Dzień ostrego słońca. I lekkiej pracy. Ze względu na to, że wioska świętowała jeszcze trzeci dzień Wielkanocy. Ten dzień odpowiada najbardziej katolickim Wszystkim Świętym. Ludzie chodzą na cmentarz, batiuszka błogosławi groby, a oni biesiadują wraz z duchami zmarłych przodków, święcąc w ten sposób starosłowiańskie Dziady.
Wyczyściłam piwniczkę w domu pod tymczasową dojrzewalnię serów. Jest maleńka, 2,6 m na 1,5 m, wysoka na 1,4, więc trzeba się zginać. Pomalowałam ściany i sufit wapnem, skropiłam nim podłogę, a Ania zainstalowała stary regalik.
Z rozpędu poszłam potem z pędzlem i bieleniem między drzewa w koziej zagrodzie. Oto rezultat... Szpaler grabów pomalowany ochronnie przed zębiskami żarłocznych kóz (metoda sprawdza się, drzewa żyją po zeszłorocznych uszkodzeniach i wypuściły świeże listki).
Ania również malowała, ale rezultat jej pracy pokażę przyszłym razem. Zajęła się bowiem renowacją starego metalowego łóżka, które kupiłyśmy wraz z siedliskiem. Towarzyszyła jej przy tym Gusieńka. Tutaj pozuje wśród akacji jako gęś leśna...
A oto jawor-klon, drzewo życia rosnące za chatą. Ma około siedemdziesięciu lat. Tak samo jak akacje, i dęby w zagrodzie jeszcze bezlistny. Te drzewa wypuszczają liście w maju.
Tego mi brakowało - zdjęć! Ależ pięknie u Was !!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTa Gusieńka idąca przez las wygląda bajkowo :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was serdecznie
Anula z Chaty pod Wiatrakami