Caluśkie popołudnie wczorajsze zeszło na klejeniu terakoty. Ania przycinała płytki jeszcze wieczorem, na tarasie. Jednak dzięki temu wreszcie zaczyna być widać efekt końcowy i fakt, że jesteśmy coraz bliżej zakończenia tej niekończącej się fazy wstępnej. Czas najwyższy, bo stara szafka pod zlew może się w każdej chwili rozlecieć, była już kilka razy wzmacniana, ale niewiele to daje.
W nocy temperatura spadła dość nisko, ok. 17 stopni, ale w domu nie dało się tego wcale odczuć. Paliłam w obu piecach tyle co zwykle. Na koniec pracowity dzionek zwieńczyło ciasto drożdżowe upieczone w ścianówce. O smaku jaki pamiętam z dzieciństwa, tak samo pachnące i rozpływające się w ustach piekła w swoim chlebowym moja babka.
To czekamy na fotki terakoty :-))) Ależ mi narobiłaś smaka na drożdżówkę!
OdpowiedzUsuń;-)
OdpowiedzUsuń