Rzeczy się dzieją szybko i przeważnie niespodziewanie. Jak to przy Uranie bywa. Anna pojechała pod Brańsk, jaja gęsi kubańskiej kupić, żeby podłożyć pod drugą indyczkę, a wróciła nie tylko z jajami. Na pace zwiozła 400 litrowy zbiornik na wodę, używany, który udało jej się okazyjnie kupić za dwie stówki i 60 sztuk sadzonek porzeczki czarnej.
Zaczęłyśmy oczywiście od nasadzenia indyczki na nowym zestawie jaj. Poprzednie zostały wyrzucone, wszystkie zbuki. Przeniosłyśmy gniazdo do kurnika, do specjalnie zrobionej klateczki. Obok niej, za przegrodą siedzi na gnieździe kwoka na kurzych jajach.
Starsza indyczka wysiedziała szczęśliwie z 18 jaj, 14 sztuk piskląt, zdrowych, pełnych sił życiowych. Ma teraz do dyspozycji zagródkę w lamusie, gdzie te swoje dzieci hołubi pod skrzydłami bardzo troskliwie.
Dzisiaj od rana Anna tworzyła plantację porzeczkową w ogrodzie. Przez kilka godzin udało jej się posadzić ponad 20 sztuk porzeczek w jednym rzędzie. Wierciła dziury w ziemi, pakowała do nich przekompostowany obornik i umieszczała na tym sadzonki z korzeniami umaczanymi w gliniance, mocno ubijając glebę. Po południu dołączyłam do niej i zrobiłyśmy jeszcze drugi taki sam rząd. Ona wierciła otwory, ja nosiłam obornik i pakowałam go do nich, a na koniec udeptywałam bosymi stopami ziemię wokół każdego krzaczka. Wszystko w wielkim upale, który się nagle zrobił, po ulewnej nocy.
Zaczął się powietrzny znak Bliźniąt. Znaczy ruszyły owady do boju. Pokazały się osy, oski i szerszenie. Najwyraźniej szukają miejsca na gniazda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz