierzchem, gdy zwołuję je tym głosem do kurnika. Teraz wypada to ok. 17. Dzwonię dotąd, aż wszystkie się zbiegną z różnych zakamarków i sadu, odliczam czy są w komplecie i sypię im jedzenie wewnątrz kurnika. One wbiegają bardzo zaaferowane, a ja szybko zamykam za nimi drzwi.
- To ci dopiero! Ja mogłabym wołać swoje przez dwie godziny i żadna nie drgnie nawet - dziwuje się pani Wiera. Ale ona nie trzyma psa ani kota, nikt nie wyjada jej kurkom jedzenia z garnka, schodzą więc same do kurnika wraz z zapadającym zmierzchem, po czym zamyka kurnik.
U mnie to niemożliwe ze względu na kozy, gęś i psy, które nie pozostawiłyby karmy dla kur zbyt długo w garnku. Poza tym muszę je zamknąć wcześniej, zanim zacznę doić, gdyż kury nie dałyby z kolei zjeść spokojnie paszy kozom. Zatem opracowałam taki sposób właśnie.
Prosty, każdemu zwierzęciu, czy to ptak czy ssak, kodują się na stałe pożądane przyzwyczajenia na bazie karmienia. Jeśli zachodzi ono o stałej godzinie i używa się jeszcze przy tym zawsze tego samego dźwięku, to odruch Pawłowa murowany.
Wszystko w obejściu ma swój porządek i kolejność.

3 komentarze:

  1. Prawda. Konie spoźnienie manifestują śpiewaniem z boksów "dawać siano";]

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam serdecznie,
    w wielką przyjemnością czytam sobie Waszego bloga. Realizujecie tak pięknie również i moje ciche marzenia. ale ja nie o tym - kiedy czytałam w zwabianiu kur do karmienia, przypomniały mi się stosowne fragmenty "Dworu wiejskiego" Karoliny Nakwaskiej. Dzieło ponad juz stuletnie, a nadal aktualne. A jak zajmująco napisane - polecam. Można czytać on-line w CBN Polona :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za namiary. ;-) Postaram się zajrzeć w wolniejszej chwili. Szykuje się zima, więc jeśli tylko nie będzie przerw w dostawie prądu postaram się poczytać.
    Pozdrawiam
    Ewa S.

    OdpowiedzUsuń