Jesień jest porą sytości i kusi do obżarstwa. Z wielu względów. Zbiory owoców, warzyw, ziemniaków i zbóż napełniają na nowo spiżarnie, piwniczki i śpichlerze. Wśród zwierząt hodowlanych też zaczyna się ubój samców i starych sztuk. Sprzyja temu chłodna pogoda i brak robactwa. To naturalna kolej rzeczy. Zatem mięsa jest na wiosce w bród. Karmienie samca, o ile nie jest jakimś super-nabytkiem i na siebie nie zarabia reproduktorstwem (he) do przyszłego roku i okresu godowego to ogromny zbytek. Przecież samice zapłodnione w tym roku zadbają o pojawienie się męskiego potomstwa na wiosnę. Jedynie w kurniku ważne jest, aby został jeden kogut, uznany za naczelnika, który przyczyni się po zimie do rozmnożenia kurzego stadka. Większa ilość kogutów w okresie rozrodczym wcale nie sprzyja poprawie wylęgalności jaj. Nie wiem dokładnie co jest przyczyną, ale to fakt, o którym najpierw słyszałam od wiejskich kobiet, a w tym roku przekonałam się sama na własnym stadzie.
A mnie naturalnie w takim sytym czasie bierze na post. Zaczęłyśmy z Anią wprowadzać cotygodniowe dni bezmięsne i niskotłuszczowe, w ilościach przekraczających zwyczajowy nadal u prawosławnych piątek. Nie mówiąc o tym, że sok jabłkowy pijamy codziennie i bez ograniczeń. Organizm sam się domaga takich regulacji i wystarczy go posłuchać.
Dziś na śniadanie twarożek kozi, na obiad placki ziemniaczane z Mikołajowych kartofli z 1) sałatką z opieniek wg recepty pani Heli, 2) ze słodkim mlekiem (przepadam za tym zestawem, spróbujcie!). Na kolację śledź litewski w oliwie z cebulką.
W dużym uogólnieniu można powiedzieć, że świat dzieli się na tych, co głodują i tych, co się odchudzają. A przecież to takie proste. No i na przykład dieta Dukana (ponoć jedyna skuteczna i bardzo ostatnio popularna) nakazuje przede wszystkim rytualność: cykliczność, postny dzień, świąteczne posiłki, umiar i szacunek do jedzenia. Mało skomplikowane, prawda? I takie... tradycyjne.
OdpowiedzUsuńPS. Jestem z rodziny z grzybiarzy i nigdy nie zbieraliśmy opieniek. Taka strata... Za to uwielbiałam jesienną zupę z sarniaków, zanim objęto je ochroną.
Dodam w temacie diet leczniczych (za jaką jest uważany np. witarianizm, czy dieta Kwaśniewskiego) czy głodówek, że tak naprawdę każda dieta może być lecznicza, o ile zaszokuje mocno organizm. Każda diametralna zmiana w jedzeniu pobudza ciało do zmian metabolizmu i czyszczenia itp., lecz jeśli dieta stanie się trwała, straci swoje właściwości, gdyż szok znika, a pojawia się przyzwyczajenie i rutynowe reakcje.
OdpowiedzUsuńDlatego sam post piątkowy uprawiany stale nie będzie miał właściwości szokowych i leczniczych, jedynie równoważące. Ważne są zatem zmienne w tym rytmie, dłuższe i krótsze posty w innych terminach (np. przednówek świetnie się nadaje po okresie świątecznego obżarstwa).
A propos postów religijnym to warte odnotowania jest, że w prawosławiu co starsi praktykują jeszcze ginący już zwyczaj zupełnego postu przed liturgią. W praktyce w świąteczne dni idą do cerkwi na głodniaka, nawet, jeśli liturgia zaczyna się w południe i trwa kilka godzin. Jeśli ktoś jest słabowitszy to może zjeść kromkę suchego chleba i popić czystą wodą, tylko tyle. Robi to wrażenie, gdy się wie, że np. tak, jak jest na mojej wiosce, do cerkwi jeździ się rowerem kilka kilometrów, albo jak dawniej - chadzało pieszo.
Pozdrawiam, Ewa
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń