Dokończyłam wczoraj malowanie sztachet. Tzn. skończył się drewnochron, który kosztuje 70 zł za bańkę, kurczę. A owa bańka nie starcza nawet na ogrodzenie tak niedużego skrawka przy domu!
Ania pobujała się kilka godzin na kursie wyplatania przedmiotów ze słomy w GOKu. Dziewczynki, które chodzą tam codziennie na zajęcia robótkowe nauczyły ją wykonywać pewien wzorek szydełkowy. Przy okazji owej słomy. Ja zamówiłam u niej tradycyjne plecionki pod sery. Położone na takich będą lepiej obsychały także od dołu.
Kwoka z małymi sprawia się bardzo dobrze. Pisklęta są żywotne, biegają prędko i mają wielki apetyt. Na razie ograniczają się do przestrzeni ogrodzonej kartonami i wyściełanej słomą w stodółce, ale pewnie już na dniach w jakiś pogodny czas wypuszczę je na dwór. Mam lekkie obawy. Kwoka jest obca i może prowokować ataki naszych kur i kogutów. Ale bez wypuszczenia na świat boży nie da się długo jej z dzieciakami utrzymać.
Druga kwoka (ma imię Białe Piórko albo Pazurek) siedzi pilnie. Wstaje tylko raz dziennie na kilka minut, do śniadania i picia, po czym pogdakując i strosząc się ostrzegawczo wraca do gniazda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz