Słoneczne dnie wyciągają na dwór. Pasłam dzisiaj kozy na ugorze, na odrastającej troszeczkę zielonej trawce. Laba przyzwyczaja się do służby, choć wciąż muszę mieć smycz na podorędziu, bo czasem zapomina się i ściga z lubością rozbrykane koźlęta.
Pracowicie układam porżnięte drewno w ścianki. Robimy to powoli, aby umożliwić kozom okorowanie tego, co jeszcze ma korę, zawsze trochę paszy mają z tego.
No, i przymocowałyśmy zdobienia drewniane z drugiej strony dachu altany.
Przy tej robocie naszła nas nowa mieszkanka naszej wioski.
- Dzień dobry! Przyszłam się przedstawić! Kupiliśmy z mężem tę chatę z nowymi zdobieniami trzy domy dalej.
Miłe, gdy ktoś przychodzi w tym celu i nie trzeba samemu biegać z ciekawości, aby kogoś poznać.
Okazało się, że to całkiem nowi właściciele, ze stolicy, którzy odkupili już częściowo odremontowany "dla oka" dom od człowieka z Białostoka. Na letni pobyt. No, cóż, dobre i to.
To pewnie człowiek na tym zarobił drugie tyle, co wydał.
OdpowiedzUsuńChoć tylko na lato, zawsze to ziomale..... a co do "biznesmena z Białegostoka" - takie czasy, wszystko jest na sprzedaż.
OdpowiedzUsuńto ten co się bał psa? ;)
OdpowiedzUsuńmili ci ludzie skoro przychodzą sie przywitać... teraz to już rzadkość.
Aaa zapomniałam zapytać, biznesmen to nie Paka oczywiscie? ;-)))
OdpowiedzUsuńOj, nie. Ze stolicy regionu. Ale swoją drogą biznes jak każdy inny. Widzisz, nikt nie chciał starej chaty z siddingiem i eternitrem, starymi szopami i odkrytą studnią po okazyjnej cenie. Ale po pierwszych kosmetycznych zabiegach, zmianie pieca na kominek, zbudowaniu łazienki i oczyszczalni ścieków, oczyszczeniu podwórka od razu oko mieszczucha się zawiesza. I płaci za to, co widzi. Taki jest charakter miejski. Niektórzy potrafią na tym zarobić, i tyle. Pozdrawiam serdecznie, ES
OdpowiedzUsuń