Są też tacy, którzy postanowili przenieść się i już są na skraju podjęcia wiążącej decyzji. Mają pewne pojęcie o życiu wiejskim, bo już go nawet doświadczają, ale w ich wypadku są kruczki typu: wegetarianizm, a chęć hodowania kur. Ekowioska jawi się rajem na ziemi, bo wegetariańskie dzieci nie będą kosmitami w gromadzie podobnych sobie rodzin.
Są też zwykli turyści penetrujący Podlasie jak zadziwiającą i wciąż żywą Krainę Przodków (tu dowiedziałam się, że Podlasie jest o wiele ciekawsze od np. Roztocza).
I ciągle to samo. Skrępowane spojrzenie rzucane na kupę gnoju, czekającego na rozrzucenie jesienne na polu, ostrożne stąpanie po obejściu, aby nie wdepnąć w śliskości zostawiane przez ptaki (albo na odwrót: brak owej z powodu nieświadomości tej możliwości), umęczenie muchami, osami i komarami, zadziwienia z powodu bliskości zwierząt i ich wścibskiej wszędobylności.
Uczę się już nie dziwić. Że można być aż z tak daleka, tak innym, tak sterylnie oddzielonym od świata przyrody. I ludzi wsi.
Spis ważniejszych wydarzeń ostatnich:
- uruchomiłyśmy warsztat tkacki na poddaszu. W wolnej chwili puszczę reportaż z tego epokowego wydarzenia, uwiecznionego nawet na filmie.
- w Czeremsze odbyły się w zeszłą niedzielę ukraińskie Dżereła, trzeba było zajrzeć i było miło, mimo deszczu.
- wczoraj byłyśmy na koncercie Czeremszyny w Policznej w ramach festiwalu teatralnego "Wertep". Odbył się w niewielkiej sali wiejskiej świetlicy z kiepską akustyką, ale zespół świetnie złapał kontakt z miejscowo-turystyczną publicznością i bisował kilkakrotnie.
- odbywa się kozia ruja, po Dziuni - Kazia i Białaski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz