Dzieciaki rosną. To wspaniałe, móc obserwować rozwój istoty od początku, od jej czysto biologicznych pierwszych kroków, przez uspołecznianie i naśladowanie dorosłych zachowań po dorosłość. W przypadku kóz pełny rozwój odbywa się praktycznie w ciągu roku.
Koźlęta są coraz pewniejsze siebie. Codziennie biegają ze stadem matek i samodzielnie żerują przy nich w przydrożnych krzakach albo na spadłych zimą połamanych gałęziach leśnych drzew. Rosną im rogi. Widać już indywidualne charaktery. Z zapałem ustalają między sobą dziecinną hierarchię oraz komunikują się ekspresyjnymi pobekiwaniami. W tej chwili dominuje Klapaucjusz, pierwszy narodzony czyli najstarszy z tegorocznego stada. I pewnie tak już zostanie.
Dokarmiamy osobno Zuzię, jedną z bliźniąt białej Zofii. Brat (biały Józiek) jest bardziej od niej przedsiębiorczy w zagarnianiu dla siebie pokarmu, także mleka matki, kosztem siostry. Dzięki dokarmianiu Zuzia zaczyna stopniowo dorównywać ciężarem bratu.
Tak przywykła do tego karmienia, że czeka w napięciu na otwarcie boksu i jednym błyskawicznym zrywem wybiega na dwór, aby dorwać się do swojej miseczki pełnej kaszy z utartą marchewką i jabłkiem, albo wymieszanej ze zbożem. Po południu pozostaje na wybiegu jako ostatnia z dzieci i sama biegnie za Anią do domu w tym samym celu. Śmiało wchodzi do sieni, do kuchni, zagląda do pokoju, obwąchuje się z psami i kotami i czeka na obiad. Pałaszuje go szybko i radośnie, po czym trzeba ją szybko wynosić, bo... wiadomo... jak założyć kozie pieluchę? nie da się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz