3 marca 2011

Cisza i nie

W piękny zimowy słoneczny dzień, gdy sople, twardniejące zawsze w nocy na nowo się rozpuszczają, kury z radością pogdakują drepcząc po podwórzowych ścieżkach wśród śniegu, koźlęta wypuszczone z boksów ganiają się szaleńczo przed oborą, koty wylegują na ganku i parapetach okien domu grzejąc w ostrym słońcu, zwiozłyśmy nową dawkę (dawę) siana ze stodoły sąsiadki. Kiedy zapełniona została połowa lamusa (jest to pomieszczenie-pokoik przy oborze na razie o przeznaczeniu wszechstronnym, głównie magazynowym) pojawili się goście, państwo P. i następnie kilka godzin spędziłyśmy przyjemnie już we wnętrzu na rozmowach z nimi.
Ech, muszę niekiedy przyznać, że lubię życie towarzyskie, od czasu do czasu i zrównoważenie tej wielkiej ciszy, która zapanowuje w mojej jaskini w okresie przydługiego osamotnienia.

1 komentarz:

  1. ach te wylegujące się koty na ganku czy parapetach... - czuć z Twojego wpisu, że idzie wiosna, choć ponoć zima jeszcze nam się da we znaki... i to dość szybko. :-)

    OdpowiedzUsuń