10 kwietnia 2014

Honor, praca i darmocha

Jary, mimo, że umówiony po raz drugi właśnie na dzisiaj do gnoju, nie zjawił się. Ktoś inny z rana porwał go do pracy bez gadania. Trzeba przyznać, że nasi pomocnicy wioskowi są w tym bezwolni i kto pierwszy ich weźmie, ten lepszy. Słowo u nich na wiatr jest zawsze puszczane. I do tego już przywykłam i bardzo rzadko nerwy mnie biorą. Ot, w takim wypadku biorę się za robotę sama, gdy tylko potrafię ją wykonać, albo zmieniam plany, robię coś innego pilnego, a rzecz przekładam na kiedy indziej.
Anna wyjechała załadowanym wozem pod bramę przyszłego ogrodu i już nie zajeżdżając głębiej, żeby się nie zakopać, jak poprzednim razem, rozładowywała wraz ze mną obornik na taczkę i rozwoziła po coraz dalszym obszarze.
Chwilę potem zjawił się jednak Wania. I ubił z nią taki interes:
- Ty mnie podwieź do gminy, a ja ci to odpracuję przez dwie godziny.
No, cóż, podwiozła ziomala, nawet piwo od niego zarobiła, taki honorowy. A potem wspólnie naładowali kolejną furę, czyszcząc boks Kaziuków. A ile się przy tym nagadali!
- Wania, ja wolę słuchać radia, niż ciebie - zaśmiała się Anna. - O, ucisz się na moment, posłuchaj, wystawiam sobie na dwór radio i gra.
Na to Wania:
- A po co radio? Płacić trzeba. A Wani posłuchać możesz za darmo.
I tak od słowa do słowa wóz znowu po czubek załadowali. I tyle na dzisiaj fizycznej pracy. Potem to już tylko rozpalenie grilla czekało i kiełbasa na ruszcie.

3 komentarze:

  1. U mnie kiełbasa będzie w niedzielę z patyka, bo węgla do grilla nie ma kto przywieźć...

    OdpowiedzUsuń
  2. My prawie nie stosujemy węgla, za duży koszt. Najpierw rozpalamy ognisko z drobnego chrustu, a gdy nazbiera się spora kupka żaru posypujemy nieco węglem drzewnym. To nawet szybciej się rozpala. ES

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja nie mam siły ani ochoty nawet okien umyć... podziwiam Was, gdyż praca na wsi jest ciężka. Nie ma lekko, a zrobić trzeba. U mnie okna mogą czekać ;)

    OdpowiedzUsuń