4 maja 2010

Historia kury

Dzień, wilgotny, chmurny, mżysty, z przelotną ulewą (jako rolnik chwalę sobie taki czas) zaczął się od ubicia kury.
Ta kura miała swoją historię. Jeszcze w poprzedniej wsi bowiem przybłąkała się do naszego stada. Nie wiedzieć skąd (nasza chata stała na kolonii i najbliżsi sąsiedzi w każdym kierunku mieszkali ok. 0,5 km od niej). Już wtedy była starą nioską, z tych sprzedawanych na targu z ferm jajecznych, miała ze 2 lata. Przyjechała z nami do Kresowej Zagrody i wychodzi na to, że była 4-ro albo i 5-latką.
Nie to, że się źle poczuła. Choć od jakiegoś czasu odstawała od stada, nie wchodziła do kurnika na noc, spała w oborze, niewiele jadła. Zaczęła znosić maleńkie jajeczka bez skorupki z żółtkiem albo tylko białkiem wewnątrz.
Ania zaniosła ją do sąsiadki i kura przeszła w inną formę bardzo szybko. W zamian sąsiadka dostała litr mleka z porannego udoju.
W takim razie zgadnijcie co było na obiad... oczywiście rosół z kury.
Pyszny.
Zrobiłam też kolejny twarożek z jogurtu.
A Ania ser podpuszczkowy, o nazwie "Suma sumarum".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz