Ochładza się. Pada co najmniej raz dziennie rzęsista ulewa. Tym sposobem słoma wciąż leży na polu i nie daje się skostkować i zebrać do stodółki. Być może nie uda się to w ogóle.
Spędzam dnie na kucharzeniu. Dzisiaj przy rozpalonej kuchni. Na płycie twaróg w kamionce się warzył i w garnku pomidorowy "przecier". Ten przecier to taki nieprzecierany, rozgotowane pomidory bez grama wody, na gorąco zawekowane w słoiczkach. Jeden taki dodany do rosołu daje wyśmienitą zupę pomidorową, albo wypity wprost z dodatkiem soli i pieprzu okazuje się świetnym naturalnym sokiem pomidorowym. Oczywiście, z własnych pomidorowych zbiorów. I Hortexy niepotrzebne.
Kilka dni temu starłam wszelkie zalegające w domu resztki serów, także tych niedorobionych, wyschniętych i niedojedzonych i rozpuściłam je w garnku stojącym w tzw. kąpieli, tj. w drugim większym garnku z gotującą się wodą. Serów żółtych, mniej żółtych i twarogu. Dodałam łyżeczkę sody, łyżkę masła, garść kminku i żółtko z jaja Zielonej Nóżki. Kiedy masa zrobiła się spójna, kleista i dostatecznie plastyczna przeniosłam ją łyżką do miseczek, gdzie zastygła jako "ser topiony" (raczej "stopiony"). Kroi się go, a nie smaruje, więc dlatego mówię, że raz stopiony został i dalej już się nie topi. Mniam. Właśnie kończymy trzecią michę i szykuję się do następnego dzieła tego typu.
Lubię, gdy w tak chłodne już po jesiennemu dni w domu robi się ciepło, a w jego hydraulicznych żyłach płynie prawie wrzątek. Gorąca kąpiel pozwala wygrzać zziębnięte kości i ciepła płyta - wysuszyć znalezione rano w lesie grzyby i stary chleb dla kóz.
ale bym zjadła takiego topniaka, zagryzła tym starym chlebem dla kóz i grzybami....w warszawce syf, tylko wino się nadaje do spożycia. Z Argentyny:)
OdpowiedzUsuńhe, wysłać do stolicy nie jest trudno... ;-) ES
OdpowiedzUsuńUff! Przeczytałam bloga od pierwszego wpisu. Od czterech lat (prawie) mieszkamy na wsi, ale na Śląsku Opolskim. To też charakter wiejskiego życia zupełnie inny. Ale w życiu już nie chciałabym wrócić do miasta - choć to przecież nie była metropolia. Serdecznie pozdrawiam i będę czytać dalej ;)
OdpowiedzUsuńA ta soda to po co? - że tak spytam z głupia frant ;)
OdpowiedzUsuńułatwia rozpuszczenie się różnych serów. Chyba. robię według przepisu, a sody akurat się nie boję. to chemia nawet lecznicza (np. pomaga na zgagę, są też tacy, co uważają, że nawet na raka może pomóc) ;-) ES
OdpowiedzUsuń