Już niedługo będzie można posłuchać ich w Czeremsze...
Prosto z Białorusi, "grande blanche terre", przez którą niegdyś uciekał co koń wyskoczy duch Zachodu, w osobie Napoleona Bonaparte.
Będzie magicznie, ot, choćby tak (proszę nie zwracać uwagi na bardzo kiepską akustykę w tym nagraniu, w oryginale będzie na pewno oryginalnie), pogańsko, starosłowiańsko, pierwotnie krwiście z trzewi naszych:
O matko!!!zeby sluchac takiego folkloru musialabym sie mocno napic ,albo miec totalnego dola ...No coz ...widocznie nie znam sie na sztuce :(wybacz !
OdpowiedzUsuńAkustyka do dupy, muzyka swietna i lapie za żebro mimo, ze nic nie rozumiem :))))
OdpowiedzUsuńAz sie cos rusza w srodku, zeby tak w ten rytm...
Ja jestem łasa na taką "niszową" muzykę. Szczególnie "jablyn" mnie porwała. Jest pierwotna, szamańska, transowa, uniwersalna. Tak musiała brzmieć (pomijając współczesne instrumenty) muzyka naszych przodków.
OdpowiedzUsuńMagdaleno, hm, na czeremszańskim festiwalu raczej nie ma folkloru z przytupem. Ale tydzień później można poszaleć na spotkaniach ukraińskich, rodzimych, gdzie zespoły najczęściej grają i śpiewają jak przodkowie tu grali i śpiewali. Są także pięknie ubrane w ludowe stroje. ;-)
OdpowiedzUsuńFutrzaku: to białoruski dialekt, kiedy się wsłuchać można wyłapać słowa i zdania, inaczej wymawiane, niż w rosyjskim ale podobne.
Riannon: Nie jestem zbyt oblatana w muzyce, lecz jedno zauważyłam, białoruskie zespoły wyróżniają się spośród innych wschodnich (rosyjskich, ukraińskich) lirycznością i pewną mrocznością, żeby nie powiedzieć nawet: dekadencją. Często grają transowe kawałki. Ukraina jest bardziej żywiołowa i prosta emocjonalnie, inna. Ale to moje prywatne odczucie. Oczywiście na festiwalu będzie też mnóstwo innych zespołów z różnych stron, Bretonii, Słowacji, Węgier, Czech, Estonii, no i Polski (gwiazdą ma być WW, fajnie gdyby się udało z Marianką...). Pozdrawiam, ES