Trochę ciepła przeplatanego chłodnymi nocami, które robią się coraz zimniejsze. Rano o poranku trzeba już wkładać katankę do dojenia, bo dreszcz przechodzi przez ciało. A okno w sypialni zamykać wieczorem, bo obudzić się można z chrypką i pokasływaniem mimo ciepłej kołdry. Kiedy się mieszka przy lesie powietrze nad ranem jest wilgotne i mgliste, o tym trzeba pamiętać (albo się przekonać na swojej skórze).
Taka temperatura sprzyja jednakże robieniu serów, raczej wtedy nie puchną i dojrzewają spokojnie na powietrzu, zamiast się pocić i lepić w upale. Wykorzystuję ją zatem jak i porę sezonu, gdy mleka jest dostatek, aby zrobić zapas żółtych na jesień, a z czasem na zimę. Pizza się szykuje.
Anna zaś w rozjazdach, również jak najbardziej sezonowych. Bo imprez w regionie sporo, jarmarki, święta, koncerty i warsztaty urządzane w domach kultury tu i tam. Właśnie odbyła dwudniowe warsztaty balwierskie w Korycinach, gdzie instruktorka z Łodzi uczyła barwić tkaniny naturalnymi barwnikami, w tym wypadku indygiem wytwarzanym w Indiach.
Odbyłyśmy także wieczorny doroczny wyjazd pielgrzymkowy na święto Spasa na górze Grabarce. Pomodliłam się, zapaliłam świece wotywne w intencji zdrowia naszego i rodziny, obmyłam się w strudze, zostawiłam chorobę do spalenia w specjalnym piecu przez siostrzyczki, napiłam świętej wody i nabrałam trochę zapasu do butelki (który wypiłam w całości już w nocy). Zimna, kryniczna woda ze studni jest najsmaczniejsza.
Poza tym ogród karmi nas już co dzień, dając: cukinie, patisony, buraki, czosnek, ogórki, pomidory, fasolkę oraz wszelkie zielone smakowe zioła przyprawowe do herbatek, zup, sosów, sałatek albo kanapek. Mnie zaś wziął i chwycił apetyt na kakao! Piję je wieczorami - niealkalizowane, gotowane na świeżo udojonym mleku kozim, z cynamonem, kardamonem i posłodzone łyżeczką miodu z pasieki sąsiada (sto procent miodu w miodzie). Ot, taki mam odlot w kierunku słodkiego ciepła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz