Indyk został nafaszerowany wymoczonymi w wodzie suszonymi śliwkami oraz jabłkiem, obłożony tłustym boczkiem, zapakowany w rękaw i wylądował w piekarniku na cztery godziny (ważył 5 kilogramów). W tym czasie wpadł oczywiście gość niedzielny. Ale jako wegetarianin zadowolił się odsmażonymi wigilijnymi pierogami i odrodzinowym ciastem, jakie wczoraj Anna sama sobie upiekła. Popił herbatą, pogadał o nowinach ze swojego kurnika i wioski, po czym tuż przed zmierzchem, życząc wsieho dobroho z nowym rokiem odszedł w swoim kierunku drogą przez las.
Nikt zatem nie podziwiał pieczeni ze zbira, tylko my i nasze psy. Z wrażenia aż zapomniałam zdjęcia zrobić, a gdy mi się przypomniało, indyk był już w kawałkach. Podany na talerzu z ryżem i surówką ze świeżej kapusty z chrzanem, śliwki z jabłkiem świetnie się z nim skomponowały. Anna pożarła udko, a właściwie pół udka, bo tę strefę podkolanową, ja zaś duży fragment piersi. Więcej nam się do brzuchów nie zmieściło. Jadło było cudowne w smaku, muszę pochwalić zbira, nawet był co nieco tłustawy, choć wyglądał pozornie na chudzielca. W końcu żywił się głównie upolowanymi przez siebie owadami i trawą, bo tej garstki owsa, którą udało mu się wyrwać kurom z garnka chyba nie ma co posądzać o utuczenie go.
Kolejna rzecz, którą trzeba przyznać ludzkim opiniom - indyki domowe, zwykłe są o wiele smaczniejsze od indyków brojlerów, choć dużo mniejsze. Różnica smaków jest bardzo wyraźna. Brojlery są "podkręcone" i czuć je oczywiście potem paszą treściwą, bez której żyć i rosnąć nie mogą. I dodam, bardziej mi owe domowe smakują od gęsiny czy kaczki.
Po obiedzie podzieliłyśmy zbira na części. Trzy porcje obiadowe poszły do zamrażarki, a reszta będzie jedzona pewnie aż do sylwestra.
I tu się nie mogę zgodzić gdyż przez 3 lata hodowałam indyki brojlery które były karmione naturalnie wagą sięgały aż do 15 kg niektóre ważyły 9 kg. Najważniejsze są gorzkie zioła i przestrzeganie pewnych dawek twarogu gdy są młode :)
OdpowiedzUsuń