Dopiero jesień oficjalnie się zaczęła, a już myśl o zimie zrobiła się natrętna. Sprawiają to być może chłodne noce. Nie wytrzymują ich już nawet koty i nad ranem "piłują mordki" pod tarasowymi drzwiami, żeby je wpuścić do ciepłego domku. Jasiek nawet przypomniał sobie o rozkosznych pieleszach łóżkowych i wpakował mi się już z rozpędu na poduszkę, głośno mrucząc, jak w czasach swego jedynackiego dziecięctwa.
Chyba dokupimy jeszcze trochę kalorycznego liściastego drewna, żeby mieć głowę spokojną. Dziś radio podało, że prognozy zimowe są takie: zima będzie podobna do poprzedniej, śnieżna i mroźna oraz zacznie się wcześniej. Potwierdza to moje przewidywania wysnute z obserwacji przyrody oraz zasady, która sprawdza mi się od lat: jakie lato taka zima. Choć ta zasada także się odwraca i brzmi: jaka zima takie lato. Jeśli zima jest mroźna i ostra, lato jest suche i upalne, jeśli jest śnieżna, latem są opady. Jeśli zima jest ciepła i wilgotna, to lato jest mokre i chłodne. I na odwrót. Także jeśli wiosna jest mokra to jesień jest wilgotna i jest wtedy grzybny rok.
Według kalendarza stuletniego w pogodzie panuje też zasada rytmów 7-letnich i 28-letnich, ale to wiedza dla pasjonatów tematu, znających się nieco na astrologii. Ponieważ książeczkę o tym kalendarzu mam teraz upchniętą w nieznanym miejscu nie będę się więcej wymądrzać, żeby czegoś nie pokręcić. Dodam tylko, że ważne są w nim także zaćmienia księżyca i słońca, które wprowadzają w porze roku, w której akurat wystąpią spore anomalie i wpływają na zmiany zasad.
Przewidywanie pogody na dłuższy okres zajmuje wielu rolników. Niektórzy mają specjalne zeszyciki, gdzie notują sobie pogodę w danym dniu czy okresie, aby z tego wyciągać wnioski co do siewu i zbiorów. O kalendarzu stuletnim też słyszeli. Przed wojną było jakieś popularne wydanie jego zasad i legendy chodzą o takich, co go znają i stosują do tej pory. Słyszałam o pewnym szeptunie, już nieżyjącym, który prognozował z niego "na bank", z dokładnością do jednego dnia, deszcze, susze, zimno i upał.
Jak na razie jest u nas wysyp opieniek i kołpaczków (vel. turków). Ania zrobiła już wypad z koszykiem po te dobra leśne i zawekowała pewną ilość słoików na zimową porę. Te blaszkowe grzyby idą w całości na marynatę, choć jadłam także pyszną sałatkę z opieniek, pomidorów i marchwi w oleju, robioną przez panią Helę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz