8 maja 2010

Robota wre

Nadganiamy ostro opóźnienia. Kozy napasły się solidnie rano u Ziny-sąsiadki i wylądowały na swoim kozim ogrodzonym wybiegu, przez co zrobiło się trochę wolnego czasu.
Przede wszystkim zbudowałam spiralę ziołową. Sama samiutka, bez pomocy żadnych leniwie do życia nastawionych wędrownych permakulturników.
Spirala mieści się u stóp tarasu, przy schodkach zejściowych do przydomowego ogródka warzywnego.
Najpierw wyrównałam teren, badając poziom poziomicą (mieszkamy na stoku wydmy). Potem zwiozłam taczką z innej kupy budulec. Stare cegły ze zburzonej kuchni i komina. Nie prezentują się może pięknie, ale Pioter-sąsiad orzekł, że jest w tym jakaś rustykalna poezja.
Następnie patykiem na piasku narysowałam spiralę.
Zrezygnowałam z podkładu kartonowego z tego powodu, że i tak nic pod spodem nie rosło, czysty piach.
Spiralę dałam na odwrót, z prawa na lewo, niż na planie podanym przez Wojtka Majdę na jego blogu. A z tego powodu, że tak się pisze pewien magiczny znak energetyzujący w systemie Reiki. I jestem do niego przywiązana.
Ułożyłam ścianki z cegieł.
Najwięcej czasu zajęło mi wypełnienie zbudowanej ściany spirali.
Dałam tam wcześniej zgromadzone stosy drobnych patyków, liści, kory i trocin. Potem posypałam ziemią wymieszaną z piaskiem, która została z budowy inspektu. Następnie dałam ściółki przydomowej z liści akacjowych, trochę resztek z obornika koziego, to posypałam słomą owsianą i solidnie podlałam. Na wierzch dałam humus, też wcześniej przygotowany z kopania grządek pod folię.
Ania uroczyście posadziła tymianek, żubrówkę (ha! jako ważne ziółko) i majeranek. Tyle na razie, bo nie zgromadziłyśmy wcześniej potrzebnych sadzonek.
Teraz oddaję się zasłużonemu odpoczynkowi, a Ania rozciąga folię na szkielecie, przy pomocy powiedzmy-Sławka z naszej wsi. Który tu wziął wdepnął wraz z Pioterem, aby moje dzieło z bliska zobaczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz