Śnieg stopniał jeszcze wczoraj. Kwiaty na czeremsze, a nawet na złamanej śliwie nie zostały zwarzone, woda gusina nie była rankiem zamarznięta, zatem przymrozku nie było. Od czasu do czasu zza przelotnych chmur wygląda słońce i nagrzewa chatę poprzez szyby okienne.
Ania ciągnie dalej klejenie glazury w łazience, dziś było przycinanie płytek. Usunęła także, przy pomocy piły elektrycznej, która dzielnie nam służy od pierwszej chwili zamieszkania na Dąbrowie, czyli już szósty rok, złamany konar śliwy w ogródku. Szkoda drzewka, zakwitło w tym roku obficie... Na szczycie pnia wysokości człowieka, pozostało kilka świeżych pędów z listkami, drzewko odrodzi się zatem, ale minie kilka lat, zanim przyniesie owoce.
Zauważyłam wczoraj na pergoli zwarzone, młode listki winobluszczu japońskiego, liznął je górą mróz. Już wyobrażam sobie, co się może dziać z orzechami włoskimi, buczyną, które są bardzo wrażliwe na mróz, ale to ujrzę w piątek, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń