16 marca 2014

Na dystans

To już czwarty poranek z kolei, który zaczynam od przebieżki, do asfalta i z powrotem. Z psami biegnącymi radośnie obok. Sąsiadem krukiem pozdrawiającym z lotu ptaka. Cud dzieje się cały czas! Pojawiły się lekkie zakwasy, ale już znikają. I jakby lepiej mi się biegnie. I łatwiej i z mniejszą ilością przerw dla nabrania oddechu .
Mam znajomych, którzy biegają maratony. Chyba coś mi zapadło w pamięć z ich opowieści dziwnej treści, podczas wspólnego biesiadowania, o tych codziennych bieganiach o świcie wiele kilometrów przez okoliczne lasy.
Jeśli dojdę kiedyś do kilometra, i to bez zatrzymywania się, to sobie medal przyznam. Na razie zaliczam połowę tego dystansu ze sporą zadyszką i kilkoma przystankami po drodze.

A poza tym wczoraj Anna wybrała się do Siedlec i przywiozła na pace siatkę na ogrodzenie ogrodu i pastwiska. Cały dzień wiało, wiatr wiódł chmury, z których wreszcie siknął pierwszy poważniejszy wiosenny deszcz, który pięknie zmoczył nasze suche piaski. Dzisiaj już spokojnie, wilgotno, i głęboko i gładko się oddycha.

7 komentarzy:

  1. Trzymam kciuki! Powodzenia i samozaparcia :))

    OdpowiedzUsuń
  2. A dziękuję, dziękuję za wsparcie! ;-) Zdrówka życzę, Ewa S.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyżby nasz wspólny sąsiad miał wpływ na trening?... ;-)))))

    OdpowiedzUsuń
  4. O to musicie blisko siebie mieszkać, skoro macie wspólnego sąsiada :) mój mąż chce kupić konia dla ruchu, swojego oczywiście ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam kilkanaście koni i dużo ruchu ;) A sąsiad po środku znajduje się, chyba z mojej wioski ciutkę bliżej niż z wioski Ewy. Mieszkać będę blisko, jak już zjadę z całym majdanem ;)

      Usuń
    2. Hm, na mnie nikt nie ma wpływu. Jak zresztą i na sąsiada nie daje się wpłynąć, nijak. Ot, taki gatunek. Sąsiad chodzi do kościoła raz w tygodniu, bo musi, brak konia, zwykłego i mechanicznego. A że najbliższy ma 10 km w jedna stronę, to i mu parametry fizyczne się poprawiły same w sobie. Ja biegam dla przyjemności i nabrania siły. ES

      Usuń