Zaczął się koszmar, od chwili, gdy nastały "upały". Piszę w cudzysłowie, bo wiadomo, że w praktyce owe szumnie reklamowane w mediach upały okazują się kilkoma godzinami słonecznego ciepła przerwanymi jakimś deszczem, niewielką burzą, zachmurzeniem, siąpieniem, aby znowu wróciło do łask słońce. Ponieważ nauczyłam się całkiem dobrze wróżyć pogodę z chemtraili, tudzież chemtrailsów, czyli chemicznych smug i chemicznych chmur na niebie, to i dzisiaj rano mi się udało. Kiedy ranek był jak najbardziej pogodny, a mój koszmar właśnie zaczynał się budzić.
- Oj, bude deszcz dzisiaj, całkiem niedługo, koło południa - orzekłam. Nawet Anna, która na wzmiankę o chemicznych smugach niecierpliwi się wzruszając ramionami, tym razem przyznała mi rację, że coś z tym niebem jest nie tak. Jakby pomazane białawym klejem.
Tymczasem koszmar powrócił i pognał za kozami na pastwisko, lecąc z bzykiem i buczeniem w podnoszącym się słońcu dołączającą skądeś z lasu gromadą.
No, i zachmurzyło się, upał ustąpił chłodowi i spadł deszcz. Stado trzeba było zagnać do obory, tak samo gęsi, nazywane pieszczotliwie kaczkami. Zmoczyło, poszumiało, koszmar zniknął na jakiś czas, po czym chmury zaczęły się rozstępować łagodnie, zrazu niepewnie, potem coraz szybciej, i zwierzęta poszły znowu na swoje żerowiska.
Wróciły przed wieczorem w tumanie towarzyszących im koszmarzątek i było nie było, trzeba mi się było zmierzyć z koszmarem raz jeszcze tego dnia. Jak co dnia w ten letni miesiąc. Podczas obrządku, czyli dojenia.
Nie ma nic gorszego dla mnie, niż latający bąk nad głową i plecyma, na których potrafi przysiąść swoim obrzydłym, chrzęszczącym odwłokiem muszego giganta, bo mnie niestety wszelkie owady kąsające bardzo lubią. A ja piszczę, oganiam się, wykonuję dziwne dżezzowe ruchy, a kozy patrzą na mnie z przymrużeniem oczu. Ponieważ tak się tego robactwa boję, to i zabić potrafię okrutnie i bez pardonu. Żadnych tam modlitw ani medytacji nad nimi nie odprawiam. Ot, najlepiej wychodzi to klapkiem zdjętym z nogi. Zatem często można mnie zobaczyć przy obrządku w jednym bucie, z drugim trzymanym w garści, albo na podorędziu. Kiedy koszmar usiądzie na ścianie obory blisko kozy łatwo go trafić, jeśli tylko ręka mi nie zadrży i uderzenie będzie mocne i celne. One jakoś klapka nie widzą! Może dlatego ślepakami je zwą.
Kiedy ślepak upadnie, trzeba go natychmiast odnaleźć i rozdeptać nogą. Bo inaczej ożyje. Rzadko pada na śmierć. Kiedy minie zbyt długi czas, minuta, dwie, okazuje się, że go już w miejscu upadku nie ma, choć nikt nie widział, jak odlatywał, bo powrócił z omdlenia do przytomności. To są cuda, do których zdolne są te potworne koszmary. Umieją znikać, stawać się niewidzialne. Uważam, całkiem serio uważam, bo zbyt często tego doświadczyłam, że one mają zdolność wyprzedzenia światła i przemieszczają się w czasie. Dlatego znikają. Dematerializują się jednym słowem. Robią to rzadko i tylko w bezpośrednim zagrożeniu życia, w tej chwilce resztki świadomości, gdy spadają na ziemię uderzone klapkiem (albo końskim ogonem lub innego stworzenia bożego).
Tym razem znowu się koszmar tak zamanifestował. Mianowicie Anna trafiła ślepaka dłonią, gdy przysiadł na wymieniu Tyni podczas dojenia. A że ona doiła to i nie uciekła, jak to ja bym uczyniła, tylko klapnęła go własnoręcznie. I co zrobił ślepak? Ano spadł do garnka z mlekiem i w nim wziął i utonął. Na naszych oczach.
- Dobra, odcedzimy go na durszlaku - powiedziałam i zaraz zlałam mleko z garnka do wiaderka. Na płachcie cedzakowej pozostała gruba warstwa piany mlekowej, w której niechybnie koszmar się skrył. Zlałam ją więc do psiej miski i zawołałam Kolę, aby zjadła. Nie było tego dużo, pies chlipnął ze dwa razy, żaden owad mu w zębach nie zazgrzytał, bo go tam po prostu nie było!
- Spodziewałam się tego. Zniknął i jest zniknięty - westchnęłam.
Koszmar trwa nadal.
Dzisiaj zdjęcia porobiłam, chemicznego nieba nad wschodnią Anglią. To juz nie chemtraile ale dosłownie całe niebo za gęstą "mgiełką".
OdpowiedzUsuńA może czas na dojarkę do kóz , będzie szybciej i mleko czyste. Właśnie kupiliśmy dla owiec będzie zabawa. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńU nas tego roku coś mniej pryskaja niebo (pewnie dlatego, że mieszkamy nie daleko lotniska wojskowego i poligonu, i oni dużo ostatnio latają) ale w zeszłym tez można było pogodę według opryskow przewidywać. Koszmarów nie znoszę, na szczęście narazie jest ich nie wiele, pewnie ze względu na upały panujące do wczoraj u nas i suszę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAle one właśnie uwielbiają upały. Wtedy jest ich najwięcej.
OdpowiedzUsuńHmm, widać mamy inne doświadczenia. Upał one owszem lubią, ale raczej jak jest parno-przedburzowo, kiedy spacerowałam sobie po polach i pastwiskach u nas i było gorąco, sucho i wietrznie nie natknęłam się na te potwory
UsuńNie lubią wiatru. Poza tym zawsze robią zbiegowisko tam, gdzie pasą się jakieś bydlęta, bo na nich żerują. ES
Usuńślepaki sa okropne. proponuje zastosować witaminę B complex - odstrasza wszelkie latające. u mnie działa.
OdpowiedzUsuńAle mnie też odstrasza.... ;(
Usuńdlaczego? to witamina. a te psikacze to przecież trucizna.
OdpowiedzUsuńwersja eko- olejek waniliowy ( do ciasta) zmieszany z jakimś olejem i się smarujemy. -chociaz nie szkodzi.
Nie znoszę zapachu witamin z grupy B, i tyle. Jak komar czy mucha.
UsuńJak by mi się przydał ktoś zdolny przewidywać pogodę, studiuję 3 strony pogodowe, na nasz region na każdej nieco inaczej ( opolskie) ale kiedy w Opolu pada to u nas słońce. Nijak się doprognozować nie da.
UsuńBzyki są okropne. A czy one może nie lubią zapachy orzecha włoskiego, albo kory czeremchowej, a na Syberii chronili się przed zarazą komarową nosząc wieńce z piołunu. U mnie piołunu nie ma albo jest go mało. Ponoć bylica zwyczajna też dobra. Kiedyś zrobiłam sobie olej z kory czeremchowej. Na komary pomaga, ale ma specyficzny zapach, a świeże gałążki bzu czarnego, najlepiej ponoć z kwiatami, one miały owady od obory odganiać dlatego sadzono przy gospodarskich zabudowaniach? Ja tego nie próbowałam. Ale można chyba jakimś liściem gębę posmarować? Może melisą?
My sprawdzamy też na kilku, najwięcej trafień ma prognoza białoruska na nasz teren. Koszmary pojawiają się głównie w dni słoneczne i upalne, na razie ustąpiły deszczowi i nastało wytchnienie. Są jednak zmorą sianokosów. ES
Usuń