17 lutego 2011

Zmywanie w wannie

Mróz zelżał stopniowo, klasycznie zaraz po pełni księżyca. Dziś tylko 4 na minusie, ale jest nieduży lecz przenikliwy wiatr. Gęś znosi jaja już systematycznie (tj. co drugi dzień) i, jak kobieta w ciąży, ma zachcianki. Znajduje miejsca nie pokryte śniegiem i wdziera się w glebę mocnym dziobem, jedząc ją z wielkim apetytem. Jest to jej potrzebne do budowania skorupek jaj, a gęsie jaja są wyjątkowo twarde.
Podobnie zresztą robią kury. Dlatego jeszcze jesienią wrzuciłam im do kurnika kilka pełnych łopat żwirku, który jak widzę, stale przegrzebują. Poradził mi tak stary Mikołaj i stwierdzić muszę, że miał rację.
Ponieważ zaczęło się ocieplać zostałam dzisiaj ostro wyciągnięta z łóżka już około 8 rano, bo robota czeka. Ania rozmontowała stary zlew, wyniosłyśmy go z domu i nakleiłyśmy kilka brakujących płytek terakotowych. Jutro kończenie, bo trzeba jeszcze kilka przyciąć do brzegu podłogi i dokupić kleju.
Zbieram zatem brudne talerze i garnki do miednicy, a potem urządzam zmywanie w łazience, zlewki wylewając na dwór, aby nie zatkać wanny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz