13 czerwca 2010

Sens życia

Rozwieszenie ogłoszeń, że szukamy ziemi po kilku okolicznych wsiach przyniosło rezultat. Zgłosił się pewien rolnik z w miarę kulturalnej (bo bywają też wsie-menelskie piekiełka i to warto wiedzieć, gdy jest się potencjalnym tambylcem) przygranicznej wsi i Ania dziś pojechała na rozmowę. Wróciła zainspirowana. Nie tylko tym, że jest kawał łąki lepszej klasy do kupienia za rozsądną cenę (to już druga propozycja z tej wsi), ale też podbudowana kontaktem z człowiekiem rozwojowo nastawionym rolniczo. Od jakiegoś czasu widzę, jak się dziewczyna umacnia w sobie i zyskuje nową świadomość.
Najpierw było przemęczenie, walka z czasem i fachowcami z bożej łaski, teraz wciąż jeszcze wszystko wydaje się trwać niedokończone, ale pojawia się nowe dla Warszawianki myślenie.
- Ja tu naprawdę będę mieszkać? Zostanę tu? - zapytowywuje się mnie znienacka.
- To do tej pory tego nie wiedziałaś? - odpytowywuję się.
- No, to nie było takie oczywiste.
- Ale ja wiem, bo widzę, że chcesz zostać, prawda? Że zapuszczasz korzeń...
I taka rozmowa jeszcze z tego.
- Spójrz tak, lubiłaś wakacje na wsi u babci, skończyłaś studia na SGGW, ale nawet wtedy nie myślałaś, żeby zamieszkać na wsi. Zostałaś komputerowym poligrafem. I gdyby nie ja pewnie do tej pory byłabyś stołecznym wyrobnikiem. Nie przymierzając, to moja skromna osoba pokazała ci drzwi i otworzyła na świat.
- To prawda, pewnie mieszkałabym tam dalej.
- Widać, jak się zmieniasz. Już jesteś panią na swoich włościach, samorealizujesz się, wszyscy cię we wsi lubią i cieszą się, jak cię widzą. Emitujesz dużo siły, jesteś jak taran ostatnio.
- Ha, masz rację. Tylko musiałam się pogodzić z tym, że nie nadajesz się do roboty w polu. I muszę sama zapieprzać.
- Ale za to doję i pasę kozy, palę w piecu i robię codziennie sery, to chyba jakieś uzupełnianie się w obowiązkach.
- No, tak. To ma sens. Trzeba się rozejrzeć, tyle tu niewykorzystanych możliwości! Tylko wziąć się do roboty i gwizdać na miastowe opinie o świecie.

1 komentarz:

  1. To przeniesienie sie z miasta do wsi przypomina mi moja emigracje z Polski do USA. Przez pierwsze 6 miesiecy czarna plama i mordega, bo nie umialam mowic po angielsku. Potem poznawanie, proby przystosowania sie... zajelo mi dobre pare lat zanim stwierdzilam, ze jednak tutaj zostaje i poczulam sie nieco jak (ehm ehm) kalifornijka...

    OdpowiedzUsuń