Bardzo pogodny, ciepły dzień to był, słoneczny. Mnóstwo owadów błonkoskrzydłych, pszczół (rodem z maleńkiej pasieki sołtysostwa), chrząszczy, muszek, os i osek, bąków uwijało się wokół przekwitającej czeremchy, śliwy i ulęgałki (lubaszką na Podlachii zwanej). Sad bliski wybuchu kwiecia, może zdąży przed zapowiadanym ochłodzeniem. Zresztą, co ja się będę martwić, chyba wie co ma być i dobrze swoje kwitnienie zaplanował.
Ruszyły meszki, ale nie są na razie jakieś mocno przykre. Może z powodu mydełka dziegciowego, którym się myję przed wyjściem do ogródka, a może z powodu słońca i dopiero mają zamiar się rozpędzić z czasem. Badam sprawy.
Gusie spędzają większość takich ciepłych dni na zielonym morzu, są zachwycone i coraz pewniejsze siebie. Wczoraj Anna ustawiła im platformę z desek do wchodzenia i wychodzenia z kurnika, który ma wysoki próg. Tylko dwie zrozumiały do czego służy. Dzisiaj już wszystkie śmigały po niej, w każdą stronę.
Pomalowałyśmy na spółkę oba ule z zewnątrz pokostem lnianym.
Anna poprawiła jedną grządkę i obsiała ją, sama już nie wiem czym. Nie robimy tego na hurra, ot, codziennie jedna-dwie grządki idą pod ziarno i sadzonki. Tyle, na ile siły pozwalają.
Ojjjj!!!! Wiem, że nie jest Wam łatwo! Że ciężko pracujecie, ale To, właśnie To, daje ogromne szczęście! Żadne tam wygody, ani wszystkie pieniądze tego świata! Tylko smak ciężkiej pracy i obcowanie z naturą!
OdpowiedzUsuńDobrze prawisz :))) Ziemia daje szczęście!
UsuńWiem co mówię...doświadczyłam... kiedyś...i byłam przeszczęśliwa :))
UsuńPraca i praca ale jaka satysfakcja i zadowolenie...
OdpowiedzUsuń