Jary, mimo, że umówiony po raz drugi właśnie na dzisiaj do gnoju, nie zjawił się. Ktoś inny z rana porwał go do pracy bez gadania. Trzeba przyznać, że nasi pomocnicy wioskowi są w tym bezwolni i kto pierwszy ich weźmie, ten lepszy. Słowo u nich na wiatr jest zawsze puszczane. I do tego już przywykłam i bardzo rzadko nerwy mnie biorą. Ot, w takim wypadku biorę się za robotę sama, gdy tylko potrafię ją wykonać, albo zmieniam plany, robię coś innego pilnego, a rzecz przekładam na kiedy indziej.
Anna wyjechała załadowanym wozem pod bramę przyszłego ogrodu i już nie zajeżdżając głębiej, żeby się nie zakopać, jak poprzednim razem, rozładowywała wraz ze mną obornik na taczkę i rozwoziła po coraz dalszym obszarze.
Chwilę potem zjawił się jednak Wania. I ubił z nią taki interes:
- Ty mnie podwieź do gminy, a ja ci to odpracuję przez dwie godziny.
No, cóż, podwiozła ziomala, nawet piwo od niego zarobiła, taki honorowy. A potem wspólnie naładowali kolejną furę, czyszcząc boks Kaziuków. A ile się przy tym nagadali!
- Wania, ja wolę słuchać radia, niż ciebie - zaśmiała się Anna. - O, ucisz się na moment, posłuchaj, wystawiam sobie na dwór radio i gra.
Na to Wania:
- A po co radio? Płacić trzeba. A Wani posłuchać możesz za darmo.
I tak od słowa do słowa wóz znowu po czubek załadowali. I tyle na dzisiaj fizycznej pracy. Potem to już tylko rozpalenie grilla czekało i kiełbasa na ruszcie.
U mnie kiełbasa będzie w niedzielę z patyka, bo węgla do grilla nie ma kto przywieźć...
OdpowiedzUsuńMy prawie nie stosujemy węgla, za duży koszt. Najpierw rozpalamy ognisko z drobnego chrustu, a gdy nazbiera się spora kupka żaru posypujemy nieco węglem drzewnym. To nawet szybciej się rozpala. ES
OdpowiedzUsuńA ja nie mam siły ani ochoty nawet okien umyć... podziwiam Was, gdyż praca na wsi jest ciężka. Nie ma lekko, a zrobić trzeba. U mnie okna mogą czekać ;)
OdpowiedzUsuń