Powinnam zacząć od tego, że w sobotę przeleciał nade mną kruk, kracząc głośno, z kierunku od Z. na M.
- Cóż to będzie? Znowu jakiś dołek? - pomyślałam i szybko zapomniałam tę myśl.
Rano plany na dzień popsuł nam sołtys. Zjawił się z wieścią, że koparka już u niego pracuje (70 zł za godzinę) i że chłopak chce na wsi spędzić cały dzień i czy by u nas nie kopał, pod rurę wodociągową, oczywiście.
Chłopak (syn pana Leona z Ż. - kierunek wyżej wzmiankowany, który nam deski i bale woził), młodziutki przystojniaczek, zjawił się po 13. I dostał robotę, która mu do zmierzchu zeszła.
Szło zrazu szybko, ale piasek zaczął się obsuwać. Anna wskoczyła ze szpadlem do dołu, ja rurę naginałam (hehe), aż się Iwan trafił i pomógł mi ją układać. Po drodze, gdy kopara zbliżyła się do przeprowadzonej już w zeszłym roku rury od domu do kranu zewnętrznego na ścianie obory, syn pana Leona wyskoczył z maszyny, wyciągnął skądeś dwa zagięte pręty i ustalił przy pomocy różdżki, gdzie owa rura biegnie. No, i nie pomylił się, tak jak my, któreśmy bliżej ją sytuowały. I go zmyliły okrzykami: Uwaga, uwaga! Przestał uważać nieco dalej i bęc, rura przerwana.
Trzeba było szybko do piwnicy po drabince włazić i zakręcić wodę wiodącą na zewnątrz, bo hydrofor co nieco oszalał.
Dotarł w miejsce docelowe, ale było już za ciemno, aby łączyć przewody i płot zakładać, zdjęty dla koparki. Jutro dokończy.
Teraz zatem nasze podwórze przypomina krajobraz kopalniano-księżycowy. Żółte piaski nieruszane od czasu ostatniego zlodowacenia wyległy obficie na powierzchnię. Góry piasku fascynują Gusię, która uparła się zajrzeć, co jest w rowie i kilka razy ją od skoku w dół odwiodłam. Swoją drogą wiem, że potrafi się wydostać, bo dokonała tej sztuki w zeszłym roku, gdy panowie kopali rów od studni do hydroforu. Po prostu stojąc na dnie wyciągnęła skrzydła, oparła się lotkami o oba brzegi wykopu i podciągnęła do góry, jak na rękach. I fiu!
Od jakiegoś czasu podczytuje Waszego bloga i czerpię z niego dużo inspiracji. Przepraszam, że tak trochę niegrzecznie, z ukrycia i anonimowo. Chiałabym więc sie przywitać i podziękować za te wszystkie ciekawości, które tu znalazłam. Oczywiście będę czytać dalej.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Świerszczu
Witaj Świerszczu ;-)
OdpowiedzUsuńEwa
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń