Przeczytałam "Pamiętniki mieszczanina podlaskiego" wydane ostatnio ponownie w 300 egzemplarzach przez Ratusz w Bielsku Podlaskim. W sumie, jak tak patrzeć, to oprócz polityki niewiele się tutaj zmienia. I tego, że z władz zginęli Prusacy, Niemcy, Rosjanie, a z miasteczek żydzi (których pan Roch Sikorski z przyrodzonego charakteru nie lubił i ze smutkiem patrzył, jak się mnożą i wszędy wciskają). Niemcy przynieśli ze sobą ziemniaki, które wtedy zaczęto na Podlasiu uprawiać, dlatego ich kartoflarzami przezywano. Parę co celniejszych kawałków sobie wynotuję, dla spamiętania i anegdoty.
Ów mieszczanin był zbiedniałym szlachetką, który na handlu końmi się dorobił oraz na przewozie towarów do wielkich miast (prowadził wieprze i gęsi do Warszawy, woził len i konopie do Gdańska). W czasach wojen napoleońskich był enterprezerem (tj. przedsiębiorcą) i handlował z poruczenia różnych sąsiednich rządów, wożąc co trzeba i co było w cenie przez trzy granice, które tu po wsiach sąsiednich ustalono. Na koniec udał się nad Prypeć, skąd jego przodkowie przybyli na Podlasie, przepił z kim trzeba i uzyskał od pisarza miejscowego legitymizację swego szlachectwa, co skwapliwie dzieciom przekazał. Mimo to refleksje życiowe miał inne.
"Ile razy zastanawiam się nad przedmiotem, która z klas społeczeństwa jest najszczęśliwsza, wnoszę podług mego zdania, że zamożnego włościanina."
Co prawda to prawda....
OdpowiedzUsuńJa zawsze mieszkałam na wsi więc wiem jakie prawa nią rządzą i przykazania - trafione w samo sedno, ale często się przeprowadzałam, wiec zawsze jednak byłam ta "nowa"...
OdpowiedzUsuńJa bym jeszcze dopisała coś o miejscowych pijaczkach.... W każdej wsi znajduje się taka grupa ( świetnie pokazana w serialu "Ranczo" ) U mnie też tacy są...
Pisałaś, że nie wolno się spoufalać z mężczyznami, zgodzę się, to absolutnie, ale co do miejscowych pijaczków, trzeba być zawsze miłym, uśmiechnąć się, powiedzieć dzień dobry... Nie kokieteryjnie, ale życzliwie, bez pogardy... Nie wiemy co ich skłoniło do stania pod sklepem, przystankiem, a często są to bardzo mili i pomocni ludzie. Nie mówię o pochwalaniu tego co robią, bądź staniu z nimi pod tym sklepem... ale być zawsze grzecznym wobec nich...a często opinia we wsi o nas zmienia się wtedy na lepsze, pamiętajmy, że jeden z tych gości, może być mężem sołtyski, albo babki ze sklepu...
Ech, pijaczkowie... temat może na osobny wpis, bo mi i pamięć to uruchamia ze stron rodzinnych... no, cóż, na wiosce, jakby się któregoś obraziło to by się nikogo do pomocy przy sianie albo kopaniu dołków nie miało... ale pić z nimi nie zalecam, ani stawiać im podczas pracy. Po i na wynos.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;-)
Ewa
@Tarnina
OdpowiedzUsuńCo do pijaczków (ja ich nazywam menelami) to radzę Ci jednak zachować spory dystans, bo możesz paść ich ofiarą.
Może są mili i uśmiechają się, ale często wśród nich często znajduje się prawdziwi margines - byli i obecni kryminaliści.
Znam mnóstwo historii jak ktoś był dla nich dobry, a ci w zamian go okradli, pobili, czy też dali cynk swoim kolegom bandytom.
Jak zwał tak zwał. Ludzie są różni. Pijaczkowie również, i nie ma co stosować stereotypów, ani pozytywnych, ani negatywnych. Tylko wchodzić w relację z Człowiekiem, taką czy inną.
OdpowiedzUsuńPrzeprowadziłam się ze wsi do wsi, po drodze biorąc nauki w mieście i teraz w mieście pracując. Zgadzam się z prawie wszystkimi prikazami. Poza jednym i jedno bym dopisała. Dopisałabym: Pamiętaj, zawsze Cię obgadywać będą. Nie walcz z tym, może być gorzej.
OdpowiedzUsuńNatomiast nie zupełnie zgadzam się z punktem 28, tzn jestem rozdarta, bo się zgadzam i równocześnie nie zgadzam. U mnie na wsi obecnej włażą bez pytania. Wchodzą na posesję, kiedy chcą, biorą co chcą, nie pytają, nie oddają i dziwią się, że mi się to nie podoba :) Cóż, byłam chowana na wsi, gdzie punkt 28 był ściśle przestrzegany, natomiast teraz mieszkam na wsi, gdzie widocznie był kolektyw. Ja nie wiedząc o tym jestem teraz od lat wielu na językach. Co podobno ma swoje dobre strony. Sąsiadka przez płot mówiła, że inni mają spokoju trochę :DDDD Tęsknię do wsi, która mnie wychowała w zgodzie z punktem 28. Bo mimo nie wchodzenia, to bardzo zżyci byliśmy. :DD
Zajrzałam tu przypadkiem, ale zdaje mi się, że zostanę na dłużej. Wszystkiego dobrego!!!
Aneto, na takie wizyty nieproszonych gości jest rozwiązanie. Spraw sobie niedużego pieska, najlepiej kundelka z domieszką krwi pinczera albo pekińczyka, to są najbardziej gryźliwe i ujadające rasy, który by często po podwórzu biegał. Lecz mieszkał z tobą w domu (psy podwórzowe tracą tę właściwość). Takie pieski ujadają bez końca na każdego obcego, a czasem nawet za łydkę czy nogawkę złapią. Ludzie zaczynają być wtedy naprawdę ostrożni, zaklną na psa, ale nie na ciebie. ;-)
OdpowiedzUsuńEwa