Wizyta jedynego na wiosce chłopca 10-letniego (gdyby tak policzyć średnią wieku wszystkich mieszkańców pewnie wypadłaby powyżej 60-ki). Z okazji ferii ściągał sobie z netu zadania z matematyki, które zadała dzieciakom nauczycielka do przerobienia. Ponieważ przyszedł z tatą, to dostałyśmy w prezencie za tę przysługę chleb żytni na zakwasie własnej roboty. Bo nasz sołtys (on ci jest owym tatą) piekarzem jest zawołanym i trzeba przyznać, że zna się na rzeczy. On i jego rodzina żywią się głównie produktami z własnego gospodarstwa. Chleb także wypieka z własnej mąki, własnoręcznie śrutowanej. W piecu chlebowym opalanym brzozowym drewnem. Klei się do noża, super. To oznaka, że jest właściwie upieczony i ma doskonałą wilgotność. Jak nas oświeciła niedawno Nina.
Pogadaliśmy trochę o opłacalności hodowli owiec (kilogram żywca baraniego kosztuje w naszym regionie 7 złotych, jagnięcina więcej, ale ostatnio cena mocno spadła, bo na zachodzie znów wróciła do łask tańsza wołowina no, i kryzys daje się we znaki, wełnę można sprzedać okazjonalnie, a skóry trzeba wyrzucić, bo nawet nie ma gdzie ich wyprawić, zresztą koszt zbyt wysoki i cel tego żaden, bo nikt w kożuchach już nie chodzi).
I o przepisach kulinarnych na przyrządzanie baraniny na koniec. Stosuje się je tak samo do koźlęciny, więc było to dla nas interesujące.
Nic nikomu się nie opłaca hodować sadzić itd kryzys:(...trzeba się kłaść i przeleżeć;)
OdpowiedzUsuńTak, unia tego chce i globalizm. Hobbyści jednak się nie dają! ;-) E.
OdpowiedzUsuń