Kilka dni temu przyszła przesyłka z Agrovisu, a w niej ważne dla serowara przedmioty. Przede wszystkim bardzo wartościowy podręcznik dla praktykującego pt. "Sery" autorek niemieckich Lotte Hanreich i Edith Zeltner. Przepisy są głównie na sery niemieckie (podobno nieszczególne w smaku), ale cała reszta bezcenna.
Ponadto podpuszczka kozia, szczep bakterii, 3 formy do serów, w tym do ricotty, no, i parafina. Ta ostatnia zaraz poszła w ruch i oto efekt.
Wczoraj z kolei przy pomocy powiedzmy-Sławka powstała wędzarka do serów. Z następujących materiałów: dwa stare ule, stare cegły z rozbiórki komina i blacha z dachu starej chaty. Oto ona, już w działaniu (dym z drewna śliwkowego).
Przy okazji, że dym uspokajał komary, a upał całodzienny zelżał, kozy zaczęły się w pobliżu chętnie paść.
A młodzież męska mierzyć siły.
Mniam... wędzone serki kozie ;)
OdpowiedzUsuńW USA sa bardzo ale to bardzo drogie a szkoda :(
Mieszkasz Futrzaku w Ameryce?
OdpowiedzUsuńNo, tak zajrzałam na twoją stronę ;-)
OdpowiedzUsuńKresowa:
OdpowiedzUsuńtak. Jakbym w Polsce to pewnie bym wykombinowala jakos zeby od Ciebie sery kupowac :)
Trudno... Ale jakby cię do ojczyzny przywiało kiedyś to zapraszam. ;-)
OdpowiedzUsuńBrawo!
OdpowiedzUsuńbardzo ładne serki
:o)
No, nie wiadomo co w nich jeszcze siedzi... ;)
OdpowiedzUsuńKresowa:
OdpowiedzUsuńdziekuje serdecznie i jak przyjade to skorzystam z zaproszenia :))))
Cudowne :) Płot wpadł mi w oko... ciekawe czy dałby radę mojej Melci?
OdpowiedzUsuńDalby. Jeśli tylko się nie chwieje i sztachety są dobrze umocowane kozy go nie przeskakują. To nie znaczy, że nie potrafiłyby w razie paniki czy jakiejś wielkiej ochoty, ale trzymają się zagrody bez problemu.
Usuń