Podczas, gdy ja byłam w trakcie rozmowy wstępnej ze zdunem, który przyjechał zobaczyć co i jak, Ania była legitymowana przez wopistów na naszej nowej łące, gdzie pojechała z powiedzmy-Sławkiem siano poprzewracać. Przyszli sprawdzić kto zacz i czy kontrabandy przez granicę nie planuje.
Zapoznali się, bo przecież będzie tam dość częstą bywalczynią i rozmowa zeszła na pogodę. Podobno ma być mokro do końca miesiąca.
Co prawda deszczu dziś nie było, podobnie jak wczoraj, ale łąka jest grząska i traktorem nadal nie wiedzie.
A co do pieca wiadomo już jaki ma być (ścianowy, w miejsce starego), z ilu kafli, jakie drzwiczki trzeba zainstalować i ile gliny, piasku i drutu na to pójdzie. W dużej części mamy potrzebne materiały, które kazał zakupić poprzedni zdun do płyty kuchennej. A że na matematyce się nie znał i strzelał jak popadło, to i zostało mnóstwo kafli, cegły szamotowej, nadmiarowe drzwiczki, szyber i kilka worków z wanną gliny. Teraz jak znalazł. Ten będzie bez pomocnika, zatem mieszanie gliny i noszenie kafli w naszym jest zakresie prac. Za robotę weźmie plus minus 8 stówek.
No, zobaczymy jak to będzie w praniu wyglądało.
Po zeszłorocznym doświadczeniu z poprzednim zdunem mogłabym napisać scenariusz do komedii filmowej w stylu Barei.
Co jeszcze?
Gusia od jakiegoś czasu znowu znosi jaja. Jedno co 2 dni.
Mysle, ze to i tak dobrze, ze w ogole jakiegos zduna znalazlyscie. W dzisiejszych czasach to chyba gatunek na wymarciu? W okolicach gospodarstwa mojej babci (lubelszczyzna) w latach 90-tych ludzie rzucili sie na instalowanie gazu i centralnego ogrzewania a rozwalali piece kaflowe. O kuchniach z fajerkami opalanych drewnem nikt slyszec nie chcial....
OdpowiedzUsuńPodlasie jest już enklawą w Polsce tego zawodu. W sumie nie jest tak źle. Można w majstrach wybierać, choć robią się coraz drożsi i klienci w sezonie ustawiają się do nich w kolejkach.
OdpowiedzUsuń