Już po.
Kiedy znajomy Czeczeniec bił u siebie kozę, barana albo kurę zawsze, gdy podnosił nóż (zawsze nóż, nie siekierę) wymawiał słowa: "W imię Allacha wielkiego, miłościwego". Jako ortodoksa islamski nie powinien jeść żadnego mięsa pozyskanego bez tego rytuału, przez barbarzyńskich w tej sprawie chrześcijan, bijących do tego najczęściej siekierą. Ale jednak jadał ze swoją rodziną kurczaki ze sklepu, odmówiwszy nad nimi jakiś swój pacierz.
I w naszej chrześcijańskiej, a może jeszcze dawniejszej, słowiańskiej kulturze (Swiętowit trzyma w ręku kozi róg obfitości) ofiara z kozła czy barana ma specjalne sakralne znaczenie. Przez wzgląd na Wielkanoc, na Narodzenie w stajence i na baranka bożego. Nawet jeśli ten, kto jej dokonuje nie jest jej świadomy, to i tak często mówi, że nie lubi tej czynności. Czemu? "Bo one tak na człowieka patrzą wtedy...". Fakt, nie zamykają oczu.
Zaraz potem przychodzi ulga.
Teraz przed nami wykoty, niańczenie i kolejne przedszkole.
Jest napisane: "nie zabijaj", (bez żadnej glossy, czy komentarza), więc co? Można ciamkać mięso z czystym sumieniem, jeśli się szanuje to co napisane? Wątpię. A jednak ciamkam. I to ze smakiem. Uwiera mnie to co jakiś czas mocno. A jeszcze teraz, kiedy planujemy trzymać u siebie kozy, zdaje się, że będą zmuszony przestać się łudzić, że mięso się robi z soi i owoców pewnego chińskiego drzewa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJa to przykazanie rozumiem: "Nie unicestwiaj, ale transformuj".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Ewa S.
Bomba! Kupuję! :D Dzięki.
OdpowiedzUsuńI bez skrupułów będę w przyszłym roku transformował cienko bzykające w nocy komary. :D
OdpowiedzUsuńW aramejskim przykazanie brzmi inaczej. Ci, co ten jezyk rozumieja twierdza, ze powinno brzmiec "nie morduj".
OdpowiedzUsuńa to duza roznica.