Doroczny festiwal muzyki folkowej w Czeremsze, czyli naszej gminie, odbył się, acz był bardziej dostępny online, niż na żywo. Liczba widzów ograniczona przepisami i koniecznością zachowania odstępów. Nie miałam możliwości uczestniczyć, bo pilnowałam gospodarstwa pod nieobecność Anny, która prowadziła w niedzielę warsztaty ceramiczne. Ale coś tam obejrzałam z koncertów nadawanych przez FB, a także z kilkoma osobami dane mi było spotkać się i porozmawiać mimo wszystko.
Rozmowy w tym roku były dla mnie ciekawe, wszyscy mają jakiś swój ogląd świata i jego wydarzeń, z różnych perspektyw, zależnych od sytuacji indywidualnej. A gdy się mieszka na dalekiej wiosce i wie tyle, co zje, to tym ważniejsze doświadczenie.
Odjechał Jerzy, dzisiaj Adam, i mam dzień powrotu do swego zwykłego stanu świadomości. Cisza i spokój... po rozmowach, opowieściach, wrażeniach konkluzja taka, że jednak życie dobrze mnie poprowadziło, w najlepszą stronę z możliwych. I nawet jeśli coś by się zmieniło na gorzej, to i tak jestem naprawdę szczęśliwa, że podjęłam taką, a nie inną decyzję wyprowadzki z miasta, osiedlenia się, rodzaju życia i pracy. Ech...
Anna zaś wróciła do swego tunelu, swych zasiewów i zbiorów.
Ogórki plonują. Ponoć nie wszystkim się w tym roku udały, nie wzeszły, albo wzeszły późno, są małe i dopiero kwitną. Podgryzają je ślimaki, albo pada na nie zaraza. Tym bardziej jest dumna z pierwszego ogrodniczego sukcesu. Ponieważ studiowała swego czasu ogrodnictwo na SGGW w Warszawie, skorzystanie z dawnej wiedzy i własnoręczne jej wypróbowanie w praktyce daje jej mnóstwo radości. Mówi teraz ogrodniczym żargonem. Na przykład idzie do ogórka, zbiera ogórka, kisi ogórek (a nie ogórki), z czego się podśmiewam nieustannie.
Co kilka dni wczesnym rankiem, właściwie skoro świt, aby uniknąć upału, zbiera okazy zamówionej przez znajomych wielkości, przeważnie niedużej, zdatnej do kiszenia i konserwowania, choć i sałatkowe również.
Nadeszły upały i cieplejsze noce, wbrew powiedzeniu o świętej Hance, co sprawia, że ogórek ruszył i przez jakiś czas będzie go "trochę dużo".
Co do pomidorów zaczynają się, ale w jednym tunelu i na grządce złapały zarazę. Będzie mniej, niż w założeniu, ale trudno. Dla nas starczy.
Dojrzewa też papryka różnego rodzaju.
Cukinia wpada często do garnka.
Porzeczki zerwane, czarne niestety bardzo słabo obrodziły, ale białe i czerwone i owszem. Zrobiłam kilkanaście słoiczków dżemu i galaretki, nastawiłam balon wina.
Także kiszę ogórka, robię sałatki. Naprawdę jest co robić.
Tymczasem zaczynają się pierwsze spady jabłek. Na razie kozy je zjadają, ale trzeba się przygotować na kolejny przerób tego, co daje Matka Ziemia.
Piękne ogórki, u mnie pod chmurką ledwo zaczęły owocować już mają plamy 😕
OdpowiedzUsuńSuper plony. Najlepsze z wlasnego ogrodka. Sasiad ma pole agrestu i porzeczek czerwonych, pryskal kilkanascie razy.Owoce z takich plantacji to bardziej trucizna niz zywnosc.Porzeczki czerwone niedawno wsadzilam a biale juz jem od kilku lat.Dziekuje za odpowiedz o gesiach. Ciagle jestem zainteresowana tematem gesi.Jak Pani zywi swoje gesi? Ja nie kupilam im paszy jak byly male i moze to jest problem. Chcialam je zywic naturalnie i chyba zabraklo im witamin.Co daje Pani do jedzenia malutkim gesia?
OdpowiedzUsuńMalutkim malutkim siekane jajo, twaróg, płatki owsiane, kasza próżona, do tego osypka pszenna albo owsiana. Dobrze jest dodawać do karmy siekane zielone chwasty, przede wszystkim pokrzywę, ale też krwawnik, czy inne. To zastępuje świetnie witaminy do czasu, gdy wyjdą na trawę. Do tego jeśli nie wychodzą na wybieg warto do karmy dodawać po garści piasku albo żwirku. One tego potrzebują do lepszego trawienia. Na wybiegu same sobie uzupełniają, paskudząc wodę pitną. :)
Usuń