Zajrzyjcie na warsztaty lepienia z gliny, które odbyły się w czeremszańskim GOK-u pod okiem Jurka z Lipowej.
Ania przyniosła z nich własnoręcznie ulepioną i wypaloną w gazowym przenośnym piecu (nowym nabytkiem domu kultury ma być piec elektryczny) miseczkę oraz trochę ozdobnych guzików-medalików. O, właśnie takich:
Piec gorzał prawdziwym ogniem...
A oto inne gliniane cuda, autorstwa samego mistrza, z niego wyjęte:
ten kufel z ostatniego zdjęcia to zdecydowanie coś dla mnie
OdpowiedzUsuń(Admin R-O napisał, po czym pociągnął łyk browarka Kasztelan)
Lubię do Was zaglądać i zawsze coś się dzieje, jak nie w gospodarstwie, to na niwie rękodzielnictwa, chyba polubiłabym takie lepienie w glinie, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMarzę o takich warsztatach. Niestety, u nas to nieosiągalne. Można się poczuć jak garncarz w pradziejach. Przecież właśnie w taki sposób wyrabiano naczynia w neolicie.
OdpowiedzUsuńR-) o ile wiem ten kufel akurat do piwa nie służy. ;-)
OdpowiedzUsuńRiannon, zgadza się, Jurek uczył lepienia najstarszą metodą bez koła garncarskiego. ;-) Takie warsztaty można chyba zorganizować prywatnie gdziekolwiek, np. przy użycia naturalnego pieca raku. Tylko kwestia dogadania się z mistrzem w sezonie i zorganizowania mu chętnych, no i kasy za naukę. Pozdrawiam, Ewa S.
nie ważne czy sączysz mleko, kwas chlebowy, czy miód
OdpowiedzUsuńwiem, że z takiego kufla piwo smakuje lepiej :)
sączenie piwa z puszki - to jak randka przez internet
sączenie złotego trunku w pięknej porcelany - to jak randka z buzi-buzi przy zachodzącym słońcu
mówi to praktyk (w obu sprawach)