30 stycznia 2021

Zimowy surwiwal domowy, czyli awaria prądu

Pierwszego dnia, czyli 25 stycznia w poniedziałek sypało cała noc i dzień. Wieczorem najpierw przestała lecieć woda z kranu. Wkrótce zgasło światło. Po kilku godzinach na szczęście wróciła woda.

Następną noc z poniedziałku na wtorek sypało dalej w zupełnej ciszy wielkimi wilgotnymi płatami śniegu. Kot wychodził na siku i zaraz wracał, zestresowany, kilka razy w ciągu nocy. Wreszcie rano zaryzykował pobiec przez śnieg do swojej tajemnej norki i zaraz wrócił, waląc z hukiem w drzwi, żeby go wpuścić. Cały mokry.
Noc wydawała się jasna, mimo braku oświetlenia drogowej lampy i zachmurzonego nieba, na którym nie było widać księżyca. Śnieg świecił.

Rano okazało się, że napadało śniegu po kolana. Kiedy brnie się w kaloszach przez niego, nasypuje się do środka. I wciąż pada. Odkryłyśmy, że złamała się stara jabłoń w sadzie. Na szczęście nie uszkadzając ogrodzenia. Przekopałyśmy ścieżki i dojścia do miejsc priorytetowych, obory, kurnika, stodółki, drewutni, paszarni, ziemianki i w końcu uruchomiłyśmy bramę. Pracując szuflą plastikową wciąż spadającą z rękojeści, drugą szuflą metalową, też już starą i powyginaną, trochę szpadlem w miejscach zamarzniętych, przy furtkach.
Wieczór przy kagankach, spędzony na rozmowie i opowieściach. W ruch poszły trochę karty tarota.

Środa: odśnieżania ciąg dalszy. Na podwórzu pojawiły się góry i wąwozy. Droga wiejska jest odśnieżona przez spychacz gminny, nawet ta boczna przy lesie. Można wyjechać do sklepu, choć akurat nie potrzebujemy.

Zawartość zamrażarki pozostaje na miejscu. Mimo, że głos sztucznej inteligencji w telefonie pod numerem elektrowni ogłasza, że prąd będzie dopiero jutro o 14.00. Na dworze temperatura bliska zera stopni, więc wyciąganie zawartości mogłoby jej jedynie na tym etapie zaszkodzić. Wyciągnęłam tylko zapasy z podręcznej zamrażarki w lodówce kuchennej i w garnku wystawiłam na taras. Część mięsa poszła na obiad, a rozmrożone podroby dla zwierząt usmażyłam.
Znów wieczór przy rozmowie, cydrze i kartach. Tym razem rozpytywałyśmy o sprawy ogólne, polskie czy światowe lub gospodarcze. Wychodzi na to, że będzie wszczęta kolejna panika związana z zarazą i pojawi się nowa mutacja wirusa.

Czwartek: opady ustały, temperatura zerowa. Wyszło słońce, więc wypuściłam ptaki z kurnika, aby rozprostowały skrzydła. Mocno zdumione zmianą scenerii. Dokarmiam dzikie ptaki słoniną i ziarnem. Na śliwie przy tarasie pojawiają się sójki, potem o stałej porze zaglądają sikorki bogatki.


Przeszłyśmy się do ula, aby odgarnąć pszczołom śnieg z otworu wentylacyjnego i odkryłyśmy, że oprócz jabłoni w sadzie jeszcze dwa drzewa na kaczym dołku runęły, złamane w połowie tak, że ogrodzenie wciąż stoi. Ale wszystko się jeszcze może zdarzyć przy obcinaniu złamanych gałęzi. Na szczęście gałęzie nie zablokowały drogi. Trzeba będzie na wiosnę wynająć do tego ekipę.
Sztuczna inteligencja monotonnym głosem przedłuża godziny awarii z 14.00 na 22. Wieczór przy grzańcu, bo dobrałyśmy się do wina gronowego, bardzo jeszcze słabego, ale smacznego. Odcedziłam wsad owoców, które pójdą na ocet winny.

 

Nie palę w c.o. ze względu na pełną produktów zamrażarkę stojącą w najchłodniejszym pokoju, aby wydłużyć czas zamrożenia do maksimum. Nie dlatego, że piec bez prądu nie zadziała, bo działa tak i tak. Za to zamknąwszy drzwi do jadalnego i odciąwszy nową połowę domu, używamy starą część, która w ten sposób daje się łatwiej ogrzać tradycyjnym sposobem. Palę pod płytą kuchenną, przy okazji ogrzewając ściankę kaflową między kuchnią, a pokojem. Ciepła w zupełności wystarcza, gdy Anna rano pali w ścianowym, aby operację powtórzyć wieczorem. Zatem stoi na kuchni czajnik z wrzątkiem i garnek z przyprawionym korzeniami winem, dokładam dość długo, i tak spędzamy czas. Przy płomykach maleńkich świeczek zapachowych.

Piątek: Anna znów odkuła szpadlem bramę, aby móc wyjechać w ważnych sprawach do gminy. Przy okazji wzięła ze sobą młynek, aby zmielić kawę u znajomych, bo w domu mielona już się skończyła. Zamrażarka jakimś cudem jeszcze trzyma niską temperaturę. Spędziłam wieczór w ciemnościach ostatniej świeczki, nieco dumając nad kartami. W dzień, gdy było słońce czytałam 4 tom „Krajobrazów duszy” Jarosława Bzomy i trochę mnie wciągnęło w wewnętrzne światy.
Sztuczna inteligencja znów nie dotrzymała słowa. O 22 była dalej ciemność. Anna wróciła podreperowana ze świata elektrycznej cywilizacji. Wypiłam małą czarną przed snem, jak nigdy.

Sobota: Od rana nosiło Annę. Znów zaczęło prószyć z nieba, a ona ma terminowe dokumenty do wysłania. Zadzwoniła z samego rana nie na infolinię, tylko do konsultanta i zgłosiła awarię na wiosce, bo w zestawie recytowanym przez sztuczną inteligencję zginęła jej nazwa, a wciąż trwał brak energii. Konsultant przyjął, i po jakimś czasie okazało się, że nasza wieś zaczęła być wymieniana na liście do naprawy. Padła obietnica, że już o 9.30 się skończy. Po obrządku, o 9.40 zadzwoniła do sołtyski z pytaniem, czy może u niej jest światło i tylko u nas coś nie tak. I w tym momencie włączyli.
- No, widzisz? Gdybyś zadzwoniła do niej wcześniej, już byśmy dawno miały światło! - zaśmiałam się.

Powalczyłyśmy z obiema lodówkami. Wkład w zamrażarce zachował twardość głębokiego zamrożenia, ale uznałam, że sprzęt trzeba rozmrozić i umyć. Mrożonki w skrzynkach trafiły na taras, gdzie było kilka stopni na minusie. Lód w zamrażarce był jeszcze twardy, mleko i twaróg zamrożone na kamień, podobnie mięso. Jedynie warzywa nieco zmiękły, ale fasolka zaraz trafiła do garnka, a inne na patelnię do chińszczyzny. Zamrożenie wytrzymało 5 dób! I pewnie jeszcze utrzymałoby się ze dwie. Zapewne w lecie nie byłoby tak łatwo i długo, instrukcja mówi o 16 godzinach gwarantowanych dla utrzymania zamrożenia, które można zwiększyć jeszcze o kilka, trzymając w środku wkłady do lodówki samochodowej, co robimy stale. Umyłam obie lodówki, wytarłam wnętrza i stopniowo zapełniamy zamrażarkę, uzupełniając wkład o kilkanaście kilogramów artykułów co kilka godzin. Teraz szukamy w internetowych sklepach szufli do odśnieżania, bo w okolicznym sklepie wszystkie wykupione, a dostawy są jedynie we wtorki.

10 komentarzy:

  1. Czytam zawsze z wielkim zaciekawieniem :)
    Tylko zdjec Mi Mali
    Pozdrawiam serdecznie
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Do zdjęć prąd potrzebny. Albo słońce na niebie. Albo akurat aparat w ręku. Rzadko się zdarza wszystko w jednym momencie. :)

      Usuń
  2. Ja w podobnej sytuacji wynoszę wszystko z zamrażarki na dwór. Zimą przy minusowej temperaturze wszystko jest ok. Najgorsze są awarie w lecie, ale na szczęście wtedy zamrażarka raczej pustawa. Też poszukiwałam dobrej zgarniarki do śniegu nadaremno. Wszystko w okolicy wykupione.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Latem to już by trzeba było szybko przerabiać, aby się nie zmarnowało. Marzy mi się jeszcze maszynka to robienia konserw, nie byłoby stresu.:)

      Usuń
  3. Dziwnie się czyta porozrywane wyrazy,ale zwsze z ciekawością.Podziwiam wytrwałość i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tez oprocz tekstu czekam zawsze tez na zdjecia. Dzis fajny wpis, bo i zdjec duzo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kupić agregat 2 KW, 20 litrów zapasu benzyny, 40 świeczek, lampa naftowa i 5 litrów nafty.... U znajomych w Biesach prądu nie było ponad 4 dni...a jak stanie się coś poważniejszego to moze go nie być kilka tygodni...lepiej mieć trochę źródeł swiatła i agregat, wystarczy podłączać zamrażarkę na 2-3 h...żeby trochę popracowała...

    OdpowiedzUsuń
  6. Raz na jakiś czas to nawet przygoda, poradziłyście sobie i to dodaje mocy i pewności, że dajemy radę w każdych okolicznościach, nawet tych trudnych a przecież nie katastroficznych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, w tym życiu bywało gorzej, np. utknięcie w zatłoczonym pociągu na całą noc podczas zimy stulecia. A w opowieściach przodków jeszcze większe ekstrema, jak mrozy trzaskające w czasie, gdy "ruscy szli": pękające w lasach drzewa, worek kartofli zamarznięty tuż przy nagrzanej na noc kaflówce, ludzie i dzieci nakryci po uszy wszystkimi kożuchami i pierzynami. I żołnierze stukający do okienka: Babuszka, wodku masz?

      Usuń
  7. Mamy taki problem i ostatnio nawet zdarza się częściej niż kiedyś. Dlatego zaczęłam szukać w sieci jakiejś ciekawej oferty z agregatami prądotwórczymi https://majsterkujsam.pl/agregat-pradotworczy-opinie-ranking/ . W tym rankingu łatwiej jest wybrać takie urządzenie, jakie będzie dla nas najlepsze.

    OdpowiedzUsuń