Wczoraj przed drugą telefon.
- Mam towar dla pani. Będzie pani w domu?
- Tak, jestem. Ale droga jest słabo przejezdna. Może lepiej, żeby pan z tym poczekał...
- Ale ja już jestem zapakowany i wyjeżdżam własnie z Hajnówki.
- Trudno. Zatem czekam.
Ku naszemu miłemu zaskoczeniu szef gminnej straży odśnieżania dotrzymał słowa i jakiś gminny pojazd odwalił śnieg z zakola.
Niestety, skusiło to tylko kuriera do niepotrzebnego ryzyka. I zajechał pod bramę.
- Niech pan tego nie robi. Jakoś sobie poradzimy z towarem. Bo pan nie wyjedzie! Tam jest zbyt ostry zakręt na zimowe warunki. Coś o tym wiem.
- Dam radę.
No, więc wyładował wielką butlę z akcesoriami na śnieg pod bramą, wsiadł za kółko, podjechał zakolem do drogi i wziął zakręt (mimo rady, aby jechał prosto i wykręcił na następnym skrzyżowaniu). I utknął.
Dokładnie w tym miejscu, gdzie i nam zdarzyło się już wiele razy i na którym zjechałyśmy silnik zeszłą zimą.
Wrrr, wrrr, wrrr.
Zeszli się życzliwi sąsiedzi i kiwali głowami. Wołali do kierowcy:
- Jeeeszcze! Jeeeeszcze trochę! Dawaj pan, dawaj!
I ich wspólnym wysiłkiem umysłu i życzliwości udało się! Samochód wspiął się na drogę i ustawił we właściwą stronę ku wyjazdowi.
- Do widzenia!
Sąsiedzi rozeszli się po uzyskaniu dokładnych wyjaśnień co kurier przywiózł i po co, a my zajęłyśmy się toczeniem wielkiej plastikowej butli po śniegu na podwórze. Jest za duża, aby ją ukryć gdziekolwiek poza garażem, więc spoczęła póki co w zaciszu stodółki.
No, a dzisiaj od rana cieeepło. Tylko 9 na minusie. Nie palę do południa, bo na taką temperaturę ścianówka wystarcza na cały poranek.
Majster pierwszy zjawił się po pieniądze i przy okazji kupił nam w sklepie szuflę. Ową szuflą Ania wysprzątała na podwórzu to, co wczoraj nawiało i... wio! z sąsiadkami do miasteczka na zakupy. Uczciwie Mikołajowa pomogła śnieg odwalać za bramą. Kiedy Ania szykowała się w domu do wyjazdu ktoś zapukał do drzwi.
Okazało się, że to powiedzmy-Sławko.
- Ewuniu - on zawsze zdrabnia, taki już jego urok. - Ja tylko chcę powiedzieć, żebyście nie czekały na panią Ninę, bo jedzie z nami, to jest ze mną i panem Adamem do sklepu.
- Ok.
Tak więc wygląda na naszej wsi sąsiedzka pomoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz