Dzień spokojny, choć pochmurny i ponury, ale na szczęście bez deszczu. Kozy odbiły sobie 2 dni stania w oborze, żerując na trawie w obejściu powiedzmy-Sławka kilka ładnych godzin. Przez siatkę dogadywały się w języku beemee ze stadem wrzosówek sołtysa, wypuszczonych akurat z owczarni. Owce wyraźnie zazdrościły kozom buszowania w trawsku po pas. Same stały na wykoszonym dokładnie wybiegu.
Jedno świeżo narodzone pisklę zdechło, było od początku słabowite. Reszta ma się dobrze i wykazuje dobry apetyt. Nie wychodzą jeszcze z kurnika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz